[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co to? - zapytał.W oka mgnieniu dziewczyna odwróciła głowę, jakby spo-dziewała się, że dostrzeże kogoś za swoimi plecami.Gdy Perryzłapał ją za koszulę, uderzyła go w brodę.- Stój spokojnie! - Jedną ręką skrępował jej nadgarstki, adrugą podciągnął tkaninę, uwalniając spod niej więcej aro-matu.Nie mógł w to uwierzyć.- Dlatego wyszłaś z jaskini?Poszłaś po jagody?Wtedy zauważył, że dziewczyna ma na oku swój przyrząd.Te zbiry mogły go zabrać, a wtedy nigdy nie odzyskałbyTalona.Dziewczyna uwolniła się z jego uścisku.- Zarżnąłeś ich! - Jej wargi drżały.- Coś ty zrobił? Perryprzycisnął pięść do ust i odszedł na kilka kroków,niepewny, czy zachowa zimną krew, stojąc tak bliskodziewczyny.Wyczuł zapach Krukorów niedługo po tym, jakruszył na polowanie.Wiedział, że będą chcieli schronić się wjaskini.Pobiegł inną ścieżką, by dotrzeć tam przed nimi, ale namiejscu nie zastał nikogo.Gdy wychwycił zapach dziewczynyi podążył za nim, było już za pózno.Przywiodła go tam, skądza nią wyruszył.Perry nagle natarł na Arię.- Ty głupi Krecie! Mówiłem, żebyś nigdzie się stąd nie ru-szała! Poszłaś po trujące jagody!Pokręciła głową i przeniosła wzrok z nieruchomego ciałaKrukora na niego.- Jak mogłeś? Chcieli się z nami podzielić posiłkiem.a tyich tak po prostu zabiłeś.Perry poczuł spadek adrenaliny i zaczął się trząść.Dziew-czyna nie wiedziała, jaki odór poczuł od tych mężczyzn.Ichgłód ciała dziewczyny był tak intensywny, że prawie poraniłmu nos.-Głupia! To ty miałaś być ich posiłkiem!- Nie.nie.Oni nie zrobili nic złego.A ty tak po prostuzacząłeś do nich strzelać.To wszystko twoja wina.Jesteśgorszy, niż słyszałam z opowieści.Jesteś potworem.Nie mógł uwierzyć w to, co słyszy.- Już po raz trzeci ratuję ci życie, a ty tak mnie nazywasz?-Chciał znalezć się jak najdalej od niej.W ciemności wskazałjej palcem wschodni kierunek.- Wzgórze Strzelców znajdujesię po drugiej stronie tamtego grzbietu.Idz trzy godziny wtamtym kierunku.Zobaczymy, jak dasz sobie radę sama.Perry odwrócił się i pomknął przez las.Z każdym susemwyładowywał w ziemię swój gniew, jednak po kilku kilome-trach się zatrzymał.Chciał porzucić dziewczynę, ale nie mógł.Miała wizjer.A na dodatek żyła w sztucznym świecie.Niemiała pojęcia, jak przetrwać w tych warunkach.Perry zawrócił i odnalazł ją, ale trzymał się na tyle daleko, bynie mogła go zauważyć.Zaciskała palce na nożu Talona.Perryzaklął pod nosem - jak mógł o nim zapomnieć? Ze zdumieniemobserwował, jak cicho i ostrożnie dziewczyna przemierza las.Po pewnym czasie zauważył też, że udaje jej się nie zbaczać zkursu.Chciał zobaczyć, jak wpada w panikę, ale nic takiego sięnie stało.Jeszcze bardziej mu tym zaimponowała.Gdy dopokonania pozostał im niewielki fragment drogi, Perry pobiegłprzodem.Gdy dotarł do wioski Czarnych Płetw, nadal było ciemno.Wstrzymał oddech, rozglądając się wokół.Osada w niczym nieprzypominała już tętniącej życiem wioski, jaką była jeszczerok temu.Zrównano ją z ziemią.Porzucono.Znajome zapachybyły stare i słabe.Nagi szkielet u podnóża Wzgórza Strzelców.Eterowe burze i pożary zwaliły wszystkie domy opróczjednego.Perry nie potrzebował więcej.Nie było w nim drzwi izostało tylko pół dachu.Perry postawił swoją torbę na progu,żeby dziewczyna wiedziała, gdzie go znalezć, po czym wszedłdo środka i opadł na jeden z sienników.Dachowe belki nadjego głową sterczały jak żebra.Perry przykrył ręką oczy.Czy zostawił ją samą zbyt wcześnie? Czy się nie zgubiła?Gdzie teraz jest?W końcu usłyszał ciche kroki i zerknął w stronę drzwi.Ariaoparła głowę na jego torbie.Wtedy zamknął oczy i zasnął.Następnego ranka po cichu wyszedł na zewnątrz.Ubrana wmoro drobna dziewczyna leżała skulona pod ścianą, w świetletłumionym przez zachmurzone niebo.Choć włosy zasłaniałyjej twarz, Perry widział, że ściągnęła z oka nakładkę.Trzymałają w dłoni, jakby była jednym z jej kamyków.Potem zobaczyłjej nagie stopy.Brudne.Mokre od krwi.Zdarte do mięsa, tamgdzie skóra popękała lub zupełnie odeszła.Po tym, jak jązostawił, okładki pewnie się porwały.Co on narobił?Dziewczyna poruszyła się niespokojnie i spojrzała na niegospod rzęs, a dopiero po chwili usiadła i oparła się o ścianę.Perry przestępował z nogi na nogę, nie wiedząc co powiedzieć.Nie męczył się zbyt długo.Zapach jej emocji wywołał w nimnagły niepokój.- Aria, co się dzieje?Dziewczyna wstała.Jej ruchy były powolne i zrezygnowane.- Umieram.Krwawię - powiedziała.Perry osłupiałym wzrokiem spojrzał na nogi dziewczyny.- To nie stopy.- Zjadłaś jagody?- Nie - powiedziała, wyciągając do niego rękę.- Wez to.Może pomoże ci odnalezć tego chłopca.Perry zamknął oczy i wciągnął powietrze nosem.Zjełczałyodór Osadniczki prawie zniknął.Jej skóra emanowała nowym,delikatnym zapachem, którego nie dało się z niczym pomylić.Pierwszy raz odkąd się spotkali, ciało dziewczyny pachniałoczymś, co Perry umiał nazwać.Czymś słodkim i kobiecym.Perry czuł zapach fiołków.Zrobił krok do tyłu i zaklął cicho, gdy dotarło do niego, co sięstało.- Nie umierasz.Naprawdę nie wiesz?- Niczego już nie wiem.Perry spuścił wzrok i głęboko odetchnął.Teraz nie miał jużwątpliwości.- Aria.to twoje pierwsze krwawienie.17ARIAOdkąd wyrzucono ją z Reverie, Aria przetrwała burzę ete-rową, kanibal trzymał jej nóż na gardle i była świadkiem mor-derstwa.To było dużo gorsze.Aria nie poznawała samej siebie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]