[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście zatrzymałby ubrania dlasiebie.Dostałby też cadillaca z przyciemnionymi szybami i szoferem, którywoziłby go do i ze studia, własnego charakteryzatora i fryzjera, którymocowałby jego kasztanowe peruczki w zacisznej prywatnościnafaszerowanego elektroniką domu.Tak, prawdziwy boski róg obfitości.Z pewnością lepszy niż to, cowiększość aktorów dostała dziś od telewizji.Poważnie się nad tymzastanawiał.Bardzo poważnie.Jaka szkoda, że ojciec nie żyje i nie możezobaczyć jak daleko zaszedł.Oczywiście nie tak jak John Wyne, ale i takdaleko.Sam leżał w ciszy na pokrytej zamszem kanapie.Usiłował oglądać filmwideo z Johnem Wyne.John Wyne. Prawdziwy mężczyzna" tak mówił o nim ojciec.Wsobotnie popołudnie zabierał Sama do kina w Tulsie, gdzie się urodził iwychował. To jest mężczyzna, synu.Przyjrzyj się jak chodzi i mówi.Niktgo nie wykiwa, chłopcze.Taki powinien być prawdziwy mężczyzna.Jestbossem szefem, zwycięża w taki sposób, że wszyscy pamiętają.Mały Sam kiwał potakująco głową, pełen szacunku przyglądał sięwielkiemu biało-czarnemu cowboyowi na ekranie.John Wyne był olbrzymem,ekran jeszcze go powiększał.Szczerze mówiąc, nie był podobny do ojca Sama,Hanka mężczyzny gwałtownego, o poszarzałej twarzy, podobnego docowboya, który każdej sobotniej nocy upijał się w barze z chłopakami.Walczyłpotem z jednym z nich, wracał do maleńkiego domu o dwu sypialniach, budziłLizzie, skamieniałą z przerażenia matkę Sama.Bez ceregieli, bez wstępnejgry miłosnej, bez pocałunków i pieszczot, uprawiał z nią miłość z takimchrząkaniem, mlaskaniem, grzmotami i jęczeniem, że Sam słyszał wszystko.Słyszał jak jego młoda matka krzyczy: Och nie, Hank, nie, nie dziś! Mammiesiączkę.Słyszał chrapliwy z przepicia głos ojca: Zamknij się ipodciągnij koszulę, kobieto.Nie chcę na ciebie patrzeć, zrób mi tylko miejsce!Słyszał stłumiony płacz matki, a potem przeklinającego ojca: Popatrz nato, popatrz co mi zrobiłaś, kobieto.Popatrz na krew.Jesteś plugawą kobietą,a Bóg ukarze cię za taki brud między nogami.Sam słyszał plaśnięcie, słyszał płacz matki i chrapanie ojca rozlegające siępo całym domu.Szedł posiedzieć z nią w kuchni, gdzie łkając cichutkousiłowała przykładać lód do spuchniętych oczu. Nie płacz, mamo, proszę cię, nie płacz! błagał mały chłopiec mocnoobejmując matkę. Nie płaczę, skarbie usiłowała powstrzymać łzy, trzymała i kołysałaSama na swych ciepłych piersiach.To były jedyne momenty czułości w życiumłodego Sama.Gdy druga ciąża Lizzie była już bardzo zaawansowana, na dwa czy trzytygodnie przed porodem, Hank wrócił do domu jeszcze bardziej pijany niżzazwyczaj.Pomimo ostrzeżeń lekarza, usiłował kochać się z Lizzie, której po walce znim udało się uciec i schować w domu sąsiadów.Sam leżał w łóżeczku,przerażony.Ulgę sprawiało mu to, że dziś nie będzie musiał jak zazwyczajsłuchać sapania i jęków.Nagle drzwi otworzyły się, stanął w nich ojciec.Jegosylwetka była dobrze widoczna w żółtym, przytłumionym świetle. Obudz się, synu warknął olbrzymi mężczyzna. Obudz się, chcę ci coś pokazać.Sam, przerażony, udawał, że śpi. Powiedziałem, obudz się! wrzeszczał ojciec. Obudz się, ty szczylu!Jednym ruchem masywnej dłoni ściągnął z Sama pościel.Przez na wpółprzymknięte oczy Sam zobaczył, co ojciec trzyma w drugiej dłoni.Zmysłydziesięciolatka ostrzegały, że nadchodzi niebezpieczeństwo, ale nadal udawał,że śpi.Wszystko, byle nie patrzeć na tę wielką czerwoną rzecz, którą ściskałojciec. Obudz się, synu! oddech Hanka z zapachem whisky był coraz bliżejtwarzy syna. Chcę ci pokazać, jak wygląda prawdziwy mężczyzna. Zpiący jesteś? Nie, nie będziesz już dłużej spał, chłopcze.Zamierzamdać ci lekcję życia.Wielka dłoń zaatakowała.Sam podskoczył, skulił się ze strachu,przykucnął na łóżku.Nie mógł zrozumieć tego, co robił ojciec.Jego masywnarzecz, wielka jak wąż od hydrantu, czerwona i nabrzmiała, sterczała w dłoni.Ciągnął ją i ciągnął coraz mocniej. Widzisz, chłopcze, to jest kutas.Popatrz na niego.To jest to, co JohnyWyne i my wszyscy, prawdziwi mężczyzni, mamy między nogami.Zobaczymy,co ty tu masz, synu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]