[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Już po mnie" uświadomiłam sobie ze spokojem.Kilka sekund pózniej znów wybuchła we mnie panika.Nie mogąc tego dłużej znieść, zaczęłam grzebać w torebce w poszukiwaniu valium.Upewniwszy się, że kie-rowca nie widzi, co robię, ukradkiem wyjęłam dwie tabletki.Udając, że ocieram twarz, wsunęłam je do ust.I czeka-łam, aż strach ustąpi. Który numer? dobiegł mnie głos mordercy.Kiedy się rozejrzałam, odkryłam, że jesteśmy niemal poddomem.Aż mi się w głowie zakręciło z ulgi więc jednak nie zamierzał mnie zabić! Tutaj odparłam. Musieliśmy pojechać inną trasą, rozkopali Piątą Ulicę oświadczył. Odejmę dwa dolary.Zapłaciłam mu całą sumę plus napiwek.(Aż na takim głodzie nie byłam).Z ulgą wyszłam z taksówki. Hej, znam panią! wykrzyknął.O ho.Kiedy ktoś mówił coś takiego, zaczynałam się bać.Zazwyczaj pamiętali mnie, bo robiłam z siebie wi-dowisko.Ja nie pamiętałam ich dokładnie z tego samego powodu. Pracuje pani w Old Shillayleagh Hotel, nie? Tak. Nerwowo pokiwałam głową. Tak, od razu rozpoznałem i ciągle się gapiłem, bo nie mogłem sobie przypomnieć, skąd panią znam.Wi-dzę panią, kiedy przyjeżdżam po klientów. Był cały w uśmiechach. Irlandka? Wygląda pani na Irlandkę z tymirudymi włosami i piegami.Typowa irlandzka dziewucha. Tak. Usiłowałam rozciągnąć zesztywniałą twarz w uśmiechu. Ja też.Mój praprapradziadek jest z Corku.Z Bartny Bay.Wie pani, gdzie to? Tak. McCarthy.Harvey McCarthy. Szczerze mówiąc, McCarthy to nazwisko z Corku powiedziałam ze zdumieniem. No i jak sobie pani radzi? Był w nastroju na pogawędkę. Dobrze wymamrotałam. Ale moja współlokatorka, lepiej. Tak, proszę na siebie uważać, cześć!Nasze mieszkanie wyglądało jak z dokumentu o życiu rockowych muzyków.Wszędzie puszki, butelki iprzepełnione popielniczki.Parę nieznanych mi osób spało na sofie.Jakieś ciało zepchnięto na podłogę.Kiedy we-szłam, nikt się nie poruszył.Otworzyłam lodówkę, żeby włożyć tam ser, a lawina puszek z ogłuszającym łomotem runęła na kuchennąpodłogę.Jedno ze śpiących ciał drgnęło i wymamrotało coś, co zabrzmiało: Pasternak w Internecie", po czym znówzapadła cisza.Valium nieszczególnie złagodziło moją paranoję, więc wytrząsnęłam na rękę jeszcze kilka tabletek i popiłamje puszką piwa.Usiadłam na kuchennej podłodze i czekałam, aż powrócę do normalności.RLTW końcu doszłam do wniosku, że mogę już spróbować się położyć.Kiedy dopadała mnie pustka, nienawi-dziłam kłaść się do łóżka sama.Otworzyłam drugą puszkę piwa i poszłam do siebie.Ku swojemu zdumieniu zasta-łam tam dwie, nie.zaraz.trzy, nie.cztery osoby w łóżku.Nie znałam ani jednej z nich.Wszystkie były płci męskiej, żadna jednak nie wyglądała dość atrakcyjnie, bym do niej dołączyła.Nagleuświadomiłam sobie, że to ci od: Jak leci, mała". Sukinsyny" pomyślałam. Bezczelne".Usiłowałam ich dzgać i popychać, żeby się przebudzili i sobie poszli, ale bezskutecznie.Wobec tego wśliznęłam się do sypialni Brigit.Zmierdziało tu alkoholem i papierosami.Słońce przezierałoprzez żaluzje, w pokoju było już ciepło. Hej wyszeptałam, wślizgując się do łóżka obok niej. Ukradłam dla ciebie ser. Gdzie zniknęłaś z koką? wymruczała. Nie powinnaś mnie była zostawiać samej z tym wszystkim. Ale poznałam faceta wyjaśniłam spokojnie. To nie w porządku, Rachel. Nie otwierała oczu. Pół grama było moje.Nie miałaś prawa go zabie-rać.Strach wrócił.Brigit była na mnie zła.Moja niesprecyzowana paranoja wreszcie miała się czego chwycić.Gorzko żałowałam, że wyszłam.Zwłaszcza w świetle tego, jak bezowocna okazała się ta wyprawa.Mama.Mama, cholera jasna. Pierdolnięty dupek" pomyślałam ze złością.Mam nadzieję, że zadzwoni.Brigit obróciła się na bok i znów zasnęła.Czułam jednak jej gniew.Nie chciałam już być w jej łóżku, ale niemiałam dokąd pójść.29Było mi wręcz niedobrze ze strachu, że kwestionariusz zostanie odczytany na porannej grupie. Błagam,Boże" modliłam się. Zrobię, cokolwiek zechcesz, tylko oddal ode mnie ten kielich".Jedynym plusem było to, że większość pacjentów wydawała się trzymać moją stronę.Kiedy zeszłam przy-gotować śniadanie, Don wrzasnął: Czego chcemy? Jaj Luke'a Costello na kolczyki odrzekł Stalin.Don wydarł się tak, że oczy niemal wylazły mu z orbit: A kiedy ich chcemy? Teraz! odparł Stalin.Przez całe śniadanie rozbrzmiewały rozmaite wariacje tego tematu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]