[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie zapominaj, żechodzi o życie i godność twojego biskupa, namiestnika Bożego na ziemi.Amy spuściła głowę. Zrobię, co będę mogła obiecała bez większej nadziei. Niech Bóg cię błogosławi i prowadzi, moje dziecko.Klerk Roberta przekazał mu list od Amy w dniu, w którym został odznaczony OrderemPodwiązki.Właśnie odwiesił na oparcie krzesła pasek niebieskiej jedwabnej materii iodstąpił krok do tyłu, żeby mu się lepiej przyjrzeć, kiedy za jego plecami w uniżonej poziestanął sługa.Robert niecierpliwym gestem odebrał z jego rąk list, przebiegł wzrokiemwiadomość, po czym rzucił papier na stół i zaczął wkładać nowy dublet. Odpisz jej mówił równocześnie do klerka że jestem teraz bardzo zajęty i żeprzyjadę, jak tylko będę mógł. Chwilę pózniej był już przy drzwiach.Zamarł z ręką naklamce, uświadamiając sobie, że to co czytał, musiało wyjść spod ręki Amy.Napisała doniego własnoręcznie, wcześniej poświęciwszy godziny całe na naukę sztuki kaligrafii.Poznać to było po literach koślawych, jakby stawianych przez dziecko. Wspomnij też otym, że bardzo mnie cieszy, iż pisze do mnie sama, bez niczyjej pomocy, i dołącz do listumały mieszek z pieniędzmi, które może wydać na nową parę rękawiczek czy cokolwiekinnego, na co ma ochotę.Był już za progiem, gdy ogarnęło go poczucie, że powinien uczynić dla Amy coś więcej,jednakże właśnie w tym momencie rozległ się dzwięk trąby herolda obwieszczającegorozpoczęcie turnieju.Nie miał teraz czasu. Możesz jeszcze dopisać, że postaram się przybyć jak najprędzej dorzucił.Turniej odbył się z całym przepychem, za jakim przepadała Elżbieta.Przebrani w kostiumy i skryci za maskami rycerze wyśpiewywali na jej cześć hymnypochwalne i improwizując, na gorąco układali nowe strofy, dwórki wspierały modlitwamiswoich wybranków, obdarowując ich przed potyczką odpiętą z sukni szarfą, tak że każdyuczestnik nosił na sercu kolory swej damy.Królowa powiewała białą jedwabnąchusteczką, nachylając się nad balustradą, aby życzyć sir Robertowi szczęścia, gdy stanąłtuż pod lożą, by oddać jej hołd.Niby przez przypadek chusteczka wyślizgnęła się jej z dłoni.Dudley zauważył ją w porę,zanim wychwyciło ruch najbystrzejsze oko gapiów, spiął konia ostrogami i wierzchowiec przyuczany do szybkich zwrotów podczas walki wykonał błyskawiczny obrót, tak żejego pan zdołał pochwycić płatek śliskiej materii w locie. Dziękuję! zawołała do niego Elżbieta, już odszukując wzrokiem pazia, który byodebrał chusteczkę od sir Roberta.Dudley, trzymając jedną ręką wodze wielkiego, niełatwego do osadzenia w miejscurumaka, drugą podniósł przyłbicę i przyłożył chusteczkę do ust.Poróżowiała na twarzy Elżbieta patrzyła na to bez słowa, z wrażenia zapomniałaprzemówić do wezwanego spojrzeniem pazia, nie zażądała od kawalera Orderu Podwiązkizwrotu upuszczonej własności ani nawet nie zbyła jego gestu śmiechem, jak by najpewniejzrobiła, gdyby chodziło o zwykły dworski flirt. Czy wolno mi będzie ją zatrzymać? zapytał. Skoroś już ją złapał. odparła, przywołując się do porządku.Robert ściśnięciem ud zmusił ogiera, by podszedł bliżej balkonu. Dziękuję, moja królowo, że zechciałaś ją dla mnie upuścić powiedział. Upuściłam ją niechcący odrzekła. Lecz ja pochwyciłem ją celowo! krzyknął, patrząc na nią płonącymi oczyma.Moment pózniej włożył białą chusteczkę pod napierśnik, by spoczęła wprost na jego sercu,okręcił się na koniu, który zdawał się pod nim tańczyć, i udał na drugi koniec szranków.Turniej trwał całe popołudnie w wyjątkowo upalny kwietniowy dzień, toteż wszyscy zulgą powitali nadejście chłodnego wiosennego wieczora, kiedy to heroldzi zadęli w trąbki,ogłaszając zakończenie zawodów i zaproszenie na spływ barkami, przeznaczone tylko dlawybranych gości.Londyńczycy, którzy od dawna wiedzieli o planowanej atrakcji, pokupowali,popożyczali i powypraszali wszelakiej maści łodzie, łódki i łódeczki, co kto mógł, itłumnie wylegli tym razem nie na ulice miasta, lecz na wody Tamizy.Rzeka zdawała sięgęsta od ludzkiej masy niczym rynek w dzień targowy.Wszędzie dokoła łopotały wesołobarwne proporce, a na co trzecim pokładzie znajdował się flecista bądz lutnista, tak żedzwięki muzyki zderzały się w powietrzu, odbijając się od burt łodzi i w zniekształconejformie docierając do brzegu.Najjaśniejsza pani płynęła na najokazalszej barce królewskiej, na której znalezli się też:Katarzyna i Franciszek Knollysowie z córką Letycją, Mary i Henry Sidneyowie, kilkadwórek i panien dworskich oraz oczywiście Robert Dudley.Tuż obok ich barki płynęła łódz z muzykantami.Tęskne nuty miłosnych pieśni niosły sięnad wodą, kontrapunktowane delikatnym uderzaniem w bębny, które nadawało rytmwioślarzom.Słońce kryło się za horyzont pośród czerwono-złotych chmur zawieszonychnisko nad widnokręgiem, kładąc długie cienie nad Tamizą, znad wody podnosiła się cienkamgła, jak gdyby nawet natura chciała wziąć udział w przedstawieniu, prokurując wizjęAvalonu.Elżbieta oparła się o złocony reling barki i spoglądała to na leniwe, rozbijające się bezkońca fale, to znów na panoramę reszty łodzi podążających ich śladem burta w burtęwieloma rzędami, to wreszcie na poruszające się na wietrze lampiony, czysto odbijającesię w przejrzystej wodzie.Robert podszedł do niej i stali tak ramię przy ramieniu przezdługą chwilę, chłonąc całymi sobą widoki, które rozpościerały się przed ich oczyma. To był najbardziej udany dzień w moim życiu powiedziała w którymś momencieElżbieta.Na tę krótką chwilę ciągle napięcie magnetyzujące ich ciała ścichło i ustąpiło.Robertuśmiechnął się w odpowiedzi uśmiechem starego przyjaciela. Cieszy mnie to rzekł po prostu. Pragnę życzyć ci wielu tak samo dobrych dni wczekającym cię długim życiu.Byłaś dla mnie bardzo wspaniałomyślna i chcę ci też za topodziękować.Odwróciła się i obdarzyła go ciepłym uśmiechem.Byli tak blisko siebie, że jego oddechporuszał kosmykiem jej włosów, który wymknął się spod zdobionego perłami obcisłegokornetu. Wciąż masz moją chusteczkę szepnęła. Wciąż masz moje serce odszepnął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]