[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kumple naprawili uszkodzenie, a Patryk posprzątał.To onwykłócał się z kierowcą, który dostarczył uszkodzoną partię zamówionychprzez nią szamponów.Młody gówniarz najwyrazniej próbował ukręcić cośdla siebie, bo dwa pojemniki miały ewidentnie uszczuploną zawartość.Anu-sia tak się wkurzyła, że nie chciała przyjąć faktury i oświadczyła, że zmienihurtownię, ale nie zrobiło to na nim wrażenia.A Patryk z nim chwilępogadał i od razu znalazły się dwie sztuki na wymianę.W domu Ewunia piała z zachwytu Paltyk to, Paltyk tamto.Nawetwoniejącym ziołowo olejkiem pozwoliła się posmarować, bo Paltyk goprzyniósł i obiecał, że po nim nie będzie chorować.Psiakrew, jej rodzonyojciec był zachwycony z przyjemnością słuchał opowieści o winobraniu189we Francji i z ulgą zostawiał wnuczkę pod opieką Karwicza, podczas gdysam załatwiał codzienne domowe sprawunki.Zakupy w towarzystwieEwuni były długie, pełne pertraktacji, a ostatnio wprawiały go w popłoch,bo kojarzyły mu się z polowaniem na ojca.A na dziś Patryk zapowiedział się z wieczorną wizytą i obiecałprzynieść Stalowe Magnolie", ukochany film Anusi.Nie miała pojęcia,skąd o nim wiedział, ale nie potrafiła odmówić sobie przyjemnościobejrzenia go po raz kolejny.We własnym domu, w wygodnym fotelu, bezreklam.I żadnego strojenia się.Niech sobie Patryk nie myśli, że chce na nimzrobić wrażenie.Zresztą.Do tej pory nie wydusił z siebie niczego takiego,co mogłoby wskazywać, że mu na niej zależy.Nie dziwota.To dziewczynyprzeważnie wygłaszały deklaracje do niego.A, może dobrze.Nic nie mówi,za to pomaga.Sławek kłapał na okrągło, jak to ją kocha, ale wściekał się, ilerazy musiała dłużej zostać w zakładzie, żeby pomóc ojcu.A gdy w końcupowiedziała mu o ciąży, zrobił takie przerażone oczy, jakby nie miałpojęcia, skąd się biorą dzieci.Nie szukała dla siebie usprawiedliwienia, alebyła dobrze wstawiona, kiedy ten jeden, jedyny raz byli ze sobą.Zaprosił ją,bo rodzice wyjechali, a jej nawet do głowy nie przyszło, że ten wieczór takmoże się skończyć.Nie przyznała się do tego nikomu, ale przez całą ciążębała się, że urodzi niepełnosprawne dziecko.Kiedy po raz pierwszyzobaczyła Ewunię, obejrzała ją ze strachem od stóp do głów, a potem przezkolejne miesiące porównywała jej zachowanie z opisami podanymi wksiążce o niemowlakach i gryzła się, gdy cokolwiek się opózniało.Wreszcieprzyłapał ją na tym ojciec, który zabrał lekturę i wyrzucił do śmieci, a córkęuświadomił, że każde dziecko rozwija się inaczej.Po wielkiej miłości została jej Ewunia, nieufność wobec płciprzeciwnej i obawa przed wypiciem bodaj kieliszka wina.A Patryk190pracował przy winobraniu.I to było niepokojące. Słuchajcie, mam pomysł! ogłosił redaktor Błoński, podnosząc rękędo góry. Mamy aktualnie bardzo przyjemne okoliczności przyrody. Pogięło cię? zdziwiła się Kama. Znieżyca za oknem, duje jakcholera to mają być. Zaraz! Mówię o okolicznościach redakcyjnych, a nie zewnętrznych.Oddaliśmy kolejny epokowy numer naszego pisma w ręce czytelników, toraz.Nasz bałwanowaty kolega fotograf znajduje się poza redakcją, a mystanowimy zdrowy bukiet kraśnickiej inteligencji, to dwa.Szef pałęta się poWarszawie, w związku z czym jesteśmy bez dozoru, to trzy.Proponujęzrobić stypę po Luizie. Popatrzył pytająco na koleżanki. Co wy na to?Kama i Luka spojrzały na siebie z dość mieszanymi uczuciami. A jak ta stypa ma wyglądać? zapytała Kamila podejrzliwie. Bo ztego, co wiem, to zwykle jest dużo żarcia, wóda i lamenty na tematprzedwczesnego zejścia głównego bohatera.%7łarcia nie mamy, za wódę wmiejscu pracy możemy wylecieć, a lamentować nie mam zamiaru. %7łarcie możemy kupić u pana Józefa na dole mruknęła Luka, którabez optymizmu myślała o dwóch godzinach, jakie zostały im dozakończeniapracy.Nic konkretnego do roboty nie miała. Co do wódy, wolałabymnie.Potem zle się czuję. Pizzę zaczął robić powiadomił ją Konrad z wyrazną nadzieją wgłosie. Pan Józef.Podobno bardzo dobrą.A zamiast wódy proponujępiwo. Dobra zdecydowała Kama. Robimy zrzutkę.Kondziu, ty wal popiwo, a Luka zejdzie na dół.Ja przygotuję odpowiednią oprawę.Kiedy oboje wrócili z prowiantem, w oczy rzuciło im się duże zdjęcie191Luizy zeskanowane przez Kamę, obwiedzione czarną ramką wykonanąmazakiem i oparte o doniczkę z redakcyjnym kaktusem postawioną naśrodku wolnego biurka.Obok stały trzy krzesła, a na blacie trzy talerze.Szklanek Kama nie szukała, wychodząc z założenia, że piwo da się pić zpuszki albo butelki. No co? Na widok ich min Kamila wzruszyła ramionami i uniosłabrwi. Stypa to stypa.W końcu motywem przewodnim jest Luiza, nie?Niech sobie choć popatrzy, jak nic więcej nie może. Niech zgodził się Konrad i postawił po dwie puszki z piwem obokkażdego talerza, a Luka w milczeniu położyła na blacie pudełko z gorącąpizzą. To za co wypijemy? Zdrowie to już chyba Luizie się nie przyda.Kama myślała przez chwilę intensywnie.Wreszcie powiedziała: Za Luizę.Za to, że dzięki niej doświadczyliśmy na własnej skórze,do jakiego stopnia człowiek może być wredny. To nie jest dobry powód do toastu zauważył Konrad w zadumie.Szkoda mi dobrego piwa na rozmyślanie o świństwach, które Luiza zrobiłamnie osobiście.Wypijmy za to, że dzięki niej wiemy, jacy sami nie chcemybyć.Cała trójka uniosła puszki i pociągnęła po łyku, a potem żarłocznierzuciła się na pizzę, bo byli rzetelnie głodni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]