[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Głazy przed nimrosły, rosły, stawek mu się zaświecił popod olbrzymią mroczną górąKończystej gwiazdami odbitymi i tak zapadł poza nią, jak ptak,kiedy w dolinę zleci.Szedł dalej.Na rano, na świtanie spojrzy na ziemię swoją, na Polskę.Poczęło słońce świtać.- Hej! Kieby ino gmły nie było! Hej! Kieby ino grnły nie było!Cobyk by raz jesce ten świentom ziemecke uwidział przed śmierz-ciom!.Bo ani jus nie wiem, cy sie wróce.- szepce do siebie Tomek.Ale na Liptowie czysto, będzie tak i nad Polską - jasno.Wiatr się zerwał poranny, zarzucił Tomkowi włosy na oczy, zalałmu je pot.Zimny prąd go przebódł przez piersi i ramiona, musibyć już na przełęczy.Odgarnia włosy ręką, przeciera oczy ha!.przed oczyma jego stoi czarna ściana skały Garłucha, która tu światzamyka.Nie widać za nią nic.Patrzy Tomek z rozpaczą - na próżno.Na prawo, na lewo niedo-stępne, skrzesane igły %7łelaznych Wrót, przed nim przepaść i pozanią czarna, niewzruszona ściana Garłucha; zwaliła mu się na oczyjak noc.- Hej! - jęknął.- Takieście to wy wej, %7łelazne Wrota?!.109Kazimierz Przerwa-TetmajerJAK SI MICHAA AOJAS POWIESIAZej ta było, jako było, a co bedzie, som Bóg wie!.Tak mówiłMichał Bulczyk Chowaniec Aojas Kośla z Kośnego Hamru.A potemsobie zaśpiewał:Ej hłopiec jo, hłopiec juhaskiej natury!Ej jak se podpijem, podskocem do góry!I podskoczył.Idzie, cała dolina jego, bo jest mocno pijany.Tu więc o pień zawa-dzi, tam kamień kopnie, raz na prawo, raz na lewo, tu się chybnie.taro przetoczy - i tak cała dolina jego.A księżyc się patrzy spozaGoryczkowej Czuby i przysiągłbyś, śmieje się bezkurcyjo.- Hej, dobrze ci sie hań prześmiewać tamstela! Kiebyk cie hawblisko miołl Wypoliłbyk ci też w ten świeconcom kufe!Tak powiada Michał Aojas i łup bokiem o pniak smrekowy.Utra-pione te perci od Kalatówek do Kondratowej, tyle na nich smreków,jak czego dobrego.- Las! Wiera mi tes! Cyk go siał abo co?! Stanął, zatrzymał się,poprawił kapelusz, odwiódł pięść, ale wesoło.- Co? Cy jo nie jest Mijał Bulcyk Howaniec Aojas Kośla z KośnegoHomru? Co? Mozek nie jest? Co?!Ale mu się nikt nie sprzeciwił.Posłuchał chwilę, poczekał, jak naśmiałego chłopa przystało, nikt się jednak nie odzywał.Więc po-prawił jeszcze raz kapelusza i kroczył dalej, pogwizdując.A potemsobie przytupnął i zaśpiewał:Spodobały mi sie u zajonca us-i,u jelenia rogi, u dziewcyny nogi!110Na skalnym PodhaluPo chwili rozpoczął monolog:- Upiłek sie.Nie ma co pedzieć.Upiłek sie.Ale bez cok sie upił?Bez niebłogosławieństwo boskie.E dy jo se pijem i to mi nie skodzi!Pudem dołu drogom, Pon Bóg mi nagodzi!.E, mnie by ta Pon Bóg kie nagodzieł! Onacyłek ta, jakok móg, icozek wyonacył! G.!Hej nic, ino to!Woroł mi sie.Bezera! Wrodoś!.Woroł mi sie.Zaoroł mi nagroniku mało rahować by pół morgu.Głobiś! Nie tak hłopcy, alekiebyk go haw spotkoł! Doroz by spod na ziem!Woroł mi sie.Cos mu bedem robieł? Pudziemś do prawa? Cyksie nie prawocieł bez półcworta roku pokrony tego gruntu po cioce?Cozek wyprawocieł?Styry dudki dala, coby tańcowała -Styry dudki wzieni, ona stoi w sieni!.Telo mos!A jesce to nic, co mi sie woroł, ale s tom sopom! Przecie, kie mijom wiater przyniós, to sopa moja! Som Pon Jezus pedzioł: Bier,Mijale, co Bóg daje! Wiater prasnon sope na moje, to sopa moja!Bo jakos beło? Prziseł wiater halny od wierhów i przeniós sopez Frankowego pola na moje.Tak my mieniali: jemu ostoł plac pu-sty po sopie, a mnie urosła sopa na pustem.Cy jo jest temu wino-waty? Nie jo robieł ze sopom, ba wiater.Co on mo teroz narabiaćse mnom? Bił mnie tak, co sie widziało, ze mi zyły wytardze.A josopy bronieł, bo mi Pon Bóg sope tak, jako z nieba spuścić.Cozekwybronieł? G.!Skarzyłek.Ej bajto! Oni by ci co kie prziznali! Ani mu za ten bitkenic nie wsuli, bo, pado, swojego bronił.Juzci swojego! Kie na moimgruncie stało! Ba!111Kazimierz Przerwa-TetmajerStryła im do boku s takom sprawiedliwościom! Drzewiej nie byłonijakik sądów, beło lepsi.Stryła im maciery!Ej! Pirwejek se śpiewoł, teraz płakać muse,co jo sie tak marnie poniewierać muse!.Heba sie obwiesić abo co.Wselikniejako progował na świecie -ej! kabyś ta!.Tu Michał Aojas Kośla rozrzewnił się nad sobą i łzy mu napłynęłydo oczu.Co jo sie tak mamie poniewierać muse!dodał żałośnie.- Abo baba.Siute stworzenie zawdy diabli pote! Uwa-rzi ci, opierecie, prowda, ale ci tes da siustu, nie bój sie!Kiebyk ino kielusek wypieł, jus wie! Teli nos mo! Przyńde du domu -bełł mie w łeb! Kieby ino pieńściom, ale co dopadnie.Ty huncfucie! tyłajdoku! A dy przecie Pon Bóg tak stworzeł gorzołke, jako i świenconomwode.Syćko Jego i z Jego miłosiernej ręki, z mocy nowysej pohodzi.Bógmiełosierny, coby sie opiekował s nami do samej śmierzci, pokiel niepomremy.W imie Ojca i Syna i Duha Swientego, Ojce nos, wtoryś jestw niebiesiech, świenć sie Imie Twoje.Tu się Michał Kośla mocno zatoczył, wpadł na jakiś wykrot i siadłna nim, między korzenie.Niedługo począł przytupywać, przykiwy-wać głową i przyśpiewywać:Diabła zjadło z buciskami,kiedy mie tak uciskały!Jak sie weznem do ozprawy,ozpierem je popod ławy!Gwiznął po juhasku, aż zaleciało gdzieś w Kondracką Kopę.Hejze ino po francusku!Trzimajze jom na łańcusku!112Na skalnym PodhaluDiabliz ci jom utrzimajom,kie sie jej tak napirajom!Rozśmiał się i ze strasznym już temperamentem, waląc obupiętami w ziemię i przykiwując głową jak opętany, śpiewał corazsiarczyściej:Jo se ligom pod kolibom,przijdze ku mnie, gęby ci dom!Gęby ci dom, gęby ci dom,jesce ci sie na co przidom!Nie mógł już wytrzymać, zerwał się z miejsca, świsnął przez zębyraz.dwa, przechylił głowę w dół, przycisnął kapelusz ręką, tupnąłnogą i hyc krzesać drobnego, piętą o piętę, obu piętami w powietrzu.Tak sobie trafił nutę pod nogę, jak mało kiedy sam Szymek Krzyśutrafi! Krzesze i krzesze, aż mu żwir pod kierpcami skrzypi - małotego! Po hajducku!Hej ni mas to.jako zbój!Padnie listek, to sie bój!.Nosi się koło ziemi, podskakuje, co podskoczy, to się wytnie rę-kami w pięty, hyc na lewo, hyc na prawo, tylko kapelusz przyklepieręką, hujt, hujt przez zęby, aż się cały zapocił.Tupnął nogą na za-kończenie i dłonią uderzył w ziemię, aż jękło:- Cy jek nie tonecnik?! Piersy we świecie? Co?! Ale mu nikt nieprzytwierdził, a natomiast żmija zgryzot znowu zaczęła mu pełzaćpo piersiach.Tańcuj! Tańcuj! - myśli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]