[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.542RS To nie jest twój rower? Pożyczyłam go. Pożyczyłaś? No cóż.Raczej ukradłam. Wykrzywiła się. Ten hałas, Marius.Tam,w Sixfields.Musiałam stamtąd uciec.Wszyscy Chancellorowie się kłócą.Obawiam się nawet, że zaczną się bić.Właśnie odczytano testament.Carriezostawiła wszystko Jackowi.Dom, pieniądze zdaje się, że bardzo dużo ziemię i wszystkie swoje ruchomości.Maurice chce zaskarżyć testament. Naprawdę? Marius był nieco rozbawiony. Jack i Carrie się pokłócili.Myślał, że go wydziedziczyła. Ale nie zrobiła tego?Topaz nagle posmutniała, przypomniawszy sobie starą kobietę,uwięzioną w zrujnowanym domu. Zdaje się, że Carrie zawsze zamierzała zostawić Sixfields Jackowi.Kochała go na swój sposób. Tęskniłem za tobą, Topaz wyznał nagle Marius. Naprawdę? Bałem się, że mnie unikasz.Albo że w końcu wyrosłaś z tejznajomości.To się zdarza.Nie będę się dziwił, jeśli tak właśnie czujesz. Nigdy nie wyrosnę z tej znajomości, Marius.Nigdy.Coś błysnęło wjego oczach.Serce Topaz zatrzepotało. Tego nie można być pewnym. Ja jestem pewna.Byłam bardzo zajęta.A poza tym musiałamprzemyśleć to i owo. I co? Przemyślałaś? Chyba tak. Uśmiechnęła się ciepło.543RS Dziś wieczorem muszę koniecznie pójść na koncert do szkoły Tary.Będziesz tu jeszcze jutro wieczorem? Moglibyśmy wybrać się na kolację albona jakiś film. Na film zdecydowała Topaz. Dobrze. Jego oczy wciąż były rozświetlone. W takim razie kołosiódmej.Topaz wróciła do Sixfields.Pomagała Prudence w sprzątaniu ipakowaniu talerzy i przyborów kuchennych, nie zwracając uwagi na fatalnąpogodę ani na gderanie Chancellorów, rozchodzących się do swoich domów.W swoim pokoju w Dorset dała wreszcie upust rozedrganym emocjom.Marius zaprosił ją na randkę! Czy to rzeczywiście prawdziwa randka, czy teżnagroda pocieszenia za to, że zawiódł ją wówczas, gdy miała siedemnaście lat?Nie bądz głupia, mówiła sobie w duchu, gdy wątpliwości zaczynałyprzeważać, on próbuje tylko przywrócić normalne, przyjacielskie stosunki pogrudniowej kłótni.Nie wierzyła w to jednak tak naprawdę. Tęskniłem za tobą, Topaz",powiedział.I miał takie promienne spojrzenie.Topaz dojrzała w tympromyczek nadziei.Dzwięk telefonu na dole wyrwał ją z zamyślenia.Otworzyła szafę, byprzejrzeć garderobę, którą ze sobą przywiozła.Uznała, że czarna sukienka,którą przywiozła na pogrzeb, jest zbyt surowa.Mogła włożyć spódnicę wszkocką kratę i sweter koloru rdzy.Albo jedwabną bluzkę, do którejpasowałaby apaszka od Mariusa.Wtedy rozległo się pukanie do drzwi.Topaz otworzyła. Dzwoniła twoja matka, Topaz.Obawiam się, że miała jakiś wypadek,moja droga powiedziała Prudence.544RSWiadomość o śmierci Carrie obudziła w Jacku mieszane emocje, pośródktórych przeważały niedowierzanie i żal.Przypuszczał, że ta stara wiedzmapożyje ze sto lat.%7łałował natomiast, że nie zdążył się z nią pogodzić, choćprzez cały czas zamierzał podjąć taką próbę.Jack zostawił Esther i Louise w Kanadzie, sam zaś przyjechał na pogrzeb.Podczas podróży dużo myślał o Carrie.Pomimo kłótni i sporów szanowałstaruszkę i miał dla niej sporo ciepłych uczuć.Cenił ją za wytrwałość iodwagę.Przypomniał sobie, jak podczas żniw kuzynka wrzucała widłami sianona wóz, jak pracowała dłużej niż inni, nie pozwalając, by zwyciężyła jąfizyczna słabość.Bez wątpienia często musiała znosić ból, ale nigdy nienarzekała.Jackowi przyszło do głowy, że jędzowaty charakter pomagał Carriewytrwać w tym, co postanowiła.Oddał jej ostatni hołd, przyjeżdżając na pogrzeb.A potem prawnikodczytał testament.Tym razem Jacka ogarnęło niedowierzanie, ale irozbawienie.Jak na starą jędzę przystało, do końca trzymała ich wniepewności.Wyobraził sobie, jak chichocze złośliwie, patrząc z góry naburzę, którą rozpętała.Nie zadała sobie nawet tyle trudu, by podzielić majątek.%7ładnych zapisów za wierną służbę, żadnych ochłapów dla krewnych, którzyprzez lata składali jej wizyty, w nadziei, że będzie o tym pamiętała, pisząctestament.Zostawiła wszystko jemu, Jackowi Chancellorowi.Od stosówstarych gazet i zardzewiałych narzędzi rolniczych po akcje, obligacje ioszczędności umieszczone w Coutts Bank w Londynie.Nazajutrz po pogrzebie Jack pojechał do Sixfields.Zaparkował samochódna wzgórzu.Z tego miejsca widać było całą posiadłość.W oddali morzemieniło się i opalizowało we mgle.Trudno wyobrazić sobie Sixfields bezCarrie.Jej uparty, krnąbrny duch był nieodłączną częścią farmy, tak samo jak545RSnierówny dach czy kręte korytarze dworu.Jack zastanawiał się, co Sixfieldsznaczyło dla Carrie.Czy było azylem, czy więzieniem? Czy naprawdę kochałatę ziemię, czy też odpowiedzialność za wszystko, co posiadała, odebrała jejchęć do ucieczki? On przecież w pewnej chwili pozwolił, by marzenie oSixfields wpłynęło na bieg jego życia.Zabrał się do sortowania rzeczy pozostałych po zmarłej.Przystąpił dopracy metodycznie, porządkował pokój za pokojem, oddzielając wszystko, cochciał zostawić, od tego, co zamierzał sprzedać lub spalić.Kurz wzbijał się wpowietrze, a wilgoć sprawiała, że w Sixfields było zimniej niż wSaskatchewan, choć w Kanadzie panowały znacznie niższe temperatury.Jackchciał jak najszybciej uporać się z tą pracą, zamieszkał więc w Sixfields, żywiłsię kanapkami i konserwami i spał na jednej z sof, która była w trochę lepszymstanie niż pozostałe.Nie miał ochoty położyć się w żadnej sypialni, podbaldachimem, w poszarzałej pościeli.Czuł się tak, jakby po mrocznychwnętrzach przechadzały się duchy.Wkrótce śmieci, przeznaczone do spalenia,utworzyły potężny stos na dziedzińcu.Na wierzchu leżały pozbawiona rąklalka, zepsuty wałek i mnóstwo poplamionych książek bez grzbietów.We dworze znajdowały się także ukryte skarby.Większość meblinadawała się wprawdzie tylko na podpałkę, ale Jack odnalazł także bogatorzezbione skrzynie z czasów króla Jakuba oraz lekkie biurka i krzesła z okresuregencji.Pośród popękanych i wyszczerbionych naczyń stały śliczne staretalerze, niektóre pochodziły nawet z siedemnastego wieku.Jack zamierzałpodarować je matce.W bibliotece dostrzegł pierwsze wydanie dzieł wszystkichDickensa i kolekcję obrazów, wśród których królowały morskie pejzaże.Ma-larzowi udało się uchwycić zmienną urodę tej okolicy.Jack postanowił zabraćje do Kanady, by Esther zrozumiała, dlaczego tak kochał to miejsce.546RSPo dwóch dniach udało mu się doprowadzić do porządku parter;trzeciego przeniósł się na górę.Nim zapadł zmierzch, udało mu się uporać zsześcioma sypialniami.Zrobił sobie przerwę, by coś zjeść, i zaczął sięzastanawiać, czy nie wrócić na noc do rodzinnego domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]