[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trupio blada, zlana lodowatym potem, postanowiła wracać,żywiąc nadzieję, że uda jej się wśliznąć do domu niepostrzeżenie.Ledwie znowu stanęła na ścieżce, księżyc oświetlił jakiśbłyszczący przedmiot leżący o kilka kroków dalej w zdeptanejtrawie.Podeszła do niego machinalnie, schyliła się, podniosłago i natychmiast rzuciła się do ucieczki, jakby zobaczyła ducha.To, co ujrzała, było złotym filigranem, który potwierdzał,że jej straszliwe obawy są uzasadnione.Drobiazg ten własnymi rękami przyszyła mocną nicią do fezu, który nosił Lito,i niepodobna było pomylić go z żadnym innym, nawet gdybynie widniał na nim strzęp czerwonego aksamitu.Bóg raczy wiedzieć, jak dotarła do domu i przetrwała noc.Nazajutrz pokojówka, na próżno oczekująca wezwania, przyszła do swej pani i stwierdziła, że ma ona wysoką gorączkę.- To tylko przeziębienie, Justyno.Siedziałam wczoraj doAnula & Irenascandalouspózna na tarasie.Potrzebuję spokoju, odpocznę i poczuję sięlepiej.Powiedz panu, że nie zejdę na śniadanie, postaram sięprzespać.Justyna oddaliła się, a po chwili zjawił się Tempest, bardzozaniepokojony.Rozamunda udawała, że śpi.Przywołał ją łagodnie.Ani drgnęła.Twarz miała odwróconą, na poły ukrytąw bujnych ciemnych splotach, które wymykały się spod małego czepeczka, opadając na białe ramię i zarumieniony policzek.Tempest zostawił na poduszce bilecik i wiązankę jej ulubionych róż, po czym wyjechał i tak pochłonęły go wyczerpujące sprawy" (chodziło o bilard), że nie wrócił aż do zachodusłońca.- Lepiej się czujesz, najdroższa? - spytał troskliwie Rozamundę, do której pospieszył zaraz po przybyciu.Leżała, czytając, w hamaku rozpiętym między dębami, narzuciwszy koronkowy szal na głowę i ramiona.- Tak, dziękuję, lepiej - szepnęła, nie odwzajemniając pocałunku.- Zwietnie, bo mam dla ciebie niespodziankę.Dziś wieczorem występuje Ristori, zarezerwowałem lożę, więc jeśli tylkoczujesz się na siłach, pójdziemy do teatru.- Do teatru! - wykrzyknęła Rozamunda, dla której samamyśl o rozrywkach była nie do zniesienia.Ale po chwili odparła z niejaką ulgą: - To bardzo miło z twojej strony, że pamiętasz o moich przyjemnościach.Owszem, czuję się na siłachi pójdę z wielką chęcią.Zjedzmy zaraz kolację i jedzmy, Filipie.- Uprzytomniła sobie, że uniknie wieczoru sam na samz mężem.Rad z jej skwapliwości, której przyczyny zgoła się nie domyślał, Tempest był wyjątkowo czuły i wesół, jakby pragnąłzatrzeć w jej pamięci przykre wspomnienia.W teatrze Rozamunda stwierdziła z niezadowoleniem, że ich loża jest przezwszystkich obserwowana, a ona nie miała nastroju do wystawiania się na widok publiczny.Nie będąc próżną, nigdy nieprzywiązywała wagi do podziwu, jaki wzbudzała.Skuliła sięza kotarą, bojąc się, że wycelowane w nią lornetki nieuchron-Anula & Irenascandalousnie obnażą jej tajemnicę - strach, który ją nękał niczym poczucie winy.Zwłaszcza jeden z dżentelmenów przyglądał się jej natrętnie i długo, jeszcze po rozpoczęciu przedstawienia kierowałw górę lornetkę.Był to niski brunet o przenikliwym spojrzeniu, który mimo swobodnego zachowania zdawał się czymśwzburzony.Co chwila odwracał się, najwyrazniej rozmawiającz kimś, kto siedział ukryty za czerwonymi kotarami loży, a żeod czasu do czasu połyskiwało tam białe ramię, można się było domyśleć, iż mężczyzna jest w towarzystwie kobiety.Kilkakrotnie spoza fałdy kotary zamigotał błysk szkieł lornetki, cowskazywało na to, że jeszcze jedna osoba zajmuje się obserwowaniem loży Rozamundy.Zdenerwowana i napięta, Rozamun-da czuła się nieswojo, będąc przedmiotem tego przedziwnegozainteresowania, i nie potrafiła się pozbyć tego uczucia, mimopodziwu dla Ristori, tak genialnej w roli Medei.Tempest, pochylony do przodu, wpatrywał się w scenę.W pewnej chwili Rozamunda, zerkająca nań ukradkiem, zobaczyła, że zbladł gwałtownie i upuścił lornetkę, która z hukiem spadła na podłogę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]