[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Umilkła królowa, łzy płynęły po licu bladym, nie śmiała pytać więcej.Więc i wy, wy nas rzucicie? szepnęła raz jeszcze po długim przestanku.Rozkaz mi dano, odparł zakonnik i stał milczący.Zakrywając sobie oczy, płakała po cichu Wielisława, mnich zasmucony,zbolały stał, poruszyć się nie śmiejąc, pocieszać nie mogąc. Zza zasłony znowu, z drugiej izby wyglądał trwożliwie i niespokojnie Mieszek,którego płacz matki wyzywał, a rozkaz jej odsyłał, aby rozmowy nie byłświadkiem; wyrwał się powtórnie, przybiegł obejmując ją rękami i płakać zacząłz nią razem.Pieszczone dziecię nie pojmowało, co się z matką, z nimi i dokoła działo; wduszy obwiniało może mnicha, że on te łzy wyciskał, spoglądając nań zwymówką i smutkiem.Starcowi też poruszyło się serce, dłonie drżące wyciągnął ku dziecku iwezwawszy je przycisnął do piersi, niespokojnie poczynając szukać czegoś podsuknią.Miał tam zawieszony, święcony niegdyś w Monte Cassino, otarty o relikwieświęte, krzyżyk dany mu z błogosławieństwem.Był to jego skarb największy i jedyny.Wolał się go wyrzec dla siebie, byle nim niewinne dziecię od zemsty niebioszasłonić.Zdjął drżącymi rękami z piersi ów krzyżyk, wytarty długim noszeniem ipocałowaniami, i szepcząc modlitewkę, włożył go na szyję dziecka, kryjąc podzwierzchnią sukienkę.Nad główką jego zakreślił krzyż święty i uścisnąwszy dziecię raz jeszcze,wymknął się od płaczącej pani.W podwórcu, na drodze oczekiwali nań inni niespokojnie z zapytaniami, alestaruszek przelękły sam, nie odpowiadając im, przemknął się co żywiej i zniknąłw zabudowaniach, skąd w godzinę pózniej wyszedł o kiju z małym węzełkiemswoim pod pachą.Na drodze już zabiegła mu zrozpaczona Krysta, z zapłakanymi oczyma, padającprzed nim na kolana.Uchwyciła połę jego sukni, chcąc go zatrzymać, pytać, błagać, ale ojciec Ottonzaledwie ją ujrzał i poznał, szarpnął suknię, wyrwał się przerażony i niemalbiegiem dopadł wrót, za którymi zniknął.Od wczorajszego wieczora Krysta, oprócz Borzywoja, który wpadł na chwilę, iZbiluta, którego sama przywołać kazała, nie widziała nikogo.Król nawet zdawał się o niej zapominać.Sama, opuszczona, rzucona była na łup czarnym myślom i trwodze.Pierwszy Borzywój opowiedział jej po swojemu o tym, co się stało, a czego onawcale zrozumieć nie mogła.W dziecięcej głowie jej pomieścić się nie umiało, aby jeden słaby ksiądz mógłpotężnemu grozić królowi, który wojsko i siły miał za sobą.Zbilut i inni przybiegali do niej, przynosząc z sobą gniewy i trwogę; Krysta zpoczątku burzyła się tylko na zuchwalstwo, lecz widok powszechnegoprzerażenia i ją nareszcie obawą napełniał.Tej potęgi jakiejś tajemniczej, której się wszyscy tak lękali, nie mogła dojrzeć,zrozumieć i dlatego coraz zabobonniejszą trwogą czuła się przejętą.Chciała koniecznie widzieć króla, sądząc, że go potrafi popchnąć dogwałtownego kroku, który by tę niepewność zakończył; czekała nań wieczorem,czekała nie śpiąc noc całą, widziała go błądzącego w ciemnościach, stojącegopod kościołem; nie przyszedł do niej.Nie była więc już niczym dla niego, dla nikogo.Dwór, ludzie zapomnieli o niej, odstąpili.Strach i gniew na przemiany nią miotały.Czekała ranka w oknie.Przyjdzie z rana! mówiła sobie.Ale czekała nadaremnie.Widziała, jak król wyjechał na łowy, minął okno jej nie spojrzawszy w nie, niezwróciwszy się ku niej, nie pozdrowiwszy zapłakanej.Krysta padła na posłanie i wypłakiwała piękne oczy.Służba jej nawet niewierna gdzieś się porozbiegała, nie było jej, nie mogłanawołać; nikt nie słuchał i nie przychodził.Samą ją tak rzucili.Tak dzień cały spędziła, na przemiany gniewając się i płacząc.Wody nie było we dzbanku, zapomniano przynieść jadło.Sama poszła czerpać do studni; nikt, widząc ją, nie od wrócił się, nie zlitował,nie pomógł.Dzień ten był jak wiek długi; płakała, dumała, spała, narzekała sama na siebie,na króla, na dolę swoją.Niepokoił ją odjazd pana.Cóż się z nim stało i z drużyną?Miałże powrócić czy może odjechać i opuścić ją na zawsze!Wieczór tak nadszedł leniwo; wieczór coraz ciemniejszy, a króla nie było.Słuchała w oknie tętentu koni, szelestu w dali, głosów, które z dala poznawaćumiała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]