[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hawkins powiedział mu, że na kamie-nistym Szlaku czeka sam szatan.Frasier rzekł, że Woolford jest zwiadowcą,co oznacza, że ma przyjaciół wśród Indian.Powiedział, że Woolford wcze-śniej opuścił statek, żeby spotkać się z jednym z nich i namówić go, żebyzastrzelił z łuku Arnolda i ciebie.Powiedział, że gdyby poganie wy-mordowali wszystkich przeklętych żołnierzy i Anglików oprócz sierżantaFitcha, świat byłby o wiele lepszy.Często rozmawiał z Fitchem i twierdził,że to jedyny rozsądny człowiek w wojsku.Mówił, że takiego człowieka jakRamsey można zniszczyć, tylko niszcząc to, na czym najbardziej mu zależy.Potem, zeszłego wieczoru po zmroku, wziął piłę ze stolarni.- Piłę? I co z nią zrobił?- Z tego co wiem, ukrył w stajni.Wyszedł stamtąd bez niej, potem wy-patrzył Hawkinsa przy szopie bednarza i zaczęli się spierać.Co go tak poru-szyło?Jednak Duncan nie znał odpowiedzi.Cameron przyszedł i otworzył wąskie drzwiczki klatki.Duncan kazał muzostać i obserwować, jak sam pracuje, po czym zdjął zakrwawiony but znogi Listera.Skóra nad kostką była otarta i zakrwawiona.Kości strzaskane.Lister już zawsze będzie utykał.- Potrzebne mi klepki z szopy bednarza - rzekł.Cameron, wyczuwającjego zimną furię, nie protestował.- I kubek rumu.Crispin próbował zatrzymać Duncana, gdy ten godzinę pózniej zmierzałdo biblioteki, ale chyba dostrzegł coś w jego oczach, bo zrezygnował.- Nie ma potrzeby go więzić - rzekł Duncan do pleców Ramseya, którypisał coś przy swoim sekretarzyku z wiśniowego drewna.Otwarty blat uka-zywał przegródki zapchane papierami.- Platon.Sporo nad tym rozmyślałem - rzekł Ramsey, podnosząc gło-wę, lecz nie odwracając się.- Musimy dużo im mówić o tym ojcu wszyst-kich filozofów.O człowieku, który rozumiał praktyczne aspekty władzy.- Człowiek klęczący przy zwłokach nie musi być zabójcą.Krwawe śladyjego rąk na młotku o niczym nie świadczą.To była krew Listera, zranionegoprzez Camerona.Nie możecie skazać Listera za poprzednie morderstwa,więc aby oszczędzić sobie kłopotu, chcecie zarzucić mu to jedno.226- To niegodna sugestia - wtrącił piskliwy głos.Arnold siedział przyoknie w fotelu z wysokim oparciem, czytając gazetę.- Twoje obowiązkiśledczego zakończyły się wczoraj.Czas, żebyś się skupił na edukowaniudzieci.- Powiedziałeś kiedyś, że nie chcesz, by nad Kompanią unosiła sięchmura podejrzeń - przypomniał mu Duncan.- Nie słabniemy w spełnianiu naszych obowiązków wobec sprawiedli-wości - rzekł z roztargnieniem Ramsey i napisał coś na papierze, jakby no-tując tę myśl.- Nasz szlachetny filozof przypomina nam, iż szczególnąumiejętnością rządzących jest nieustanne, acz nierzucające się w oczyutrzymywanie równowagi społecznej.- Platon nie miał do czynienia z kompanią szkockich więzniów ani zpuszczą pełną dzikusów - zauważył Duncan.Ramsey zmarszczył brwi.- W zeszłym tygodniu stały przed nami dwa wyzwania: utrzymać woj-sko z dala od naszych spraw i utrwalić naszą władzę nad Kompanią.Tydałeś nam doskonały scenariusz pierwszego zadania.Teraz śmierć młodegoFrasiera daje nam doskonałą sposobność wykonania drugiego.- Ramseywstał i zaczął się przechadzać pod oknem.- Nadal musimy brać pod uwagę,że Lister skłamał w kwestii swojej tożsamości.Nikt nie uciekałby się dotakiego oszustwa bez przestępczych motywów.Czy chciał zaszkodzić naszejsprawie jako jakobicki buntownik czy najemnik opłacany przez Francuzów,to dla nas bez różnicy.Rozprawiając się z naszymi wrogami, nie musimyszukać dalej niż w Starym Testamencie.- Wiesz, że Evering wysyłał listy także dla Listera, chociaż nigdy ich niesprawdzaliśmy - wtrącił Arnold.- Ponieważ nie wiedzieliście, że jest Szkotem.- Właśnie - rzekł Arnold, jakby Duncan uznał jego rację.- To tylko stary marynarz - powiedział bezradnie Duncan.- Czy wiesz, za jakie przestępstwo został skazany w Anglii? - W głosieArnolda zabrzmiały nutki zniecierpliwienia.- Napadł na oficera usiłującegouśmierzyć bójkę w gospodzie.Uciekł, zostawiając go nieprzytomnego.Jed-nak jego poprzedni kapitan zaręczył za niego, co umożliwiło mu otrzyma-nie stanowiska w Kompanii.Dopiero teraz uświadomiliśmy sobie, że byłato część szerszego planu.Zdradza wyraznie wrogie nastawienie do angiel-skiej władzy.- Przesłaliśmy twój wspaniały raport - rzekł Ramsey. Gubernator227usłyszy o profesorze McCallumie.Bez ciebie to znaczące zwycięstwo niebyłoby możliwe.Teraz, jak sugeruje wielebny Arnold, powinieneś zająć sięwiększym wyzwaniem, jakim będzie edukacja dziedziców Ramseya.Te słowa poruszyły Duncana.Zesztywniał.- Co się stanie z Listerem? - spytał ze wzrokiem wbitym w podłogę.- Będzie miał proces.Najpierw musimy zbudować budynek sądu iareszt dla więzniów.Posyłam po cieśli i stolarzy z Filadelfii.Niestety, niemożemy postawić szubienicy bez zezwolenia gubernatora - z żalem powie-dział Ramsey.- Mogą minąć dwa lub trzy miesiące, zanim otworzy się kla-pa zapadni.Duncan zdrętwiał.- Jednak będzie proces?- Wspaniały proces, wielkie wydarzenie - odparł z entuzjazmem Ram-sey.- Przy udziale całej Kompanii i wszystkich osadników.Wydam szczegó-łowe uzasadnienie wyroku, które zostanie opublikowane w Nowym Jorku iFiladelfii.Wielebny zaproponował, żeby rozpocząć proces w niedzielę pomszy, aby stworzyć odpowiedni nastrój.W przemówieniu wstępnym zacy-tuję Greków, że wszyscy obywatele muszą wypełniać przeznaczone imobowiązki.Generał nie będzie mógł się wtrącać dzięki twojemu wnikliwe-mu sprawozdaniu, McCallum.Doceniam cię.Gdyby nie ty, nie byłoby tomożliwe.Duncan nie pamiętał, kiedy opuścił bibliotekę, i nie wiedział, dlaczegowrócił do swego pokoju po kamiennego niedzwiedzia.Był tak wytrącony zrównowagi, zawstydzony i wściekły, że nie zważał, dokąd nogi go niosą,dopóki nie przeszedł przez krzaki otaczające ukryty cmentarz.To dziwne, lecz z jakiegoś niezrozumiałego powodu nad tym miejscemzaczęła się unosić aura sanktuarium.Stał przed nagrobkiem z imieniemSarah, czując niewytłumaczalną potrzebę powiedzenia czegoś.Tu spoczy-wała prawdziwa Sarah.Tu znajdował się punkt wyjścia rozwiązania tajem-nic otaczających Kompanię Ramseya.Jej członkowie znalezli się na drodzehuraganu, którego furia narastała od wielu lat.Duncan przyklęknął i zacząłwyrywać chwasty wokół podstawy nagrobka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]