[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak, szczęśliwa, dzięki Edmundowi.Czy to grzech, lady Joanno? Nie sądzę.Przecież to on sprawił, że wreszcie uśmiecham się, a nawet potrafię się zaśmiać,potrafię cieszyć się życiem.Dzięki Edmundowi noszę radość w sercu, poczułamsię znowu młoda.Nikt poza nim tego mi nie dał.Po śmierci Henryka poczułamsię samotna i nieszczęśliwa, stara, nikomu niepotrzebna.Oczywiście można mizarzucić brak charakteru, bezwolność, ale tak po prostu było.I wtedy.-Zamilkłam, oddychając głęboko.Lady Joanna nie odzywała się, wyczuwając, żejeszcze nie skończyłam.- I właśnie wtedy pojawił się Edmund Beaufort, wnoszącw moje szare smutne życie tyle słońca.Zmusił mnie, bym uzmysłowiła sobie, żemoże być inaczej, wystarczy wykrzesać z siebie choć trochę odwagi.DziękiEdmundowi pokonałam melancholię, to okropne przygnębienie.To Edmundobudził mnie do życia.Czy pojmujesz, o co mi chodzi?- Naturalnie, Katarzyno.Wiem aż za dobrze, co to jest samotność -wyznałacicho, łagodnie i bardzo smutno.Nic dziwnego, że czując okropne wyrzuty sumienia, przypadłam do kolan ladyJoanny.- Och, wybacz mi, proszę.Wybacz! Przecież wiem, ile wycierpiałaś.Ale możewłaśnie dlatego potrafisz zrozumieć, dlaczego tak sobie cenię.- Katarzyno! Przede wszystkim chcę wiedzieć, jak daleko posunęliście się w tejwaszej przyjazni!- On mnie kocha.- Powiedział ci to?- Tak.I ja też go kocham.- Och, dziecko.Powiedz mi, czy to prawda, że on uwodził cię już podczashulanek w święto Trzech Króli?I znów, niestety, poczułam się bardzo nieswojo.- Kto ci o tym powiedział, milady?!- Nieważne.Och, dlaczego Jakub cię nie ostrzegł?! Ale cóż, zajęty był swoimisprawami.Przeżywał pierwsze chwile wolności, cieszył się z narzeczonej.Wielka szkoda, że wrócił do Szkocji.To taki bystry młody człowiek, jego rady napewno byś posłuchała.- Przecież oni się przyjaznią, jakże więc Jakub miałby mnie ostrzegać przedEdmundem?- Przyjazń przyjaznią, ale nasz Jakub ma nosa do ludzi.Katarzyno, wybacz, alezapytam wprost.Powiedz mi szczerze, czy byłaś już na tyle nierozważna, by daćsię zaprosić do łoża? - Czułam, że oblewam się rumieńcem.- Katarzyno? -ponagliła mnie lady Joanna.- Ależ nie!- Ale namawiał cię, prawda? Jestem pewna, że tak!- Tak.Ale i tak bym tego nie zrobiła.- Całe szczęście! Beaufortowie potrafią czarować, a już Edmund na pewno.A tyjesteś piękna, samotna, bezbronna.- Ja? Bezbronna? Tak uważasz? I podejrzewasz, że Edmund, choć Slę niezgodziłam, starał się jednak mnie przekonać? Otóż nie! Wcale na mnie nienaciskał.Przeciwnie, okazał mi zrozumienie! - W ogóle nie czułam się jużnieswojo.Mówiłam coraz ostrzej, coraz głośniej, czując, Jak narasta we mniegniew.- A ty, milady, nie masz prawa mnie karcić!- Naturalnie, że nie! - odparła lady Joanna, uśmiechając się smutno.- Przykromi, że tak właśnie odebrałaś me słowa.Bo ja, moje dziecko, chciałam po prostu ztobą porozmawiać, zanim uwikłasz się w coś, co nie przyniesie ci nic dobrego,tylko ból.Czy on prosił cię o rękę?- Tak.; - I co odpowiedziałaś? Uśmiechnęłam się z satysfakcją.Przecież oświadczynysą najlepszym dowodem na to, że Edmund ma wobec mnie poważne zamiary.- Powiedziałam tak".- Nie może być!- Przecież go kocham! - To było niepojęte.Czyżby lady Joanna nie była wstanie pojąć, że jak ktoś kocha, to w takiej sytuacji zawsze powie tak"?!- Och, dziecko.Audzisz się, że miłość rozwiąże wszystko.A tobie przez takdługi czas tej miłości brakowało.- Nachyliła się ku mnie i ucałowała w czoło.-Musisz wiedzieć, że oni nigdy nie zezwolą na to małżeństwo.Poruszą niebo iziemię, żeby do tego nie doszło.- Jak to? Przecież jestem królową wdową! Wdową! Chyba mam prawo wybraćsobie małżonka!- Nie łudz się, Katarzyno.Gloucester na pewno będzie przeciwny waszemumałżeństwu, tak samo Bedford.Poczekaj tylko, kiedy wróci z Francji! NawetWarwick będzie protestował.Jeden biskup Henryk, jeśli dojrzy w waszymzwiązku jakieś korzyści dla siebie, może wam sprzyjać, ale to też nic pewnego.- Nikt mnie nie powstrzyma!- Och, Katarzyno.A powiedz mi, czy Edmund prosił, by oświadczyny na raziepozostały w tajemnicy?- Tak, ale tylko przez krótki czas.- To znaczy?- Dokładnie nie wiem - powiedziałam zgodnie z prawdą i po raz kolejnypoczułam się nieswojo.- A więc pomyśl, dziecko.Doskonale wiesz, że na pewno nigdy nie będę cięnamawiać do samotnego życia we wdowieństwie.Bo i któż, jak nie ja, wienajlepiej, jak takie życie wygląda.A wiem też, że w małżeństwie z moimpasierbem nie zaznałaś wiele radości.Bo on, Panie Bożeświeć nad jego duszą, i świętego wyprowadziłby z równowagi.Ale EdmundBeaufort to nie jest mąż dla ciebie.Na pewno nie.- Dlaczego tak sądzisz, milady? Chodzi o jego pochodzenie? Przecież tasprawa.- Tak, tak! Przecież wiadomo! - Lady Joanna niecierpliwie machnęła ręką.-Chodzi o twego syna, Katarzyno.Czy zastanawiałaś się nad tym, że jeślizostaniesz żoną Edmunda i urodzisz mu syna, w żyłach tego dziecka płynąćbędzie krew Walezjuszów i krew Plantagenetów.I wtedy nie zabraknie tych, couważać będą, że dziecko to ma takie same prawa do tronu co Henryk!- Och nie! To niemożliwe! Henryk jest prawowitym następcą swego ojca.- Ale dzieci też często odchodzą z tego świata.- Ależ milady! Mój Henryk jest zdrowym, silnym dzieckiem! Ptasiego mlekamu nie brakuje! Ma najlepsze piastunki.- I oby Bóg dał mu życie jak najdłuższe.I powtarzam, Katarzyno, że dzieckotwoje i Beauforta będzie miało krew i Walezjuszów, i Plantagenetów.Może staćsię przyczyną zamętu w królestwie, stać się pionkiem w rękach tych, którzy będąchcieli zdobyć władzę.- Nie sądzę, milady.- A więc dobrze.W takim razie pomyśl, jak wielu będzie twoje małżeństwoprzeklinać! Kiedy Edmund Beaufort urośnie w potęgę dzięki małżeństwu z tobą,dzięki temu, że będzie ojczymem Henryka!Pomyślałam chwilkę, i to wystarczyło, by serce podskoczyło mi do gardła.Boże wielki, czy istotnie tak wiele przemawia przeciw temu małżeństwu? Tyleprzeszkód, o których, co za naiwność, w ogóle nie pomyślałam?Ale czy te proroctwa istotnie mogłyby się spełnić? Te wszystkie strasznerzeczy? Nie, to niemożliwe.Przecież znam Edmunda, wierzę w niego!- Edmund nigdy nie skrzywdzi mego syna - oświadczyłam zdecydowanie.-Dziwię się, że mogłaś coś takiego zasugerować, milady.- yle mnie zrozumiałaś, Katarzyno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]