[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Masz teraz przed sobąprawdziwie przedpotopowy okaz.Jestem dziewicą.94RS ROZDZIAA SZ�STYJay wpatrywał się w nią w osłupieniu.Zoe miała przymknięteoczy.Wyglądała na śmiertelnie zmęczoną.Ale nie pijaną.Oczywiście, dziewczyna mogła postradać zmysły, ale przecież.- Czy to znaczy, że nie dotknął cię dotąd żaden mężczyzna? -zapytał z wahaniem.Na twarzy Zoe pojawił się zmęczony uśmiech.- Coś w tym sensie.Jay przyjął jej uśmiech z uczuciem ulgi.Zoe nie wyglądała nawariatkę, wydawała się raczej speszona.Konsekwentnie unikała jegospojrzenia.Taka cudowna kobieta.Zabawna.Wrażliwa.Nie, niemogła być dziewicą.Nie w wielomilionowym Londynie na początkudwudziestego pierwszego wieku.Zoe zauważyła jego niedowierzanie.- Nie wierzysz mi, prawda? Ale to prawda, przysięgam nawszystko.- Aha.- Dziwne.Bardzo dziwne.- Dlaczego mówisz o tymwłaśnie mnie?- Należę do osób, które wysłuchują zwierzeń innych.Mamopinię dziewczyny, która sobie ze wszystkim radzi.To inni mająproblemy.Ja nie.95RS - Rozumiem.- Nie przekonała go, ale nie chciał jej płoszyć.Pragnął, by mu zaufała.Sam się dziwił, dlaczego tak bardzo mu natym zależy.Zoe zaśmiała się smutno.- To śmieszne, że mówię o tym właśnie tobie.Pamiętam, jakmnie ostrzegałeś przed zażyłością w naszych wzajemnych stosunkach.- Nigdy nie twierdziłem, że nie wolno ci opowiadać o swoichproblemach.- Naprawdę? - Oczy Zoe miały dziwny wyraz.- Ale przecieżkiedy mówisz komuś o sprawach, o których nie powiedziałabyśreszcie świata, można to uznać za początek zażyłości.- Kiedy cię ostrzegałem przed zażyłością, miałem przedewszystkim na myśli wysyłanie do mnie elektronicznych liścików omiłosnej treści i zdejmowanie ze m-nie ubrania.Dopóki trzymasz ręceprzy sobie, możesz mi opowiadać, o czym tylko chcesz.- To naprawdę nie ma sensu.- Zoe potrząsnęła ze smutkiemgłową.- To bardzo nieprofesjonalne zwierzać się pracodawcy.Możnato potraktować jako powód do zwolnienia z pracy.Jay zauważył ze zdziwieniem, że od wielu godzin nie myśli oZoe jako o swojej pracownicy.Jej ostatnie słowa wywołały w nimjednak pewien niepokój.- Czy zamierzasz zrezygnować z pracy u mnie?- Nie, oczywiście że nie - odpowiedziała zaskoczona.- Lubięswoją pracę.Nawet się zastanawiałam, czy miałabym szansę na stałezatrudnienie.- Przerwała gwałtownie i dodała przepraszającymtonem: - Wybacz.Plotę dzisiaj same głupstwa.96RS Zerwała się z ławki i opuściła na moment jaskrawo oświetlonąpoczekalnię.Jay nie powiedział ani słowa.Poczuł jednak ulgę, że Zoe niezamierza odejść z firmy.Owszem, była bardzo dobrympracownikiem, ale czy kiedykolwiek wcześniej wstrzymywał oddechna wiadomość, że któryś z jego podwładnych chce złożyćwymówienie?Po kilku minutach Zoe wróciła.Pomimo zmęczenia wyglądałabardzo ponętnie.Patrząc mu prosto w oczy, powiedziała oficjalnymtonem:- Bardzo cię przepraszam.To nie jest właściwe miejsce aniwłaściwy moment na rozmowy o pracy.Jay nie pokazał po sobie, jak bardzo go ucieszyła wiadomość opozostaniu dziewczyny w firmie.Nie pokazywał uczuć, które jegosamego wprawiały w zakłopotanie.Zamiast tego odpowiedział zczarującym uśmiechem:- Zgadzam się z tobą.O pracy należy rozmawiać w biurze.A teraz porozmawiamy o tobie i twoim wyznaniu, dodał wduchu.Właśnie te słowa miał na myśli.Zoe odebrała jednak jegowypowiedz jako naganę.- W porządku - powiedziała oschle.W holu pojawił się lekarz z pielęgniarką.Teraz było już zapózno na dalsze wyjaśnienia.Okazało się, że zapadła decyzja opozostawieniu Banany w szpitalu na dwadzieścia cztery godziny, wcelu obserwacji.97RS Jay pokiwał ze zrozumieniem głową.- A co potem? Czy trzeba się nią będzie zaopiekować? Lekarzzachichotał.- Potem będzie miała prawdopodobnie potwornego kaca.Aleprzeżyje to.Zatrzymamy ją w szpitalu tak na wszelki wypadek.Jay wyjął swoją wizytówkę.- Proszę się ze mną skontaktować, jeśli zajdzie taka potrzeba.Chciałbym zawiadomić jej rodziców, gdyby coś złego się działo.Oczywiście mam nadzieję, że do tego nie dojdzie.Pielęgniarka popatrzyła na jego wizytówkę.- A więc nie jest pan jej partnerem?- Nie.Byłym pracodawcą - odpowiedział krótko.-I dodał: -Proszę nie oczekiwać ode mnie, że będę ją trzymał za rękę iprzykładał zimne okłady na czoło.Jeśli będzie potrzebowała opieki,poniosę wszystkie koszty.Ale na tym kończy się mojaodpowiedzialność.Pielęgniarka wyglądała na nieco zszokowaną, jednak lekarzzaśmiał się ze zrozumieniem.- Niech się pan nie martwi.Nie będzie takiej potrzeby.Proszęzadzwonić jutro, to sama z panem porozmawia.- Czy możemy ją teraz zobaczyć?- Jeśli państwo sobie tego życzą.Proszę za mną.Na widok JayaBanana wydała rozpaczliwy krzyk.- Och, zabierz mnie do domu! Proszę! Tak bardzo pragnę zdjąć zciebie ubranie.- Wyciągnęła w jego stronę ręce.98RS Zachowanie Banany wprawiło wszystkich w osłupienie.TylkoJay pozostał chłodny i opanowany.- Uspokój się, Barbaro.Już to przerabialiśmy.Ty chcesz, a jamówię nie.Nie będziemy o tym więcej dyskutować, dobrze?Banana jęknęła jak zawiedzione dziecko.Pielęgniarka zwymuszonym uśmiechem na ustach starała się ją uspokoić.Jaypopatrzył wymownie na Zoe.- No cóż.Chyba już czas wracać do domu.Zoe pożegnała Bananę, która ją kompletnie ignorowała, iopuściła w towarzystwie Jaya szpital.- Muszę teraz znalezć przystanek autobusowy, bo.Jay niepozwolił jej dokończyć zdania.- Chyba nie myślisz, że pozwolę ci samej wracać do domu?Odwiozę cię.- Czym? O tej porze?Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawiła się przednimi taksówka.Zoe przyglądała się jej w zdumieniu.Westchnęła.- Masz magiczne zdolności? - zapytała.- Nie - roześmiał się.- Jestem tylko szczęśliwym posiadaczemtelefonu komórkowego.- Otworzył jej szarmancko drzwi samochodu.- Dokąd jedziemy?Podany przez nią adres trochę go zaskoczył.- Myślałem, że mieszkasz w północnym Londynie.Zoe wyczułajego zdumienie.99RS - Zgadza się, jednak kiedy wracam z całonocnej imprezy, nocujęu znajomych z centrum Londynu.%7ładen szanujący się taksówkarz niepojedzie po północy do Muswell HM.- Aha.Na tylnym siedzeniu taksówki było mnóstwo miejsca.I chociażZoe nie kuliła się ostentacyjnie w kącie samochodu, to jednak dbała obezpieczną odległość pomiędzy nią a Jayem.Jay nie był tym zachwycony.- Wyluzuj się - powiedział.- Nie wyrzucę cię z pracy tylkodlatego, że mnie przypadkiem dotkniesz.- Co za ulga - odparowała.- Czy mogę to dostać na piśmie?Jay uśmiechnął się w ciemności.To była wreszcie ta Zoe, którąznał.Zadziorna i wojownicza.- Potwierdzenie będzie leżało na twoim biurku w poniedziałekrano.A teraz powiedz mi, do czyjego mieszkania jedziemy.- Och, do Suze.Jest moją najlepszą przyjaciółką.Znamy się oddziecka.To ona cię zaprosiła na nasze urodzinowe przyjęcie.- Tak, pamiętam.- Było to głupie, ale Jay nie mógł zaprzeczyć,że odczuł ulgę, kiedy okazało się, że przyjacielem Zoe nie jestmężczyzna.- Czy Suze jest w domu? - zapytał.- Wątpię.Pewnie wyjechała gdzieś z Hermannem.O ile sobieprzypominam, wspominali coś o Paryżu.Taksówka zatrzymała się na końcu cichej ulicy przed solidniewyglądającym domem z czerwonej cegły.Okna mieszkania Suze byłyciemne.100RS Zoe wyciągnęła do Jaya rękę.- Dziękuję za podwiezienie do domu.Dobranoc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    CHRYSTUS JAKO SENS ZYCIA ks Czeslaw Stanislaw Bartnik id
    Kraszewski Józef Ignacy Boża czeladka Pozory spokojnego życia
    Lerum May Grethe Córy Życia 29 Na Koniec Œwiata
    Lerum May Grethe Córy Życia 02 Księga Marii
    Kingston.K. Feng shui. Jak pozbyć się bałaganu ze swojego życia
    Bausch Richard Dwa życia, dwie miłoœci
    Moen Bruce Podroze Do Zycia Po Smierci(2)
    20. Pasja życia Rosemary Rogers
    Carter Janice Tamte plaże, tamte dni
    Mauricio Solaun U.S. Intervention and Regime Change in Nicaragua (2005)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • fashiongirl.xlx.pl