[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bardzo was przepraszam. Przez chwilę April sądziła, że zamknie im drzwiprzed nosem. W domu jest taki bałagan. zaczęła Louise i wybuchła płaczem.Wszyscy weszli do kuchni i usiedli.Louise miała na sobie stary, zniszczony dres, a włosyniedbale spięte gumką.April podała jej chusteczkę. Całą noc nie zmrużyłam oka szlochała Louise. Przepraszam was, ale Imogendopiero co wróciła do domu. Co się stało? spytał Gordon. Znowu była na imprezie?Louise pokręciła przecząco głową.Po chwili nieskładnie zaczęła im wszystko opowiadać o tym, jak dzień wcześniej Robert wyprowadził się z domu, Imogen pojechała konno niewiadomo dokąd i jak w środku nocy zrzucił ją koń. Och, kilka godzin wracała do domu pieszo.Teraz się położyła.Nic jej nie jest trochęsię potłukła.no, i jest wykończona. Louise dodała, że pózniej ma przyjechać do niejdoktor. Może do niej zajrzę? zaproponowała April. Jeśli chcesz, sprawdzę, czy nic jej niejest.Gdy dwadzieścia minut pózniej April zeszła na dół, akurat przyjechał z Londynu Jamie.On także miał za sobą pełną przeżyć noc przeszedł na piechotę prawie cały Londyn wstrugach ulewnego deszczu.Gordon wydawał się zdenerwowany, że nikt o niczym mu niepowiedział. Masz teraz własne życie powiedziała Louise. Zresztą, co mógłbyś poradzić? Byłem w Brixton odezwał się Jamie ale wyprowadziliście się.Gordon zupełnie odsunął się od swojej rodziny, pomyślała April.Czy zdawał sobie z tegosprawę? Patrzyła na skuloną wokół stołu trójkę. Idzcie może do pokoju, a ja przygotuję coś do jedzenia zaproponowała.I tak też się stało.Na górze w łóżku leżała Imogen jak tykająca bomba zegarowa, a nadole April włożyła do piecyka wyciągnięte z zamrażarki jedzenie.Gordon, który nienawidziłbezczynnego siedzenia, zjawił się w kuchni, oferując pomoc, odesłała go jednak z powrotem.Pokroiła ogórki.Nagle ogarnęła ją fala szczęścia.Znalazła się wśród rodziny Gordona, wsamym centrum kataklizmu.Była im potrzebna! I ona się o nich zatroszczy.Gdy po godzinie wrócili do kuchni, April znała ich już równie dobrze jak zawartość ichkuchennych szafek.Wymieszała sałatkę i postawiła na stole. Jesteś taka dobra powiedziała Louise. Tego właśnie było nam potrzeba, pielęgniarki.I kucharki. Przyniosła butelkę Bollingera. Znalazłam jeszcze jedną skrzynkę.Wypijemywszystko! Rozlała szampana do kieliszków, ale na tyle nieporadnie, że piana przelała sięgórą.April domyśliła się, że dotąd zajmował się tym mąż Louise. Być może straciłamwszystko, ale mam przynajmniej swoje dzieci.Czy coś poza tym się liczy? Zwróciła się doApril, wznosząc kieliszek: Witaj w rodzinie Hammondów. Zapraszamy na rodzinny wrak dodał Jamie.We czwartek Prudence wybrała się w porze lunchu do Chelsea.Umówiła się z Maddy.Zcuchnącej spalinami ulicy weszła do ogrodu, ocierając się o pokryty tak intensywniezielonymi liśćmi żywopłot, że aż zaparło jej dech w piersiach.Nagle zatęskniła za własnymogrodem; całe swoje dorosłe życie spędziła w mieszkaniach.Zapragnęła móc wyjść boso nawłasną zieloną trawę.Zamknęła oczy i ujrzała biegnące ku niej dziecko z rozwianymiwłosami.Maddy sadziła cynie.Robiła to tak delikatnie, jakby miała do czynienia z niemowlętami.Choć był dopiero maj, twarz Maddy była już opalona po godzinach pracy na dworze.Wytarłaręce w robocze spodnie i wyjęła opakowane w folię kanapki. Co u Erin? spytała Prudence. Pracuje nad nową książką. Au Allegry? Wszystko w porządku.Z oddali dochodziły odgłosy ruchu ulicznego.Umilkły.Maddy nie należała do osób,które koniecznie muszą rozmawiać.Prudence przełknęła ostatni kęs i zapaliła papierosa. W zeszłą sobotę stało się coś niesamowitego powiedziała. Wtedy, kiedy przyszedłdo ciebie Jamie.Chciałam się ciebie poradzić.Opowiedziała Maddy o wszystkim.Siostra była jedyną osobą na świecie, której mogła sięzwierzyć.Niewiele rzeczy potrafiło nią wstrząsnąć, nigdy też nie zagłębiała się w ciemneobszary ludzkiej natury. Rany powiedziała tylko, gdy Prudence skończyła. Problem w tym, że ona.ona mnie zafascynowała.Nie wiem, czy dlatego, że.nowiesz.był tam też Stephen.Nigdy wcześniej nie miałam w ten sposób do czynienia z kobietą dodała po chwili, starając się, by zabrzmiało to swobodnie.Maddy nalała kawę z termosu.Prudence z trudem mówiła dalej. Pamiętasz, jak opowiadałaś mi o Erin? Mówiłaś, że nie wiedziałaś, czy jesteś homo, czyteż po prostu się w niej zakochałaś. Naprawdę? Maddy podała jej plastikowy kubek. Mam tylko jeden, musimy pić nazmianę. Może jestem.no, lesbą, w głębi ducha. Jasne, że nie. No, ale teraz przynajmniej będę wiedziała, o czym mówisz. Nie chodzi o to, co robisz. Maddy wzięła od niej kubek. Ale co czujesz. Mówiłam ci: było wspaniale. O to, co czujesz do Stephena.Prudence popatrzyła na świeżo skopaną ziemię.Sfrunął ptak i porwał do dziobadżdżownicę. Założę się, że zrobił to dla własnej przyjemności powiedziała Maddy. Nie zaprotestowała Prudence, ale zabrzmiało to bez przekonania. Według mnie wykorzystał cię.Znam się na tym.Nie raz to przerabiałam. Nie.To nieprawda.Przecież na początku się opierał. Ja śpię w piżamce.Prudence zakręciło się w głowie. Słodki perwersyjny numerek.Trójkącik powiedziała Maddy. Założę się, że niewierzył własnemu szczęściu. To nie było tak! Marzenie każdego faceta po czterdziestce. Nie bądz taka wredna poprosiła Prudence. Przynajmniej nie dzisiaj. Dżdżownicabyła zbyt gruba i wiła się w ptasim dziobie.Dlaczego Maddy zawsze mówiła to, czego inninie chcieli usłyszeć? Chyba dlatego, że pierwsze wypowiedziane przez nią słowo brzmiało:nie. W takim razie po co mnie pytałaś? zdziwiła się Maddy. Skoro i tak nie chciałaś usłyszeć prawdy.Prudence wracała do biura.Przy Canary Wharf szklane wieżowce połyskiwały w słońcu;ostrzegały ją.Co czuła? Przede wszystkim złość na Maddy.Jak ona mogła tak mówić? Znam się na tym.Nie raz to przerabiałam.Prudence zaparkowała samochód.Co Maddymiała na myśli? Czy i ona czuła się wykorzystywana?Maddy krzyknęła.Kolec róży ukłuł ją w palec.Zcisnęła opuszkę palca i pojawiła siękropelka krwi.Wychynęła z jej wnętrza jak koralik.Jeśli nie przestanie ściskać palca, będziesobie mogła ich nanizać cały sznurek.Czy coś by się stało, gdyby zasnęła? Absolutnie nic.Maddy nie wierzyła w bajki.Gdyprzyszła na świat, matce dawno musiało się znudzić ich czytanie.Rozprostowała boląceplecy.Nie przestając ssać palca, pozbierała narzędzia, wrzuciła je do furgonetki i co krokutykając w ulicznych korkach, ruszyła do Hackney.Louise była księżniczką z bajki i proszę,co ją spotkało.Widząc, jak jej rodzina się rozpada, Maddy zaczynała tracić poczucie równowagi.Kiedymieszkała za granicą, uważała się za osobę niezależną.Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jakważna jest dla niej bezpieczna i wciąż ta sama rodzina.Trwała rodzinna opoka, przeciwkoktórej mogłaby się buntować, bo mimo życia pełnego przygód w głębi duszy nadal czuła sięnastolatką walczącą z tymi, których tak naprawdę potrzebowała najbardziej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]