[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każdy pociąg kierujący się na zachód kończył swą trasę na Manhattanie, więc kiedy pojawił się konduktor, podała Manhattan jako stację docelową i zapłaciła za bilet.To był dobry wybór.Chodniki i ulice były zatłoczone, otoczyło ją tyle dźwięków, zapachów i widoków, że poczuła się malutka jak ziarnko piasku, kompletnie anonimowa.Nikt się nią nie przejmował.Nikt nie nienawidził jej tak jak Luke i Jess.Boże, Luke i Jess naprawdę ją znienawidzili.Eve nadal nie rozumiała, jak to się stało.Jasne, posprzeczali się, ale kłótnia to przecież tylko kłótnia.Zazwyczaj w takich sytuacjach po prostu mówi się przepraszam i wszystko wraca do normy.Zamiast tego, Jess zaczęła oskarżać ją o zniszczenie sukienki, a Luke o kradzież miecza.Oboje zachowywali się tak, jakby Eve nagle zamieniła się w potwora.A przecież znów uratowała miasto.I udało się jej ocalić większość dekoracji.Wyszła z Bloomingdale'a i ruszyła w kierunku Trzeciej Alei.Zwolniła przed jedną z wielkich wystaw sklepowych.Zauważyła na niej idealną suknię dla Jess.Była zupełnie inna niż model od Dolce & Gab-bana, co stanowiło dodatkową zaletę.Jess nie chciała przecież niczego, co przypominałoby jej o zniszczonej sukience.Była krótka, nawet bardzo krótka.I nie sprawiała wrażenia romantycznej, wręcz przeciwnie, dosłownie emanowała seksem: na srebrnym materiale widniał geometryczny wzór z filmów science fiction.Z poprzednią kreacją Jess łączyło ją tylko to, że była absolutnie zachwycająca.I do obu na pewno pasowałby różowy naszyjnik.W zasadzie na tym srebrnym tle byłby nawet lepiej widoczny.Może powinna wrócić i odłożyć ją dla Jess? Dopiero po chwili przypomniała sobie, że Jess prawdopodobnie już nigdy więcej się do niej nie odezwie.A zresztą Eve i tak nie chciałaby z nią rozmawiać po tych wszystkich okropnych rzeczach, które Jess powiedziała na sali gimnastycznej.Ruszyła dalej, przyśpieszając tempa, aby dopasować się do rytmu tłumu.Na Sześćdziesiątej ulicy skręciła w prawo.Wątpiła, by gorąca czekolada mogła poprawić jej humor bardziej niż nowa bluzka, ale zawsze szła do Serendipity, kiedy odwiedzała Manhattan - robiła tak, odkąd była małą dziewczynką.Jess zazwyczaj jej wtedy towarzyszyła.Zachowywały się jak typowe turystki, ale uwielbiały to.Naprawdę musiała przestać myśleć o Jess.To za bardzo bolało.Nie chciała też myśleć o Luke'u.Chyba że zamierzała rozpłakać się na środku ulicy albo co gorsza w Serendipity.Poprosiła o stolik dla jednej osoby, a jej głos nawet nie zadrżał.Udało się.Najpierw zamówiła lunch, choć nie była głodna.Potrzebowała tylko miejsca, w którym mogłaby przez chwilę posiedzieć i.No właśnie, co?Uspokoić się? Wziąć się w garść? Co robią ludzie, gdy cały ich świat zostaje wywrócony do góry nogami?Wzięła do ręki dobrze znaną kartę dań, by się czymś zająć w oczekiwaniu na posiłek.Co Luke powiedziałby o Złotym Bogactwie, najdroższym deserze lodowym na świecie? Kosztował tysiąc dolarów i zawierałskładniki z całego świata.Luke pewnie.Poczuła się tak, jakby oddychała kawałkami szkła.Czemu znów o nim myślała? Przypomniała sobie jego wykrzywioną złością twarz, gdy na nią krzyczał.Myślenie o nim było równie złym pomysłem, co myślenie o Jess.Zastanawiała się, jak długo jeszcze będzie cierpieć z ich powodu? Czy zdoła przestać o nich myśleć choć na kilka minut?Nie dotrwała nawet do deseru.Mrożona czekolada znów jej o nich przypomniała.Oboje wiedzieli, że.- Eve, wiedziałam, że cię tu znajdę.Szukałam cię po całym Deepdene, aż przyjechałam tutaj!To była Jess! Biegła ku niej przez salę restauracyjną.I uśmiechała się.Uśmiechała się, choć równocześnie łzy ciekły jej po policzkach.Eve zerwała się z krzesła tak gwałtownie, że prawie je przewróciła.- Co ty tu robisz? - zawołała.Jess przytuliła ją mocno.- Przyszłam cię przeprosić.Zachowywałam się jak totalna kretynka.- To ja cię przepraszam! - Eve także zaczęła płakać.- Nie masz mnie za co przepraszać - zaprotestowała Jess.- A właśnie, że mam.- Usiadły przy stoliku, a Eve wytarła oczy serwetką.- Przykro mi, że tak się wściekłam, kiedy oświadczyliście, że nie powinnam była niszczyć pola siłowego, nie wiedząc, co się tak naprawdę dzieje.Po prostu nie mogłam przestać myśleć o tym, że oni w ogóle je sformowali.I byłam zazdrosna.Ale tylko troszeczkę - dodała szybko.- To były takie małe ukłucia.Ale nie dlatego, że idziesz na bal.Po prostu zawsze myślałam, że będziemy przeżywać to wszystko razem.Jess znów zaczęła płakać.- Ależ ze mnie idiotka.Jak mogłam się tego nie domyślić? Przecież rozmawiamy o tym, odkąd skończyłyśmy pięć lat.- Ale naprawdę się cieszę z twojego powodu.I chyba znalazłam sukienkę, która spodoba ci się tak bardzo, jak pierwsza!- Naprawdę? Super! - zawołała Jess.- Gdybyś ty szła na bal maturalny, a ja nie, też na pewno byłabym nieco zazdrosna.- Chwyciła serwetkę i otarła załzawioną twarz.- Ładna bluzka!- Nadal nie mogę uwierzyć, że tu jesteś - powiedziała Eve, kiedy Jess otrzymała własną mrożoną czekoladę.- Byłaś taka wściekła, kiedy wyszłam.Co się zmieniło?- Kiedy uciekłaś, nie mogłam pozbyć się wrażenia, że.no, że tak naprawdę nie wiem, co się dzieje.I martwiłam się o ciebie - wyjaśniła Jess.- A potem uświadomiłam sobie, że gdybym naprawdę sądziła, że jesteś demonem, w ogóle nie byłabym zmartwiona.Cieszyłabym się, że sobie poszłaś.- Chwileczkę.Myślałaś, że jestem demonem? -zawołała Eve.- Nie do końca.Pomyślałam tylko, że może ta demoniczna część ciebie staje się silniejsza.Eve spojrzała na Jess zszokowana.Nie wiedziała, co powiedzieć.Poczuła pustkę w środku.Jej najlepsza przyjaciółka podejrzewała, że zamienia się w demona?Jess położyła jej dłoń na ramieniu.- Wtedy w lesie byłaś przerażająca - oznajmiła cicho.- A potem Peter powiedział, że byłaś w naszym domu tuż przed tym, jak moja sukienka została zniszczona.- Ale mnie tam nie było.Naprawdę.Nie mam pojęcia, o czym mówi Peter.- Wierzę ci.Naprawdę - powiedziała Jess.- Uznałam więc, że nie martwiłabym się tak bardzo o ciebie, gdybyś zamieniała się w demona.A skoro nie zamieniłaś się w demona, nie mogłaś zniszczyć mojej sukienki.I nigdy nie skrzywdziłabyś Petera.Jak w ogóle mogłam tak pomyśleć?Uratowałaś mu życie, gdy porwał go Amunnic.Uratowałaś mnóstwo ludzi, Eve.- To wszystko jest takie zagmatwane.- Eve potarła skronie, próbując zebrać myśli.- Dlaczego Peter powiedział, że byłam w waszym domu, skoro wcale mnie tam nie było? I czemu Luke oskarżył mnie o kradzież miecza? Po co miałabym to robić? Nie potrzebuję go do walki z demonami, mam swoją moc.- Nie jestem pewna co do Petera.Może pomylił daty.Albo nawet osoby.Ostatnio naprawdę dziwnie się zachowuje.Czasami kiedy z nim rozmawiam, mam wrażenie, jakby w ogóle go ze mną nie było.Tak jak tamtego dnia, kiedy siedział półprzytomny przed telewizorem.A co do Luke'a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]