[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czarodziejka uśmiechnęła się ponuro.- Jak sobie życzysz, błogosławiony.- Durgoth prawie słyszał niecierpliwość w jej głosie.- Chcę zobaczyć coś więcej - powiedział, przyjrzawszy się już czarodziejowi.Sydra skinęła głową i podeszła do czary, tym razem szepcząc kilka słów i kreśląc palcem jakieśwzory na powierzchni parującej cieczy.Obraz zmienił się, ukazując tym razem kilka wozówjadących powoli przez spowity śniegiem krajobraz.- Rozpoznajesz, gdzie są? - spytał Durgoth.-Tak - odparła czarodziejka po kilku chwilach przyglądania się.- Na stepach, na południowywschód od Rel Mord.Jest tak, jak mówiłeś, błogosławiony.Tak, pomyślał Durgoth.Zwoje, które Eltanel ukradł z ich komnat, wskazywały na tę drogę.Jeślizmierzali na Przepastne Bagnisko, co było pewne, sądząc z ich zapisków, trzymali się z dala odwybrzeża, gdzie Zatoka Słusznych Wiatrów wzmagała zaciekłość zimy.Najprawdopodobniejzmierzali do zbiegu rzek Harfy i Liry.Tam zamierzali najpewniej skręcić na południe, ominąćKościany Las i wzdłuż rzeki zagłębić się w puszczę Rieu.Może nie byli takimi głupcami, za jakichich uważał.To jednak nie miało większego znaczenia - kapłan był pewien, że zginą zanim dotrą docelu.Durgoth miał już kazać czarodziejce zakończyć wróżenie i przygotować swoich wiernych dopodróży, kiedy zauważył błysk czerwieni.Nachylając się nad czarą, odkrył z przyjemnością że niebyła to pochodnia ani płomień, lecz rozwiane na wietrze włosy uroczo pięknej kobiety.Eleganckiekości policzkowe i delikatnie nieludzkie rysy świadczyły dobitnie o elfiej krwi w jej żyłach, tojednak podkreślało tylko jej urodę.Durgoth poczuł w lędzwiach nieznane ciepło.Minęło dużoczasu, odkąd po raz ostatni oddawał się uciechom cielesnym; być może za dużo.Postanowił, żeoszczędzi tę kobietę, kiedy będzie rozprawiał się z jej towarzyszami.Wiedział, że po jakimś czasie iona mu się znudzi, ale do tego momentu noce będzie miał pełne rozkoszy.Ognistowłosa piękność odwróciła się nagle i uśmiechnęła, jakby witając przyjaciela, ale Durgothnie widział nikogo w jej pobliżu.- Co to za sztuczka? - spytał Sydrę.Czarodziejka podeszła i zajrzała do czary.Wymówiła pojedyncze słowo i obok półelfkizamigotał jakiś szary cień, nie pojawiła się jednak żadna wyrazna postać.- Nie rozumiem tego, błogosławiony - powiedziała po chwili skupienia.- Coś blokuje mojezaklęcie, ale tylko w tym obszarze.- Znów zamknęła oczy, a na jej czole zaperlił się pot.- To nieczar, błogosławiony, ale cokolwiek to jest, włada wielką mocą.Czuję, jak mi się sprzeciwia.- Nie interesuje mnie, co czujesz, Sydro - warknął kapłan.- Interesuje mnie tylko i wyłączniedowiedzenie się, co to za moc i kogo chroni.Czarodziejka przełknęła ślinę, zamknęła oczy i rzuciła następny czar.Durgothzniecierpliwionym gestem przeczesał włosy.Nie mogli sobie pozwolić na żadne niespodzianki.Odtego, czy odniosą sukces, zbyt wiele zależy.Przyglądał się przez chwilę, jak Sydra czaruje, a potemodwrócił do Jhagrena.Mnich przez cały czas stał w milczeniu.Może on będzie potrafił rzucić jakieś światło na zaistniałą sytuację.Zanim jednak Durgoth zdążył otworzyć usta, Sydra wrzasnęła i złapała się za skronie.Wróżebnaczara eksplodowała, bryzgając wrzącą krwią i odłamkami srebra.Kapłan zasłonił się odruchowoprzed karmazynowym deszczem.Chwilę pózniej na korytarzu rozległy się ciężkie kroki i wystraszone nawoływania wiernych,którzy gromadzili się za zamkniętymi drzwiami.Durgoth zignorował ból oparzeń i ruszył dowyjścia, by ujrzeć Jhagrena, który cicho otwiera drzwi i mówi coś do kultystów.Kapłan z irytacjązauważył, że mnich uniknął poparzeń i że porusza się z całkowitym spokojem.Nie mając nicinnego do roboty, ocenił zniszczenia.Sydra leżała na środku komnaty, wśród krwi i szczątków srebrnej czary.Trudno byłopowiedzieć, na ile była to jej własna krew, na ile zaś pozostałości wróżebnego obrzędu.Durgoth nieczuł potrzeby sprawdzania tego.Palenisko jakimś cudem się nie wywróciło, ale ogień zostałzgaszony przez zawartość czary, spływającą teraz na podłogę.A więc mamy jeszcze jedną tajemnicę do rozwikłania, pomyślał gorzko kapłan.W głębi sercawiedział, że wszystkie te przeszkody to nic więcej jak testy, którymi sam Mroczny sprawdza siłę ioddanie swoich wiernych.Nie zawiedzie się więc.Durgoth powoli ruszył do drzwi i otworzył je, wiedząc, co musi zrobić.Ruszą następnego dniaśladem swoich wrogów i nic na świecie nie stanie im na drodze.* * *Kaerion ściągnął wodze, zwalniając bieg konia do kłusa, kiedy zbliżył się do rozciągniętej przednim linii wozów.Nawet z tej odległości słyszał gwar karawany.Woznice i poganiacze zachęcalizwierzęta do szybszego marszu ostrymi trzaśnięciami batów i równie ostrymi słowami.Tu i ówdziedawały się słyszeć ich przekomarzania, szczere, prostoduszne i wywołujące rumieniec zażenowaniana policzkach Kaeriona.Pogoda trochę się poprawiła, pozwalając wyprawie odetchnąć po nieustannych atakach zimy.Kaerion z zaskoczeniem zauważył, ile ofiar składano Fharlanghnowi i jego boskim dzieciomkażdego ranka przed wyruszeniem.Mimo to wiatr wciąż kąsał, a z boków koni unosiła się para [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    FRANCISZEK WERFEL PIEŒŃ O BERNADETCIE (Objawienia Matki Bożej w Lourdes)
    Diablica na balu debiutantek (popr) Lee Francis Linda
    Ojciec Œwięty Franciszek Encyklika Lumen fidei
    Escritos completos de SAN FRANCISCO DE ASIS
    Francis Fukuyama. Koniec czA,ow
    Chesterton G.K. Swiety Francisz
    Chesterton, Gilbert Keith Fat Einfalt, Weisheit, Unglaeubigke
    Chesterton Gilbert Keith Wiekuisty czlowiek
    Pentagram. Antologia grozy Dryjer Marek
    Ross Adam Ciemna strona małżeństwa
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sezonowa.xlx.pl