[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Choć oczywiście to już nie ma znaczenia.Zrozumia-łam to za pózno i on mnie teraz nienawidzi.- Tak, jasne! - Lanessa prychnęła.- Ten wczorajszy pocałunek rzeczywiście świadczyło wielkiej nienawiści do ciebie.- To było wczoraj.- Westchnęłam.- A dziś jest dzisiaj.Wierz mi, Lanesso, wiem, comówię.- Niech to.Rozumiesz teraz, dlaczego unikam poważnych związków? Nie warto takcierpieć.- Dziewczęta, szybciej! - zawołał tato.- Autobusy wycieczkowe zaraz odjeżdżają!On i Regina wybrali inną trasę niż my, więc już zajmowali miejsca w autobusie, a mypopędziłyśmy dalej.- Wsiądzmy do tego.- Lanessa wskazała zakurzony, brązowy mikrobus.- Numer trzynaście? Tego mi właśnie potrzeba.Więcej pecha - mruknęłam ponuro.- Daj spokój z tym negatywnym myśleniem, dziewczyno.- Lanessa zaśmiała się.-Najważniejsze jest nastawienie.Koncentruj się na pozytywnych uczuciach.Twórz wokółsiebie przyjazny klimat, emanuj dobrą aurę, jak by ci poradziła moja matka.Nie było we mnie ani cienia dobrej aury, ale postanowiłam spróbować.Może iLanessa ma rację.Jeżeli będę narzekała przez cały dzień, zepsuję sobie zabawę.A jeśli będęsię zachowywała pogodnie, to może się rozerwę na wycieczce.Upchnęłyśmy się na tylnym siedzeniu zatłoczonego autobusu i przez następnych paręgodzin zwiedzałyśmy Ocho Rios.Jechałyśmy zielonymi tunelami, które powstały na drogach,bo po bokach rosły potężne drzewa i gigantyczne paprocie, zatrzymywałyśmy się przylicznych sklepach z pamiątkami i z przyjemnością zwiedziłyśmy Shaw Park Gardens.Ostatni postój wypadł przy wodospadzie na rzece Dunn, która z wysokości stuosiemdziesięciu metrów wpadała kaskadami do oceanu.Mieliśmy się wspiąć na samą górę,więc za resztą grupy poszłyśmy na piaszczystą plażę, gdzie przyłączyłyśmy się do dużejwycieczki.Wysłuchawszy pouczeń jamajskiego przewodnika zdjęłyśmy sandały i założyłygumowce, które nam rozdał.Lanessa wcisnęła kalosze na nogi, wyprostowała się i wydała pełen przejęcia okrzyk.Gwałtownie chwyciła mnie za ramię.- O, nie! Co ja widzę! Zobacz, kogo tu przyniosło!Serce załomotało mi w piersiach.Z lękiem i nadzieją pomyślałam, że mówi o Joshu.Ale gdy rozejrzałam się w około, nigdzie go nie zobaczyłam.Dostrzegłam tylko chudzielca,który wczoraj odrzucił szansę pocałowania Lanessy.- O! Twój koleś od ciasteczka! - Prychnęłam śmiechem.- Nie podejdziesz się z nimprzywitać?- Za żadne skarby! I przestań się tak na niego gapić! - Szarpnęła mnie za ramię.- Niechcę, żeby Cody mnie zauważył.- Musisz najpierw wziąć parę opakowań tabletek na zbrzydnięcie, żeby chłopcyprzestali na ciebie zwracać uwagę - rzuciłam sucho.- Ten Cody jest nawet interesujący,oczywiście na swój sposób.- I z uśmiechem dodałam: - Wiesz, coś mi wpadło do głowy.Może mimo wszystko nie przegrałaś zakładu? Założyłaś się, że pocałujesz jednego chłopakakażdego dnia rejsu, czyli masz pocałować się z siedmioma, tak? Musisz zaliczać jednegodziennie, jakbyś brała witaminy?- W nosie mam zakład.Wolałabym umrzeć, niż pocałować tego gamonia! - warknęła.- Jesteś wściekła, bo zranił twoją dumę.- Nie! Przecież dostałam ciasteczko.- Którego w końcu nie zjadłaś - przypomniałam jej.- Bo straciłam apetyt, jasne? - Nagle Lanessa stanęła za mną i ukryła twarz wdłoniach.- O nie! On tu idzie!Cody rzeczywiście sunął ku nam, ale minął nas nie patrząc nawet w jej kierunku.- Co za bezczelne zachowanie! - wybuchnęła.Policzki płonęły jej ze wstydu.Chybajej współczułam.A właściwie wcale nie.Przecież udało jej się całować z czterema chłopcami,wliczając w to Josha, więc nie potrzebowała mojego współczucia.Przewodnicy podzielili zebranych na dwunastoosobowe grupy.Nasz, imieniemJoachim, polecił, żebyśmy się złapali za ręce tworząc łańcuch.Niski, krągły facet za mnąwziął mnie za prawą rękę, a Lanessa za lewą.Cody stał dwie osoby przed nami.Ruszyliśmyna komendę Joachima i ostrożnie sunęliśmy pod kaskadami wodospadu stawiając kroki nakamieniach przypominających nierówno ułożone schody.Natychmiast przemokłam na wylot,ale rozpryskujące się ciepłe strumienie słodkiej wody cudownie odświeżały po upale, którynas męczył przez cały dzień.- Jakie wspaniałe! - wrzasnęłam przekrzykując łoskot wodospadu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]