[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Słuchaj, sukinsynu  powiedział Trace. Nieżyczę sobie, aby coś takiego, co dziś miało miejsce,kiedykolwiek się jeszcze powtórzyło.Wieczoremlecę do Waszyngtonu.Jeżeli w czasie mojej nieobe-cności spadnie Honor chociaż jeden włos z głowy,będziesz za to odpowiedzialny. Palcem wskazują-cym dzgnął prawnika w pierś raz, drugi i trzeci. Słyszysz, co mówię? Radzę ci być bardzo, ale tobardzo grzecznym.W przeciwnym razie pożału-jesz, że się narodziłeś. Ostatnie słowa wypowie-dział niemal szeptem.Hastings Lawrence zbladł. Jak śmiesz!  oburzyła się Erin. Jakimprawem.Zerknęła na J.J., sprawdzając jego reakcję nagrozbę, jaką Trace rzucił pod adresem jej narzeczo-nego.Nogi się pod nią ugięły, kiedy zobaczyłagrymas na obliczu ojca.Starzec wpatrywał się w niąz niezadowoleniem. Zamknij się  warknął Trace, nie patrząc nanią.Trzęsła się z �sciekłości.Nie była przyzwycza-jona do takiego traktowania.  Nie masz prawa mi rozkazywać!  zawołała. Słusznie  przyznał Trace. Nie mam.Dlategotę wątpliwą przyjemność zostawię twojemu ojcu.Rzuciwszy Hastingsowi ostrzegawcze spojrze-nie, zgarnął teczkę i opuścił gabinet. Zamknijcie drzwi  polecił J.J.Hastings czym prędzej spełnił życzenie starca.Przed rezydencją Malone ówrównież czekał tłumdziennikarzy, których zainteresowała wiadomośćo odnalezieniu się porwanej w dzieciństwie wnuczkiJ.J.Malone a.Nie zwracając uwagi na prośbyo wywiad oraz wykrzykiwane pytania, Honor zapła-ciła za taksówkę i szybko wbiegła do domu.Tego sięnie spodziewała.Z drugiej strony, gdyby wcześniej,jeszcze przed wyjazdem z Teksasu, pomyślała, jakiemogą być konsekwencje jej zaskakującego powrotuw rodzinne strony, wszystko mogłaby przewidzieć.Wewnątrz panowała dość ponura atmosfera.Zwykle Trudy otwierała drzwi i witała domowni-ków, teraz zaś siedziała w bibliotece przygnębionawiadomością, że jej jedyna siostra, mieszkającawośrodku dla emerytów w Denver, miała poważnywypadek.Trudy czuła się rozdarta: z jednej stronypragnęła pojechać w odwiedziny do siostry, z dru-giej zdawała sobie sprawę z kłopotów, jakie w naj-bliższym czasie czekają Malone ów.Widziała w te-lewizji scenę przed restauracją, więc nie dziwiłyjej hordy fotoreporterów przed domem.Z tego wszystkiego miała ochotę się rozpłakać.W końcutak też zrobiła.Honor wzięła sprawy w swoje ręce.Zadzwoniłana lotnisko, zarezerwowała dla Trudy bilet doDenver, pomogła się jej spakować, po czym we-zwała taksówkę. Nie wiem, co na to wszystko powie panMalone. Gospodyni stała w oknie i wypatrywałataksówki.Co jakiś czas pociągała nosem. A ja wiem  odrzekła Honor. %7łyczyłby cispokojnego lotu i poprosiłby, żebyś zadzwoniła, jakdotrzesz na miejsce.Ja też o to proszę.Zadzwoń,Trudy.Słyszysz? A o nas się nie martw. Namoment zamilkła. Umiem gotować.Bóg świad-kiem, że miałam niezłą szkołę, więc na pewno niezagłodzę dziadka.A jeśli chodzi o to  wskazałabrodą w stronę okna  wkrótce sobie pójdą.Wyda-rzy się kolejny skandal i o mnie wszyscy zapomną. Może  mruknęła gospodyni, zawstydzonawłasnym mazgajstwem. Ale ja cię na pewno niezapomnę, kochanie  oznajmiła z głębokim przeko-naniem. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.Niebyłam w stanie podjąć żadnej decyzji. Nic dziwnego. Honor uścisnęła starszą ko-bietę. Często się tak dzieje, kiedy człowiekaspotyka nieszczęście.Wiem, co mówię.Trudy pokiwała wolno głową, jakby zaskoczonamądrością dziewczyny, po czym ponownie wytarłanos.  O, przyjechała taksówka. Skierowała się dodrzwi. Obiecuję, że zadzwonię.Honor obserwowała, jak taksówkarz zręczniewymija ludzi i samochody zaparkowane przy wjez-dzie na teren posiadłości.Po chwili znikł jej z polawidzenia.Spoglądając na furgonetki z antenami na dachu,na dziennikarskie hieny i zaciekawionych gapiów,nie wytrzymała napięcia i wybuchnęła płaczem.Boże, mamusiu! W coś ty mnie wpakowała!Trace z piskiem opon skręcił w podjazd prowa-dzący pod rezydencję.Nawet nie zwolnił na widokokupujących ulicę dziennikarzy i fotografów z potę-żnymi aparatami, którzy czekali na to, by pstryknąćzdjęcie zmartwychwstałej dziedziczce.Ignorującich zdumione miny i gniewne okrzyki, podjechałpod same drzwi.Były zamknięte.Zadzwonił raz i drugi.Cisza.Skierował się w stronę drzwi kuchennych.Te naszczęście dały się otworzyć, za to Trudy, którazawsze kręciła się w pobliżu, nagle gdzieś zniknęła.Na miłość boską, co się porobiło? Honor! Honor!  Jego głos niósł się echem pocałym domu.Zajrzał pośpiesznie do wszystkich pokoi na dole.Nikogo nie znalazł.Obie z Trudy jakby wyparowa-ły.Do sprawdzenia została tylko sypialnia.Jeżelitam też nie znajdzie Honor, dzwoni do J.J., a potem na policję.Gdyby po obejrzeniu migawki w telewi-zji postąpił tak, jak mu kazał instynkt, wszystkowyglądałoby teraz inaczej.Honor potrzebuje ochro-ny.Ruszył na górę, pokonując po dwa stopnie naraz.Przewróciła się na wznak, wierzchem dłoni otar-ła łzy, po czym  słysząc, jak ktoś ją woła  pode-rwała się z łóżka.W dochodzącym z dołu głosiewyczuwała zdenerwowanie, ale brzmiał zbyt cicho,aby mogła stwierdzić, kto jej szuka.Zataczając się,doszła do drzwi.Otworzyła je w chwili, gdy Tracepokonywał ostatnie dwa stopnie.Dzięki Bogu!  pomyślał na widok dziewczyny,a potem serce ścisnęło go z bólu.Płakała! Trace?  spytała cichym, drżącym głosikiem. Skarbie, co ci jest? Dobrze się czujesz?Wzięła głęboki oddech.Z jej oczu trysnęła nowa fontanna łez. Nie.To jedno słowo wystarczyło.Zgarnął ją w ramio-na. Kochanie, gdzie Trudy? Pojechała do siostry, która miała wypadek.Popatrzył na jej smutne, szare oczy, na ustawykrzywione w podkówkę, na pełen rezygnacjiwyraz twarzy.Nie mógł tego znieść.Wziął ją naręce i wniósł z powrotem do sypialni, nogą zatrzas-kując za sobą drzwi. Odwiozę cię do domu. Te słowa pragnęła usłyszeć.Stanowiły najlep-szy dowód jego uczuć.Bardziej mu zależało najej szczęściu niż na własnej pracy.Trudno, niepoleci do Waszyngtonu; odwiezie Honor do Tek-sasu.Zaciskając wokół niej ramiona, podszedł dołóżka i usiadł.Trzymał ją na kolanach, gładził powłosach, szeptał czule do ucha, uspokajał.Powoliwypełniał ją żar.I nagle zdała sobie sprawę, żedomem jest nie miejsce, lecz bliskość drugiegoczłowieka.%7łe właśnie w objęciach Trace a czuje sięjak w domu.Przywarła ustami do jego szyi, tuż przyobojczyku, gdzie pulsowała tętnica. Och, Trace.Mój dom jest tam, gdzie jesteś ty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Sharon J. Smith The Young Activist's Guide to Building a Green Movement and Changing the World (2011)
    Zdrowo jeœć żywnoœć i substancje lecznicze od a do z Michael Sharon
    Klejzerowicz Anna List z Powstania
    Bagley, Desmond List Vivero
    Shinn Sharon Żona zminennokształtnego
    Makuszyński List z tamtego œwiata
    Kendrick Sharon Œlub w Neapolu
    Rybałtowska Barbara Bez pożegnania 04 Mea culpa
    Boccaccio, Giovanni Decameron
    Hughes Karen Rod Coltonow 09 Wizjonerka
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sspmechnica.xlx.pl