[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chłopak nie spieszył sięjednak, pozwolił, by koń szedł równym tempem i wsunął rękę do kieszeni,sprawdzając, czy mały skórzany woreczek jest na miejscu.Jednego był pewien:nie mógłby wybrać na oświadczyny piękniejszego wieczoru.Gdy zbliżał się do celu, omijając ostatnie wzgórza, oczom jego ukazały sięzabudowania Skogstad.Skąpane w księżycowej poświacie podwórzeprzypominało jezioro.Budynki były pokazne i zadbane.Bez wątpienia Hermodsprawdzał się w roli gospodarza.Knut jechał powoli, minął stodołę i spiżarnię.Zsiadł z konia i przywiązał gow pobliżu ostatniego budynku.Zwierzę będzie mogło tam stać, dopóki niezajmie się nim stajenny.Zalotnik przystanął na chwilę, patrząc w kierunkuzabudowań mieszkalnych.W większości okien paliło się światło, zaś dymbuchający z komina pachniał brzozą.Wydawało mu się, że w jednym z okienporuszyła się zasłona, ale oprócz tego nie dostrzegł w domu żadnych innychoznak życia.Knut odchrząknął i stanął na środku podwórza, odchrząknął i ruszył w stronęschodów.Zanim jednak wolno mu będzie postawić stopę na pierwszymstopniu, musi oznajmić fakt swojego przybycia.- Czy ktoś jest w domu? - wrzasnął chłopak na całe gardło.Domownicy zpewnością usłyszeli jego głos, mimo to jednak nic się nie działo.%7ładnychkroków za drzwiami, żadnych ludzkich sylwetek w oknach.Tylko końprzywiązany w pobliżu spiżarni zarżał i zarzucił łbem, aż zadzwięczała uprząż.- Macie zalotnika na podwórzu! Podnieście zasuwę! - krzyknął Knut.Zastanawiał się, jak długo ojciec Emilie każe mu tak stać przed domem iwrzeszczeć.- Jeśli ktoś jest w domu, niech podniesie zasuwę!Za zasłoną w najmniejszym pokoju rysowała się sylwetka kogoś, ktouważnie się mu przyglądał.Knut był dobrze widoczny w poświacie księżyca, aEmilie uznała, że wygląda jeszcze lepiej niż zazwyczaj.Przyszedł wreszcie sięjej oświadczyć, krzyczał głośno i pewnie.Stał na podwórzu wielki jak góra iwrzeszczał tak, że dziewczyna nie mogła powstrzymać śmiechu.Jej ojciecchyba musiałby być zupełnie głuchy, by go nie usłyszeć.Emilie sądziła, że drzwi wkrótce otworzą się przed zalotnikiem.Ojciec niemiał żadnych powodów, by trzymać go przed domem tak długo.Mimo topodobał jej się widok młodego mężczyzny stojącego na podwórzu, któryprzyszedł tu tylko ze względu na nią.Najprzystojniejszego jej zdaniemmężczyzny w całej wsi.Ich związek nie był już tajemnicą.Kręciło jej się wgłowie na myśl, że będzie mogła przejść z Knutem przez wieś ręka w rękę, bezwstydu i udawania, że są tylko dobrymi przyjaciółmi.Zauważyła, że Knut przenosi ciężar ciała na drugą nogę, poprawia czapkę izbiera się do kolejnego okrzyku.Księżyc rozświetlał tego wieczora całepodwórze, jego silny blask wydawał się niemal upiorny.Emilie słyszała, żeksiężycowa poświata potrafi hipnotyzować ludzi, pomyślała także, że jeśliojciec nie otworzy wkrótce drzwi, będzie musiała go o to poprosić.Dziewczęta nie miały rzecz jasna prawa do ingerowania w ten zwyczaj.Powinny siedzieć w izbie i czekać, aż zostaną zawołane.Tak nakazywałatradycja.Emilie stała ukryta za zasłoną i przyglądała się rosłej sylwetce naganku.Dziewczyna wyprostowała plecy i nastawiła uszu.Rozległy się ciężkiekroki, ktoś szedł powoli w kierunku drzwi.Ojciec się nie spieszy, pomyślała.Usłyszała jednak po chwili, że drzwi się otwierają i zobaczyła Knutazdejmującego czapkę z głowy.- Mamy dziś sobotni wieczór - powiedział Knut, wciąż stojąc na ganku.-Idealna okazja, by poprosić o rękę córki gospodarza.- Ukłonił się Hermodowi,nie zbliżając się jednak do schodów.- Pokochałem Emilie i chciałbym, żebyzostała moją żoną.- Knut ułożył sobie wcześniej w głowie tę przemowę,uważał, że powinna brzmieć uroczyście.Dobrze wiedział, że gospodarz naSkogstad lubił wygadanych mężczyzn.- Ach, a więc to ty do nas przyjechałeś.- Hermod udał zaskoczenie ipodrapał się w brodę.- Pytasz o Emilie.Chyba będzie najlepiej, jeśliwejdziemy do środka i porozmawiamy.- Gospodarz otworzył drzwi na oścież iuścisnął mocno dłoń Knuta.W domu paliły się lampy i kaganki, budynek rozświetlony był jak w sameświęta Bożego Narodzenia.W kominku trzaskały grube polana, a podłogausłana była świeżymi matami.Knut wyczuł podniosłą atmosferę i zrozumiał, żeAnneli, matka Emilie, dobrze przygotowała się na jego wizytę.Oznaczało to wkażdym razie, że jest mile widziany.- Usiądz - powiedział Hermod.Przed kominkiem stały dwa wspaniale rzezbione drewniane meble.Pomiędzy nimi ustawiono niewielki stolik, na którym znajdowała się misa zwrzosem, gałązkami jałowca i brzozy.Knut domyślił się, że to Emilieprzygotowała stroik i że mały, pleciony obrusik także był jej dziełem.- Miło się teraz jezdzi przez las, prawda? - Hermod rozsiadł się wygodnie.Drewniane fotele bywały często zużyte i wyślizgane do tego stopnia, że możnabyło się z nich łatwo zsunąć, ale najwyrazniej meble Skogstad zostałyniedawno odnowione.- Tak, istotnie bardzo przyjemnie - odparł Knut grzecznie.- Gdy tujechałem, było jasno jak w letnią noc.Nie słyszałem znikąd wycia wilków.- Dobrze, dobrze.Lepiej, żeby nie dokuczały nam zbytnio tej zimy.Ale wostatnich latach chyba nie było z nimi tak zle? - zapytał Hermod, sprawiającwrażenie, jakby ważył każde słowo.- Owszem, wielkie stada, które jakiś czas temu grasowały w górach,zniknęły.Teraz trzeba uważać tylko na mniejsze grupki zwierząt.- Tak tak.Ale mimo to trzeba być ostrożnym.- Gospodarz sprawiał wrażeniezupełnie nieporuszonego, taka pogawędka stanowiła jednak częśćzaręczynowego rytuału.Gdy zaczęli już krążyć wokół właściwego tematu,Herdom spytał o wieści z Rudningen.Knut zapewnił go, że Ole i Ashild mająsię dobrze, opowiedział o nowym budynku oraz wspomniał o liście od Hannahi Fabiana, którzy wrócili już do Christianii.Specjalnie mówił odrobinę zagłośno, wiedział bowiem, że zarówno Emilie, jak i jej matka przysłuchują sięrozmowie z uchem przy drzwiach sąsiednich pokoi.- Tak, twojej siostrze na pewno podoba się w mieście - stwierdził Hermod.-Dobrze wyszła za mąż i wiedzie dostatnie życie.- Odchrząknął i popatrzył naKnuta.- A więc chciałbyś poprowadzić moją córkę przed ołtarz?- Tak, jeśli tylko uzyskam zgodę.- Jeśli narzeczony zachowuje się przyzwoicie i ma dobrą opinię, nie powinnobyć kłopotu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]