[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jesteś pewien, że nie masz nic przeciwko spaniu napodłodze? - spytała.Odwrócił się szybko.W uszach zadudniła mu krew pobudzona nadzie-ją.Czyżby oferowała mu miejsce obok siebie w łóżku?No wiesz, ja też mogę tam spać - dodała szybko.Powiedziałem, że będę spać na podłodze.Koniec dyskusji - mruknąłRyan, usiłując opanować uczucie zawodu.W policzku Sunny znów pojawił się figlarny dołeczek.- Masz.Może to ci pomoże.- Rzuciła na fotel niewielki,scandalouszszyty z kawałków koc.Poznał koc.Kupił go dla niej na górskim jarmarku dziesięć lat temu.Jego pierwszy podarunek.Przez całe tamto lato leżeli na nim w wyso-kiej, letniej trawie.w oddalonych miejscach, skryci przed wzrokiem ibabci O1ivii, i służby.Spojrzał jej w oczy.- Jest.ciepły- szepnęła, jakby się tłumacząc.-A.a ja-wiem, jak zimno potrafi być tu w nocy.Nawet w maju.Zapewne powinien przyjąć to wyjaśnienie.Po cóż by inaczej zachowy-wała przez dziesięć lat stary koc i woziła go z sobą? A może chciałapamiętać? Ryan mógłby przysiąc, że odczytuje to w jej oczach, drżeniuwarg, w rumieńcu.Przeniknęło go głębokie zadowolenie.Ostatecznie topod jego kocem kuliła się w zimne noce, w jego domu będzie mieszkać,zjego duchem będzie spać.Odetchnął głęboko i odwrócił wzrok.Nie możesz jej mieć, upomniał sięsurowo.Nie wolno ci jej pragnąć.Ona oznacza kłopoty przez duże K.Ale pózniej, gdy już leżał na podłodze, a pod sobą miał jedynietiywan istary koc, zastanawiał się, co Sunny do niego czuje -jeśli w ogóle co-kolwiek.Szczupłe, umięśnione ramię wsunęło się między piersi Sunny i przycią-gnęło ją do leżącego za nią ciepłego męskiego ciała.- Mmmmm - zamruczała i wtuliła się mocniej, bardziejintymnie, z przyjemnością stwierdzając, że mięśnie mężczyzny natychmiast się napięły, a uścisk wzmocnił.Ciepła dłoń objęła jej pierś; Sunny poruszyła biodrami, uświadamiającsobie także, że jej koszula nocna podwinęła się aż do pasa, a nagie nogisą splecione, z innymi, silnymii umięśnionymi.Ani przez chwilę, nawet w tym niewyraznym półśnie,Sunny nie miała wątpliwości, kim jest leżący z nią w łóżku mężczyzna,tylko jeden pojawiał się w jej snach.Tylko jeden budził w niej takiepożądanie.Brzęczyk telefonu wyrwał ją ze snu.Otworzyła oczy.Cosię dzieje? Jest w łóżku z Ryanem! Gwałtownie wyzwoliła sięz jego objęć.Niemal wypadając w pośpiechu z łóżka, zapaliłanocną lampkę i odwróciła się, by spojrzeć na niego z obu--rzeniem.scandalousWciąż mocno spał.Drżąc na całym ciele, odebrała telefon.Zamówionebudzenie - szósta rano.Odkładając słuchawkę, odwróciła się i uderzyłaRyana w mocne, opalone ramię.Wstawaj! - zażądała wściekłym głosem.Powoli otworzył oczy.Co, do diabła.?Co ty robisz w tym łóżku?Ryan uniósł się na łokciu i przeciągnął dłonią pó zaroście.Coś nie tak?Powiedziałeś, że będziesz spać na podłodze!Ta podłoga to koszmar.A fotel wcale nie jest lepszy.- Opadł na po-duszki i jęknął chrapliwie: - Wracaj do łóżka, Sunny.Nigdy w życiu! - oświadczyła zdecydowanie.Sekundę czy dwie pózniej otworzył szeroko oczy.Wszelkie ślady snuzniknęły.Powoli objął ją spojrzeniem.I choć jej zielona koszula nocnanie była bynajmniej przezroczysta, Sunny skrzyżowała przed sobą ra-miona, by ukryć twardniejące sutki.Czy to znaczy, że ja.coś.ci zrobiłem? - spytał szeptem, patrząc jej woczy.Owszem.- Uniosła wysoko głowę.Patrzył na nią niedowierzająco.Spłonęła rumieńcem.Ryan zaklął, odrzucił koc i wstał.Nie był nagi, jak sobie wyobrażała,miał na sobie brązowe spodnie od piżamy.Co takiego zrobiłem? - spytał, odwracając się ku niej.Potrząsnęła gło-wą i sięgnęła na fotel po szlafrok.Sunny, czy możesz mi powiedzieć, co zrobiłem?Wolałabym o tym nie rozmawiać.Usiadł ciężko na łóżku i przeczesał palcami potargane włosy.- Przepraszam, Sunny.Do jasnej cholery, Sunny, tak miprzykro.- Wyglądał na wstrząśniętego.- Przysięgam, że spa-,łem.Nie miałem zamiaru.czegokolwiek robić.Dostrzegła w jego oczach głębokie, szczere poczucie winy.Ryan, taksamo jak ona, nie chciał dopuścić do komplikacji.Ta myśl powinna jąpocieszyć - ale nie pocieszyła.- Zapomnij o tym - mruknęła, kierując się do łazienki.Dość głupie słowa, pomyślała.Jak może zapomnieć o czymś,scandalousczego nie pamięta.Ubrany w dżinsy i sztruksową koszulę, Ryan wyszedł na balkon, oparłramiona na żeliwnej balustradzie i patrzył na słońce wschodzące nadBlue Ridge Mountains.Niezwykłość tego spektaklu zawsze poruszałago do głębi.Dziś Ryan nie potrafił jednak zapamiętać się w pięknieprzyrody i oderwać myśli od ostatnich wydarzeń.Przeklinał się w du-chu.Nie miał zamiaru jej dotykać.Ostatnia rzecz, jakiej teraz potrze-bowali, to nieporozumienia.Sprowadziły ich tu interesy - i bez względuna siłę budzących się w nim uczuć, zamierzał zachować oficjalny cha-rakter tej, wizyty.Przesunął się nieco i aż syknął, czując ból w plecach.Spanie na podło-dze okazało się prawdziwą katorgą.W dodatku widok Sunny śpiącejtuż obok pobudził jego wyobraznię i pamięć.Wszystkie intymne chwi-le, które tu dzielili, powróciły, by go prześladować.Zapewne powinien był pozostać na podłodze, ale o piątej rano miał jużdość.Położył się na łóżku, starając się nie dotykać Sunny.Gdy już za-panował nad pragnieniem przyciągnięcia jej do siebie, wreszcie zasnął.A potem obudziła go rozgniewana, oskarżając o niewłaściwe zachowa-nie.Ryan potrząsnął głową.Co takiego zrobił? Sama myśl o różnychmożliwościach sprawiła, że własne ciało znów zaczęło go dręczyć.Dla-czego ona tak ną niego działa? Hormony, cholerne hormony.Drzwi za nim otwarły się i Sunny wyszła na balkon.Nieoderwał wzroku od horyzontu.- Z pozdrowieniami od właścicieli - powiedziała razno,stawiając na stole filiżankę parującej kawy i kładąc gazetę.Po czym też podeszła do balustrady, by podziwiać wschódsłońca.Miała na sobie obcisłe dżinsy i sweterek w kolorze zgaszonego różu.Tego ranka jej oczy były zbyt zielone, a usta nazbyt stworzone do poca-łunków.Opadły go wspomnienia szczęśliwszych chwil, spędzonych natym balkonie.Och, jak uwielbiał ją całować.;.Wymamrotał podziękowanie i uniósł filiżankę z aromatyczną kawą.Słońce tworzyło błyszczącą koronę nąd zarysem gór, ptaki śpiewały,owady bzycząły w ogrodzie na dole, ą lekki wiaterek szeptał w liściachpobliskiego lasu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]