[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wręczyła każdej znaszej piątki gruby plik dokumentów.- Próby były fenomenalne.Przerosły ocze-kiwania.RLZabawne w Arielli jest to, że kiedy musi mówić przez dłuższy czas, przerywaten doncorleone'owski cyrk.Widocznie jest to tylko poza, żeby ludzi przestra-szyć.Wyobrazcie sobie, że to działa.- Został on zakupiony przez Devereaux.- mówiła dalej.Devereaux jest po-tężną korporacją, która posiada kilkanaście firm w branży kosmetycznej; łączniez Candy Girrl, oczywiście.- Devereaux umacnia się dzięki temu.To będzie naj-bardziej pożądana marka na tej planecie.- Z półuśmiechem przenosiła terazwzrok z jednej z nas na drugą.- Zastanawiacie się, dokąd zmierzam? No dobrze,połączcie to wszystko: nasza agencja zabiera się za ich reklamę - zrobiła prze-rwę, byśmy mogły jęknąć z zachwytu - a ja chcę, aby każda z was trzech - wska-zała kolejno mnie, Wendell i Lois - wystąpiła z prezentacją promocyjną.Osobnąi odrębną.Kolejna doniosła pauza.Trzeba przyznać, że to naprawdę było wspaniałe.Własna promocja.Całkiem nowej marki!- Jeśli będą wystarczająco dobre, wciśniemy im wszystkie trzy.Jeśli zaś będąim odpowiadać, może zaczniecie prowadzić własne marki.Och, to naprawdę byłoby zdumiewające.Promocja.Chociaż co musiałaby no-sić dziewczyna promująca Formułę 12? Coś inspirowanego dorzeczem Amazon-ki?- Ile mamy czasu? - zapytała Wendell.- Za dwa tygodnie od dzisiaj wszystkie trzy przychodzicie do mnie.Dwa tygodnie.Niezbyt dużo.- To nam daje czas, aby wyeliminować wszystkie potknięcia przed prawdzi-wą prezentacją.Nie w tym rzecz, bym dopuszczała jakieś niedociągnięcia.-Ariella nagle znów stała się grozna.- I jeszcze jedno: robicie to w swoim pry-watnym czasie.Przychodzicie tu każdego dnia, pracujecie jak zwykle, wkładającRLtysiąc procent energii w swoje bieżące zadania, ale możecie zapomnieć o posia-daniu życia prywatnego przez najbliższe dwa tygodnie.Miałam szczęście.Przecież własnego życia i tak nie miałam i, jak powiedzia-łam, nikt nie może o tym wiedzieć.Przybrała królewską pozę.- Anno, Lois, Wendell, nie musicie mi mówić, jaki to dla was zaszczyt,prawda?Energicznie potrząsnęłyśmy głowami.Istotnie, nie musiałyśmy.- Czy wiecie, ilu ludzi pracuje dla mnie?Nie, nie wiedziałyśmy, ale na pewno mnóstwo.- Spędziłam wiele czasu z Franklinem i Mary-Jane, oceniając każdą z dziew-cząt, i spośród wszystkich wybrałam waszą trójkę.- Dziękujemy ci, Ariello - wymruczałyśmy.- Ufam wam.- Ariella pierwszy raz uśmiechnęła się naprawdę ciepło.- Niespieprzcie tego.Franklin, odprowadziwszy mnie do biurka, szepnął mi prosto w ucho:- Słyszałaś? Nie spieprz tego.Strach mnie obleciał.Lauryn podniosła wzrok z niecierpliwym zainteresowaniem.- Dostałaś wymówienie? -Nie.- Ach tak.To po co chciała się z tobą widzieć?- Po nic.- Co jest w tej teczce?-Nic.Boże, miałam wykonywać wielką robotę potajemnie.Dzisiejszej nocy tyśpisz z wizją bezrobocia.Już było mi przykro, że jestem jedną z wybranych.RLOtworzyłam teczkę Formuły 12 i próbowałam zapoznać się z informacjami.Większość z nich stanowiły dane naukowe o biologicznych właściwościach ro-ślin i o tym, dlaczego działały tak, jak działały.Były to informacje wysoce spe-cjalistyczne i mimo że bardzo chciałam przejrzeć je tylko pobieżnie, nie mogłamtego zrobić, bo gdybyśmy dostali zielone światło, wtedy właśnie moim zadaniembyłoby zredukowanie tych informacji do zrozumiałych, krótkich tekstów dla re-daktorów pism poświęconych urodzie.Teczka zawierała również fotografię profesora Redferna, który wyglądał nasympatycznego badacza.Opalony, ze zmarszczkami wokół oczu, w kapeluszu iw jednej z tych kamizelek w kolorze khaki, które wydają się obowiązkowe dlatakich facetów-odkrywców.Brodaty? Ależ oczywiście.Dość atrakcyjny, jeśli lu-bi się taki typ.Do wypromowania? Możliwe.Chyba moglibyśmy przedstawić gojako Indianę Jonesa du jour.Znalazł się tam również mikroskopijny słoiczek samego magicznego kre-mu".Krem miał paskudny, musztardowo-żółty kolor z ciemnymi drobinkami,trochę jak prawdziwe" lody waniliowe.Większość kremów do twarzy jest albobiała, albo jasnoróżowa, choć musztardowa żółć niekoniecznie była zła; mogłabowiem sprawić, że ten będzie się wydawał bardziej naturalny".Jedną z przykrych rzeczy, jakie wiązały się z moją pracą, było to, że już niewierzyłam w żadne obietnice przeciw-zmarszczkowe ani zapewnienia o cudow-nym działaniu.Dlaczego? To ja je pisałam.Mimo to pokryłam twarz cienką war-stwą musztardowej żółci, a kilka minut pózniej moja blizna zaczęła swędzieć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]