[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawie słysza-łam dzwięk zderzenia dwóch karoserii.- Jezdzisz furgonetką, prawda? - zapytałam.Przed domem Sylvie stała taka.- Chłopak mojej siostry ma takiego wraka.Jeżdżę nimod czasu do czasu.Cóż, to by było za proste, gdyby okazało się, że to Henleyczyhał na moje życie.Jednak coś mi podpowiadało, że onani nie zabił Sylvie, ani nie próbował zabić mnie.Henley byłnieudacznikiem, po prostu nie mogłam sobie go wyobrazić,jak podpala dom swojej dziewczyny, albo jak wściekły naci-ska pedał gazu do oporu.- Kto chciałby ją skrzywdzić?.- Nikt.Powiedziałem już to policji.Sylvie nie miaławrogów.Kiedy tak mu się przyglądałam, przestałam się dziwić, żew dzień po śmierci swojej dziewczyny przyszedł do takiegomiejsca.Ludzie tacy jak on nie pochodzą najczęściej zeszczęśliwych domów i takie miejsce jak Nipples jest dla nichnawet naturalne.189Dotknęłam jego dłoni.- Bardzo mi przykro, Henley.- Nigdy nie miała łatwo - powiedział.Jego oczy napeł-niły się łzami, ale widziałam, że stara się panować nad emo-cjami.- Biedna Sylvie.Od początku wszystko jakby obróciłosię przeciwko niej.Milczałam, bo nie chciałam, żeby przerywał.Patrzyłamna niego ze zrozumieniem i Bóg mi świadkiem, że tak było.Dzieciństwo Sylvie było podobne do mojego i Tracy.- Nawet przed operacją miała same kłopoty.Zakocha-ła się w żonatym mężczyznie, który ją rzucił, mimo że była wciąży.Wiedziałaś o tym?Nigdy nie byłyśmy z Sylvie blisko.Po prostu przez jakiśczas pracowałyśmy razem.Nigdy nie wspominała, że jest wzwiązku z żonatym mężczyzną, ani o tym, że jest w ciąży,choć może powiedziała Tracy lub Loretcie.- Nie - powiedziałam cicho.- To musiało być dla niejokropne.Henley wziął głęboki wdech.- Było.Naprawdę zle ją potraktował.Może to naweton podłożył ogień pod dom Sylvie.Zachowywała się tak,jakby coś na niego miała.Tym pobudził moją uwagę.Wzięłam do ręki notes orazołówek, który dostałam od Loretty wieki temu.- Co to mogłoby być? - zapytałam z nadzieją.Henleyznowu wzruszył ramionami.- Któż to wie.- Pamiętasz może, jak się nazywał ten facet?- Nigdy nie wymieniła jego nazwiska - powiedziałHenley.- Twierdziła, że wszystko już skończone i że nie powi-nienem o to wypytywać.Teraz żałuję, że jej ustąpiłem.- Czy ten mężczyzna kiedykolwiek odwiedził Sylvie?Może dzwonił?Henley zarumienił się.- Nigdy bym się na to nie zgodził - powiedział.- To by-ła przeszłość.Teraz Sylvie była moją kobietą.190- Jesteś pewien? - zapytałam ostrożnie.- Jeśli ten fa-cet podłożył ogień, to być może błąkał się w okolicy od ja-kiegoś czasu.- Mówiłem już, że w życiu bym się nie zgodził na cośtakiego.- Miałeś wobec Sylvie poważne zamiary?- Chciałem się z nią ożenić.Powiedziała, że to by ode-brało jej rentę, więc przestałem nalegać.Sylvie była chyba na tyle mądra, żeby wiedzieć, że nietylko renta może ucierpieć na jej małżeństwie z człowiekiempokroju Henleya.Może wyciągnęła jakieś wnioski ze swoje-go związku z żonatym mężczyzną.Zastanawiałam się, costało się z dzieckiem, ale nie zapytałam.Nawet jeśli Henleywiedział, choć wątpiłam w to, nie powiedziałby mi.Podałam mu swoją wizytówkę.- Zadzwoń do mnie, jeśli coś sobie przypomnisz, do-brze?Henley z wysiłkiem starał się zrozumieć moją prośbę.Poczym pociągnął łyk piwa i westchnął.- Dlaczego miałbym to zrobić?Ponieważ staram się znalezć jakiś związek pomiędzySylvie a tym, co się stało z Tracy, pomyślałam.- Może mogłabym pomóc.Henley uniósł brew, zdziwiony.- Jesteś gliną czy jakimś pracownikiem socjalnym? -Nawet nie spojrzał na wizytówkę.- Sylvie mówiła, że jesteśprawnikiem.- Jestem prawnikiem.- Nie gliną.Czy kiedykolwiekpodniosłeś rękę na Sylvie?Znowu rumieniec pokrył jego twarz.- Czasem tracę nad sobą panowanie - przyznał.- Tożadna zbrodnia.- Nie, jeśli jej nie biłeś - powiedziałam, a w duchu do-dałam: Lub nie spaliłeś żywcem.Henley uderzył swoją tłustą łapą w stół.Nasze szklankipodskoczyły.Kilku pijaczków spojrzało w naszą stronę, choćna ich twarzach nie było widać zainteresowania.Chyba li-czyli na bójkę, która wyrwałaby ich z monotonii leniwegopopołudnia w Nipples.191- Nigdy w całym moim życiu nie podniosłem ręki nakobietę! - wysyczał Henley.Wyglądał tak, jakby właśnie miał zamiar podnieść rękęna mnie, ale babka, matka i cały stan Arizona nie wychowa-ły mnie na idiotkę.Siedziałam spokojnie z zamiarem niedo-lewania oliwy do ognia.- Wracaj, skąd przyjechałaś, paniusiu - powiedział,kiedy się trochę opanował.- To nie jest miejsce dla ciebie.Pochyliłam się nieznacznie w jego stronę.- Grozisz mi, Henley?Nie doczekałam się odpowiedzi, ponieważ przy barzeukazał się Ario Browder, który wszedł bocznymi drzwiami.Zdjął kapelusz, rozejrzał się po sali i ruszył prosto do nasze-go stolika.- Muszę iść - powiedział Henley wstając.Miałam nadzieję, że detektyw Browder szukał Henleya,nie mnie, ale nadzieja ta rozwiała się, kiedy Browder wymi-nął Henleya, który szedł do toalety.Pracowałam w Nipplesprzez trzy i pół roku i wiedziałam, że za automatem z papie-rosami jest tylne wyjście.Ario opadł na siedzenie, na którym jeszcze kilka minutwcześniej siedział Henley.- No proszę, kogo moje oczy widzą, panna Westbrook.Kelnerka wróciła i spytała Browdera:- Podać coś?- Ile masz lat? - zapytał Browder.- Dwadzieścia dwa - powiedziała.- Chce pan zobaczyćmój dowód?- Tak.- Przynieś go z oranżadą.Dziewczyna odeszła, ciekawe, czy wróci, czy też wymkniesię tylnym wyjściem, jak to zrobił Henley.Nipples słynęło zzatrudniania nieletnich kelnerek.Sama miałam niespełnaosiemnaście lat, kiedy zaczęłam tu pracować.- Często tu przychodzisz, Ario? - zapytałam.Uśmiech-nął się.- Nie - odpowiedział.- Szukałem cię.- Skąd ci przyszło do głowy, że będę tutaj?192- Sonterra powiedział mi, że możesz się tu kręcić i wy-pytywać się o swoją znajomą, Sylvie.Ogarnął mnie przygniatający smutek.Biedna Sylvie.Bo-że, mam nadzieję, że zmarła, zanim dosięgły ją płomienie.- Oczywiście, chłopak jest w kręgu zainteresowaniapolicji.W sprawach takich jak ta często okazuje się, żesprawcami są osoby najbliższe - powiedział i pochylił się wmoją stronę.- Mam nadzieję, że nie bawi się pani w glinę, pannoWestbrook.Zanim zdążyłam odpowiedzieć, wróciła kelnerka z oran-żadą, którą zamówił Ario.Przyniosła też prawo jazdy wyda-ne przez stan Arizona.Miał z przodu hologram, który byłtrudniejszy do podrobienia.Ario przyjrzał się dokumentowi i spojrzał na dziewczynę- Mary Jean - powiedział.- To nie jest miejsce dla takmiłego dziecka jak ty.Słyszałem, że szukają sprzedawcy wmeblowym.Skinęła głową bez specjalnego zainteresowania, odwróci-ła się na pięcie i odeszła.Miałabym jej do powiedzenia to iowo na temat złych stron pracy w Nipples, ale nie zawraca-łam sobie tym głowy, byłam przekonana, że nie będziechciała mnie słuchać.Kiedy byłam w jej wieku, też wszystkowiedziałam najlepiej.- Skoro już o tym wspomniałeś - powiedziałam.- Czymasz zamiar ponownie otworzyć sprawę Tracy?Odstawił szklankę na stół i skinął głową.- Byłem nowy, kiedy zamknięto tę sprawę.- Pokręciłgłową.- Uznano, że uciekła od męża.Gdybyś tylko wiedzia-ła, ilu ludzi znika celowo.To był dobry moment, żeby przypomnieć mu o fotografiiTracy.Przypomniałam mu również, że moja siostra byłarozwiedziona, kiedy zaginęła.Poza tym miała dziecko, któ-rego by nigdy nie porzuciła.- Wydział w Scottsdale przysłał mi to zdjęcie kilka dnitemu - powiedział
[ Pobierz całość w formacie PDF ]