[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zciany ozdobiono fragmentami mozaik zabranych z grobowców i świątyń.Dzieła sztuki przedstawiały niezwykle kolorowe sceny z życia starożytnychEgipcjan: muzyków grających na małych harfach, piszących skrybów, bo-gów przyjmujących ofiary, łodzi, kaczek w jaskrawych kolorach.Oraz ko-tów.Koty znajdowały się wszędzie wokół: posążki kotów, rysunki kotów,płaskorzezby przedstawiające koty oraz, jak im powiedziano, zmumifiko-wane koty.Ogromne kolorowe obrazy namalowane przez artystów po-dróżników przedstawiały wszystko, co widzieli: świątynie, grobowce,wielkie kolumny oraz olbrzymie posągi ludzi, być może bogów.Byławśród nich matka z dzieckiem, symbol chrześcijaństwa stworzony tysiącelat przed jego nastaniem.Ptaki, skorpiony, ryby, pół zwierzęta, pół ludzie.Rzeka Nil, rozłożyste palmy, małe łódki, rolnicy, bawoły z klapkami naLRToczach, rybacy.Piramidy i tajemnicza postać zwana Sfinksem.Dziesiątkiobrazów.Piękne egipskie pismo, intrygujące znaki wyryte na naczyniach ikamieniach, wypisane na poszarpanych kawałkach czegoś wyglądającegotrochę jak papier, a trochę jak tkanina.Wszystko to starannie uwiecznionena płótnach przez malarzy. Och westchnęła Dolly, przysuwając się bardzo blisko monsieurMontanda.Czuł jej oddech na szyi oraz zapach miętowych pastylek.Pra-cownicy instytutu mijali ich w milczeniu, nie odrywając oczu od papierów ipłócien. To papirus wyjaśnił Pierre, widząc, że Rose przygląda się w sku-pieniu zapisanemu rulonowi. Papier z trzciny.Wszystko, co tu widzicie,zdążyliśmy przesłać do Francji przed.traktatem. Pomalowaliście te przedmioty, jak mniemam. Wdowa Gawkro-ger była oszołomiona. Ależ skąd, madame.Tak je znalezliśmy. W takim razie malarze dali się ponieść wyobrazni, przedstawiającpiękno i kolory na obrazach zauważyła wicehrabina niepewnie.Znaj-dowała się pod wielkim wrażeniem oglądanych zabytków. Zapewniam panią, madame, że nasi malarze skrupulatnie oddali rze-czywistość.Dokładnie skopiowali kolory, wykonali wiele szkiców, nimosiągnęli upragnione efekty.Może pani podziwiać na własne oczy to, co jawidziałem, podróżując wzdłuż Nilu.Towarzyszyli mi niewykształceni izmęczeni żołnierze, a nawet oni wiwatowali na widok tych cudów.Ich ser-ca i dusze wzniosły się ponad trudy wojny, by obcować ze sztuką. W Aleksandrii nie było podobnych skarbów powiedział z żalemWilliam. Przywiózłbym je do domu.George był ogromnie podekscytowany. Widział pan piramidy?LRT Tak.Dotarliśmy do nich o świcie, wyglądały jak ogromne kształtyunoszące się w porannej mgle.Jako archeolog zetknąłem się z licznymi po-zostałościami po starożytnych cywilizacjach, jednak dzień, w którym zoba-czyłem piramidy, uważam za jeden z najwspanialszych w swoim życiu! Z pewnością znajdziemy sposób, aby je przenieść do Anglii! za-wołał dziarsko George.Pierre uśmiechnął się lekko. Lepiej niech już zostaną, gdzie ich miejsce, na pustyni. Niebo w Egipcie ma właśnie taki odcień błękitu powiedział wzadumie William. Zapomniałem. Wpatrywał się zaskoczony w dzie-ła francuskich artystów.Na chwilę zapadła cisza jak w kościele.Dolly nie odstępowała bokuPierre'a.Chodziła za nim krok w krok.Ann, drżąc lekko z powodu brakudostępu do brandy, nie mogła oderwać wzroku od biżuterii: błyszczącegozłota, ametystów, niezwykłych jasnobłękitnych kamieni, naszyjników, wi-siorków, koron oraz wspaniałego wysadzanego klejnotami oprawnymi wzłoto niebieskiego pierścienia.Rose wpatrywała się jak zahipnotyzowana wsymbole, które rozpoznała: te same ptaki, kształty, zwierzęta, figury.Niemogła się powstrzymać, aby nie przykucnąć i nie przesunąć palcami poznakach wyrytych na kawałku marmuru.Gorączkowo wyjęła okulary z fu-terału.Zbliżyła twarz, wpatrując się w jastrzębia, żuka.Pochylała się nadkamieniem w wielkim skupieniu, nie miała pojęcia, jak bardzo przypominapanią Konstancję Proud pochłaniającą książki.Pierre obserwował Rose zfascynacją.Słyszał, jak mówi do siebie: Opisali swoje życie.Próbują nampowiedzieć".Uklęknął obok niej, wskazując hieroglify wyryte na kamieniu,a potem z pozoru inny tekst napisany jakimś rodzajem atramentu na papiru-sie. Pismo zmieniło się prawdopodobnie wtedy, kiedy zaczęli używaćatramentu.Przekształciło się w pismo demotyczne.To, które zajmuje środ-kową część kamienia z Rosetty.LRT Pismo odręczne? spytała.Spojrzał na nią z uśmiechem. Można tak powiedzieć.Odręczne hieroglify, uproszczone.Po tysią-cach lat hieroglify wyszły z użytku i teraz trudno nam ustalić jakikolwiekzwiązek między znakami obu pism.Proszę spojrzeć na tę figurkę.Przedstawiała skrybę z małą tabliczką na kolanach. Monsieur Montand? Odwrócił się grzecznie, by odpowiedzieć napytanie Dolly.Rose obracała w dłoniach małą figurkę.Głos dawnych wieków.Poczułaprzedziwną chęć pocałowania statuetki.Z ociąganiem odstawiła ją na stół.Bolała ją głowa.Zdjęła okulary i zamknęła oczy.Mogłabym wybrać się wpodróż do Egiptu, odszukać brakujące fragmenty kamienia z Rosetty, roz-marzyła się.Jej wzrok spoczął na kamiennej głowie zajmującej półkę na-przeciwko.Tajemnicze oko wpatrywało się w Rose.Brakowało drugiegooka i części nosa, niemniej rzezba zdawała się patrzeć na nią z dziwnymwyrazem kamiennej twarzy.Rose podeszła wolnym krokiem, jak zahipno-tyzowana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]