[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zarzucając mu ręce na szyję, szepnęła:- Dziękuję - i wybiegła z domu.Ciągle czując w nozdrzach miły kwiatowy zapach obecnej Teke, Grady wyruszył na po-szukiwanie Michaela.Znalazł go w pokoju gościnnym, który został przerobiony teraz na jegosypialnię.Chłopak oglądał telewizję.- Cześć, Grady.- Cześć, Mike.- Grady wyciągnął rękę, a Michael przybił piątkę.- Co ty? Oglądasz ope-ry mydlane?- Jasne.Tam wszystko jest dokładnie takie, jak tutaj, u nas, jeden problem za drugim.Te-raz chodzi o Leigh.Ona wolałaby studiować Maxa niż francuski czy angielski albo matmę.Ajak się teraz mama wtrąci, to tylko pogorszy sprawę.Leigh nie przepada za nią, od kiedy mamamiała romans z Samem.- Mama nie miała romansu z Samem - zaoponował Grady, lecz Michael przełączył tele-wizor na inny kanał i znowu wpatrywał się w ekran.- Widziałeś tego faceta? Przekoziołkował samochodem i spadł z urwiska.Przez dwa mie-siące był w śpiączce.Kiedy się obudził, nie pamiętał dosłownie niczego, ale przynajmniejumiał chodzić.Chętnie bym się z nim zamienił.- Przecież umiesz chodzić.- Tak, ale wyglądam jak łamaga.SR - Nie będziesz wyglądał jak łamaga, kiedy skończysz terapię.Michael nie odpowiedział.Wpatrywał się w ekran.Po kilku minutach przełączył na innykanał, ale nie odrywał wzroku od ekranu telewizora.- Miałeś ciężki poranek? - spytał Grady.- Nienawidzę tej terapii.Nienawidzę tych głupich ćwiczeń.Ona też by nienawidziła,gdyby musiała to robić.Ona nie cierpi ćwiczyć.Poczekaj pięć lat, a zobaczysz, jak będzie wy-glądała.- Uważam, że wygląda bardzo ładnie.- Tylko poczekaj.Będzie miała sflaczałe nogi i ramiona, pomarszczoną szyję i całe ciałoobwisłe - wyrzucił z siebie, jakby już nic gorszego od losu nie mogło Teke spotkać.- To prawie jak laurka na Dzień Matki - zażartował Grady.Michael z nachmurzoną miną nie odrywał wzroku od telewizora.- Ona mnie dręczy.- Ona cię kocha.- Och, tak? I dlatego tutaj jestem?- Jesteś tutaj - Grady już poczuł pierwsze symptomy zniecierpliwienia - bo wybiegłeś naulicę, nie sprawdzając, czy coś nie nadjeżdża.Wtedy Michael spojrzał na niego.- Nie zrobiłbym tak, gdyby ona nie robiła tego, co ro-biła.Ona jest dorosła.Powinna wiedzieć, co robi.- No cóż, postąpiła zle.I przeprosiła za to.Cierpi z tego powodu dokładnie tak samo jakty.To ona cierpiała wtedy, kiedy ty przez dziewięć dni przebywałeś w krainie zapomnienia.- Ale to nie ona nie może grać w koszykówkę.- Ale to ona musi być przy tobie wtedy, kiedy ty nie możesz grać w koszykówkę, a jeśliuważasz, że to nie jest takie złe, to nie jesteś taki mądry, za jakiego cię uważałem.Ona cierpirazem z tobą.Michael odwrócił twarz w stronę ekranu, mrucząc pod nosem: - Zasłużyła sobie na to.- Nie, nie zasłużyła - rzekł Grady, ponieważ poczuł, że nadeszła pora, żeby ktoś wreszcieto powiedział.- Nie miała zamiaru wyrządzić ci krzywdy.Nikomu nie miała zamiaru wyrzą-dzić krzywdy.I faktem jest, że to graniczy z cudem, że nie chciała nikomu wyrządzić krzywdy,po tym wszystkim, na co się napatrzyła u swego ojca.Mówiła ci kiedyś, jak nią rzucał na drugąstronę chałupy? Była wtedy młodsza od ciebie, ale musiała mu gotować, sprzątać i prać, a co zato dostawała w zamian? Bił ją w twarz na odlew, kiedy mu nie smakowało jedzenie.Zrzucał jąSR z łóżka na podłogę, kiedy czasem zaspała.A kiedy się spił, nie potrzebował żadnego powodu,żeby ją tłuc gdzie popadnie.Czy ona cię kiedyś tak biła?Michael wpatrywał się w niego bez słowa.- Biła cię?- Nie.- I ja myślę, że cię nie biła.Całe ostatnie dwadzieścia lat życia poświęciła na to, żeby jejdzieci zaznały czegoś lepszego w życiu niż ona sama miała.Więc zastanów się, co ty o niejwygadujesz.Jeśli będziesz miał szczęście, naprawdę szczęście, wyrośniesz na takiego człowie-ka, jakim jest twoja mama.- Zwrócił gniewne spojrzenie ku oknu.- Problem tkwi w tym, żesiedzisz tutaj unieruchomiony i gnuśniejesz.- Odwrócił się do Michaela.- Jadłeś już lunch?- Zrobiła mi trochę sera na grillu.- Jadłeś?- Trochę.- No cóż, ja nic nie jadłem, ale nie mam ochoty na jakieś resztki sera.Zjadłbym cośostrego.Nie masz ochoty pojechać do meksykańskiego baru?Twarz Michaela pojaśniała.- Pojechać do baru?- Wiozłem cię kiedyś z basenu i całkiem dobrze ci wychodziło siedzenie w samochodzie.- Ale ja od czasu wypadku nie byłem w żadnym barze czy restauracji!- Nie widzę żadnego problemu w pójściu do restauracji.Możesz jeść kanapki tak samojak i siedzieć w samochodzie.Chyba że się boisz, że ktoś cię nazwie łamagą, bo chodzisz o ku-lach.- Grady zastanawiał się przez chwilę.- Może i powinieneś się tego bać, ale każdy, kto cicoś takiego powie, ze mną będzie miał do czynienia.A ja, co tu dużo mówić, zabiłem przecieżczłowieka.A może tu chodzi o to, że ty nie chcesz się nigdzie pokazywać w towarzystwie mor-dercy?Jednak Michael już opasywał się rzemieniami.Grady czekał cierpliwie aż chłopiec nało-ży na siebie dres.Do tego Michael założył starą czapeczkę baseballową, którą dostał od niegow szpitalu.Chwilę pózniej, kiedy na kuchennym stole zostawili wielką kartkę dla Teke (niesposób było jej nie zauważyć), siedzieli już w pickupie i kierowali się w stronę centrum.Gradywidział, że Michael od czasu do czasu obrzuca go ukradkowym spojrzeniem, jednak nie powie-dział o co mu chodzi, aż siedzieli nad pełnymi talerzami w meksykańskim barze  Taco".-Wiesz, ty jesteś jakiś inny - odezwał się Michael.- To dobrze czy zle?SR - Dobrze.Jak ktoś w rodzaju Sama.To on zawsze wychodził z jakimiś szalonymi pomy-słami, kiedy nam się nudziło.- Twarz mu się nagle nachmurzyła.- Tyle że tak samo jak niemogę grać w koszykówkę, nie chcę, żeby on ze mną trenował.- Dlaczego? Słyszałem, że niezły jest w te klocki.- Tak, szczególnie z moją mamą.- Na ile słyszałem, to ani on, ani ona nie byli szczególnie zadowoleni z tego, co się zda-rzyło, i głowę daję, że Sam wolałby z tobą grać w koszykówkę.- No cóż, ale nie zagra.- Nigdy mu tego nie zapomnisz? Nawet ja zostałem wcześniej zwolniony za dobre za-chowanie.- Przecież mówiłeś, że musiałeś się bić, żeby się obronić.- Owszem i nie jestem z tego szczególnie dumny.Nie sądzę też, żeby Sam był dumny ztego, co zrobił z twoją mamą.To się nazywa mieć skrupuły i dopóki je masz, nie jesteś złymczłowiekiem.Naprawdę byłoby to bardzo miłe z twojej strony, gdybyś dał Samowi szansę.Jazawsze jestem wdzięczny ludziom, którzy mi ją dają.- Mam pomysł.Ty możesz ze mną trenować.Założę się, że grałeś.- Nigdy.- Nigdy?- A kiedy ja miałem grać w koszykówkę?- Sam grał w college'u.- Ja nigdy nie byłem w college'u.A kiedy byłem chłopakiem, nigdy nie chodziłem doszkoły więcej niż parę dni w roku.Nie miałem czasu grać w piłkę.Za bardzo byłem zajęty po-maganiem mojemu tacie przy reperowaniu łodzi w doku.- Teraz nie jesteś tak zajęty.Co robisz, kiedy nie pracujesz przy wagonie kolejowym paniHart? - I nagle rozjaśniło mu się w głowie, co natychmiast dało się dostrzec na twarzy.- Wiem!Budujesz łodzie.Mówiłeś to przecież.Właśnie mi się przypomniało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zambezia2013.opx.pl
  • Podstrony

    Strona startowa
    Bradford Barbara Taylor Emma Harte 04 Tajemnica Emmy
    Bradford Barbara Taylor Emma Harte 03 Być najlepszš
    Freethy Barbara Zatoka Aniołów 05 Ogród tajemnic
    11. Faith Barbara Intryga i Milosc Cisza snow
    § Barbara Stanisławczyk Miłosne gry Marka Hłaski
    Dawson Smith Barbara Rosebuds 01 Cyganka
    Rybałtowska Barbara Bez pożegnania 04 Mea culpa
    Bradford Barbara Taylor Zaginione dzieciństwo
    Cherrie Lynn Do szaleństwa
    Chattam Maxime Upiorny zegar
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.xlx.pl