[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie płacz, moja królowo złocista!Edmund natychmiast znalazł się przy mnie i objął mnie.Ostatnie zdaniewyszeptałam, wtulając twarz w jego pierś:- Ona twierdzi, że.że nie kochasz mnie, Edmundzie.W głowie dzwięczało to ostatnie niedokończone zdanie lady Joanny.Czynaprawdę jestem całkowicie pewna, że on.Och, przecież wiedziałam, o comiałam siebie zapytać! Czy naprawdę jestem całkowicie pewna, że Edmund chcemnie, a nie władzy? Czy jestem pewna, że mnie kocha, czy jestem dla niego tylkokimś, dzięki komu stanie się najpotężniejszym człowiekiem w królestwie?- Powiedziała ci, że uwiodłem cię, bo dzięki tobie mogę wspiąć się na szczyt?Czy tak, Katarzyno? -Tak.- Uwierzyłaś jej? - Uniosłam głowę i spojrzałam mu prosto w oczy, w którychbyło tyle zrozumienia i blasku.I miłości.- Katarzyno, czyż nie przysięgałem ci,że moja miłość do ciebie jest silniejsza ponad wszystko? %7ładna siła nie może sięrównać z uczuciem, jakie żywię do ciebie! %7ładna!To właśnie tak bardzo chciałam usłyszeć.Zapewnienie o miłości.Lady Joannanie miała racji.Edmund naprawdę mnie kochał.Oczywiście! Byłam o tymświęcie przekonana, a Edmund, jakby czytając w moich myślach, uśmiechnął sięi pocałował mnie w czoło.- Wiem, że wierzysz we mnie, Katarzyno, tak samo jak ja w ciebie, dziękiczemu w tej bitwie odniesiemy druzgocące zwycięstwo.Będziesz moja, a ja damci spełnienie i szczęście, jakiego nigdy nie zaznałaś.- Siła jego ramion,stanowczość, z jaką wypowiadał te słowa, oraz deszcz pocałunków, jaki spadł name policzki, całkowicie odegnały strach.A Edmund dodał: - Porozmawiam zmoim wujem.- Uśmiechnął się tak, że w najciemniejszych zakamarkach megoserca zaświeciło słońce.Byłam zachwycona, że Edmund znów jest sobą, takiwesoły i czarujący.- Biskup Henryk z ochotą podstawi nogę Gloucesterowi.Awięc jak, królowo Kasiu? Przekonałem cię?- O tak! Wybacz, że zwątpiłam w ciebie.- Przecież wiem, że to wszystko nie jest dla ciebie łatwe - szepnął, szukającmoich ust.- Moja miłości.W tym momencie do komnaty wszedł Henryk.Był bardzo skupiony i przejęty,ponieważ niósł dzban z winem.Na widok Edmunda rozpromienił się i przywitałgo bardzo serdecznie.Edmund nalał wina, a ja czułam, jak ostrzeżenia ladyJoanny wylatują mi z głowy.Już ich nie ma, nie będzie się nad czym zastanawiać.%7ładnego już zamętu w głowie, a ja otulam się cała mgłą szczęśliwości.Rozmowa z Warwickiem była o wiele krótsza i bardziej treściwa niż z ladyJoanną.Nie przebierał w słowach.Nawet nie przeprosił, gdy nagle pojawił się wkomnacie i prawie mnie stamtąd wyciągnął, bo chciał porozmawiać w czteryoczy, a nie na oczach dam dworu.Natychmiast.- Wcale mi się nie podoba, że Edmund Beaufort grasuje po Windsorze jak kocuruganiający się za kotką! - Wcale tu nie grasuje - odparłam, czując, że cała już sztywnieję.- Tak? Zależy, jak na to spojrzeć! On ma w sobie coś z drapieżnika, Katarzyno,i bardzo rozwinięty instynkt posiadania!Patrzył na mnie bardzo surowo.Tego dnia nie był żadnym Richardem, tylkoWarwickiem.A skoro tak, to ja jestem tylko królową.I dlatego wyprostowałamsię na całą swoją wysokość, dzięki czemu nasze oczy były mniej więcej na tejsamej wysokości.- Przybywa tu na moje zaproszenie.- Wiem.Drobne zmarszczki na twarzy Warwicka, zwykle takie dobroduszne ipogłębiające się podczas uśmiechu, teraz były złowrogie, jakby wyrzezbionedłutem mistrza sztuki kamieniarskiej.Bo wyrzezbione w twarzy kamiennej.- Nie mogę zabronić mu odwiedzać kuzyna - oświadczyłam lodowato.- Mójsyn bardzo lubi towarzystwo Edmunda.- Wiem.I to też bardzo mi się nie podoba!- Edmund Beaufort jest mile widziany na moim dworze.I tak już będzie.- Widzę, że cię nie powstrzymam, Katarzyno, ale przynajmniej posłuchaj, co otym sądzę.Wpędzisz się w nie lada kłopoty, bo więcej będzie w tym bólu niżrozkoszy!Nigdy dotąd Warwick nie był wobec mnie tak obcesowy.Ale nie dbałam o to.Uniosłam głowę jeszcze wyżej.Niech gada, co chce, i tak go nie posłucham.- Jadę do Westminsteru - oświadczył Edmund następnego dnia.- Proszę, nie jedz.- Dobrze wiesz, że muszę.- Uśmiechał się, wyczuwałam jednak, że jestzniecierpliwiony.- Im szybciej zobaczę się z biskupem Henrykiem, tym lepiej.Pocałował mnie w rękę z wielkim szacunkiem, ponieważ Beatrice Popatrywałana nas, a miała wzrok sokoli.Ach, niech sobie popatruje! Nic nie było w staniezepsuć mi humoru, skoro na duszy lekko i tak radośnie.OdprowadziłamEdmunda aż do drzwi wejściowych, gdzie czekał majordom z okryciem dlamilorda.Edmund włożył płaszcz i przeskakując co dwa stopnie, zbiegł po schodach, tam gdzie czekał giermek.Ikoń.- Dziękuję, panie Owen - powiedziałam, ponieważ Edmund w pośpiechuzapomniał o tej drobnej uprzejmości.- Zawsze do usług, milady - odparł, odprowadzając wzrokiem Edmunda, któryspiął konia i galopem wyjechał z dziedzińca.Wodze trzymał jedną ręką, w drugiej beret i machał nim zawadiacko napożegnanie.Ja też naturalnie patrzyłam w tamtą stronę, ale Owen odezwał siętakim tonem, że mimo woli zerknęłam na niego.I zdumiałam się, bo spojrzeniemiał mroczne, wręcz pogardliwe.Kiedy popatrzył na mnie, jego wzrok naturalniebył już idealnie pusty.Skłonił się.- Czy milady ma jakieś życzenia?- Nie, dziękuję.Chociaż owszem, miałam.Tylko jedno, ale przeogromne.%7łeby Edmund wróciłjak najprędzej i znał już dzień naszych zaślubin!- Kobieto, czyś ty całkiem postradała zmysły?!Nie, przecież to oczywiste, że to nie Edmund.Niestety, jeszcze nie powrócił.Ktoś jednak do Windsoru zawitał i tym bardziej żałowałam, że Edmunda nie mau mego boku.Sama musiałam stawić czoło temu, kto przyjechał, czylirozjuszonemu Gloucesterowi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Golon Anne & Golon Serge Angelika 05 Bunt Angeliki
    Golon Anne & Golon Serge Markiza Angelika 09 Angelika i demony
    Anne McCaffrey Statek 3 Statek, który poszukiwał
    Tracy Anne Warren Kochanki 02 Przypadkowa kochanka
    Golon Anne & Golon Serge Angelika Droga Do Wersalu
    Rice Anne Dzieje czarownic z rodu Mayfair 03 Taltos
    Long Julie Anne Pennyroyal Green 05 Miłosna szarada
    Mather Anne Œwiatowe Życie Duo 344 Podróż do Rio
    Holt Anne Vik i Stubo 02 To co się nigdy nie z darza (2)
    Londyński sezon 02 W obronie miłoœci Herries Anne
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ninue.xlx.pl