[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z prawdziwą przyjemnością,panie Clanton.Kiedy się obudziła, była zupełnie zdezorientowana.Przetarła oczy i zobaczyła słońce z innej strony, a zamiastodgłosu samochodów na Allen Street słyszała świergot ptaków.Było jej gorąco, bardzo gorąco.Stwierdziła, że opasuje ją ręka mężczyzny.Ręka? Otworzyła szeroko oczy.W nocy Jack przyciągnął ją do siebie i mocno przy sobie trzymał.Poczuła teżciężar na nogach.Stwierdziła, że przerzucona przez nieleży męska noga.Póki Jack spał, nie mogła się wyswobodzić.Pytanie, czy chciała.Zamknęła oczy i zaczęła wyobrażać sobie erotyczne sceny, w których oboje uczestniczyli, Jack i ona.Natychmiast się jednak skarciła.Jackwykorzystał sytuację, nie powinno być jej miło.A tymbardziej nie powinna fantazjować na ten temat.Powinnago obudzić i stanowczo domagać się, aby ją natychmiastpuścił.Od dawna nie leżała w łóżku z mężczyzną.Przez ostatni rok małżeństwa Charles i ona mieli osobne sypialnie,a kiedy dzielili jedno łóżko, mąż nigdy jej tak nie tulił.Powtórnie zamknęła oczy, zastanawiając się tym razem, jakby to było, gdyby codziennie budziła się u boku Jacka w tejnowej sypialni, którą dobudowuje do swojego domu.Pochwili od obrazów budzenia się przeszła znowu do wyobrażania sobie konkretnych scen miłosnych, nie sposób bowiem zapomnieć, do czego może służyć małżeńskie łóżko.Do konkretów należała także dwójka dzieciaków, domagających się przyjęcia ich na dzień dobry na rodzicielskieposłanie.Z zagryzionych warg Mallory wydobył się cichy jęk.Toniesprawiedliwe, los nie powinien płatać takich figli.Takscandalousbardzo broniła się przed ponownym zakochaniem się,a tymczasem prawie wszystkie bariery zostały usuniętewłaśnie tej nocy, kiedy tylko dzielili przestrzeń do spaniai nic się między nimi nie wydarzyło.Spróbowała wyciągnąć spod niego nogi.- Nie ruszaj się - mruknął, mocniej obejmując ją ręką.Obudzisz mnie!Boże drogi, jakie to cudowne, pomyślała.- Jak kto pyszczy, to nie śpi - odparła.- Ja zawsze mówię przez sen.Miała ochotę głośno się roześmiać, chyba ze szczęścia,ale jeszcze pozostała w niej resztka chęci obrony.Nie wolno wpaść w pułapkę, nie wolno czuć się nadto szczęśliwąi zadowoloną z tego, co się stało.Może jeszcze uda się jejnie zakochać.Jack rozłożył w wachlarz palce dłoni, którą ją obejmował, czym przyprawił ją o dreszczyk podniecenia.- Jack, przestań! - jęknęła.- Puść mnie!- Jeszcze się nie rozbudziłem i nie jestem zdolny dopodjęcia podobnej decyzji.- Nie musisz o niczym decydować, po prostu zabierzrękę.- Za chwilę.- Przeniósł dłoń na jej bark i popchnąłlekko, obracając ją na plecy.Ujrzała nad głową jego zaspane oczy i wymagający ogolenia zarost.Tak samo wyglądałjak wtedy, kiedy zobaczyła go po raz pierwszy przy karcianym stoliku.Niesłychanie pociągający.- Jack, bardzo cię proszę.Nie utrudniaj mi życia.- Próbuję ci je właśnie ułatwić.Kiedy po raz ostatniobudziłaś się, mając mężczyznę u boku?- Absolutnie, zdecydowanie to nie twoja sprawa.- Kochanie, muszę ci szczerze powiedzieć, że podobnestaropanieńskie zachowanie wcale do ciebie nie pasuje,scandalouskiedy tak leżysz w koronie włosów na poduszce i z ustami,które się proszą, żeby je całować.- Moje usta proszą tylko o jedno: zostaw mnie w spokoju i daj mi wstać.- Bezskutecznie usiłowała się wyswobodzić.Jack tylko się uśmiechał.Pochylił głowę i pocałował ją w szyję.Z trudem powstrzymała jęk zadowolenia.- Może mi jednak odpowiesz? Kiedy to było?- Co było?- Ten mężczyzna.Kiedy się obudziłaś.- Dawno i prawie nieprawda.- Mąż?- Mąż.- Nikt inny?- Nikt inny.- I teraz ja?- Teraz ty.- Miała przyśpieszony oddech.Zapomniałao naleganiu, by ją puścił.- Masz w nagrodę za odpowiedz - mruknął i zamknąłjej usta pocałunkiem.Gorącym, męskim, władczym i jednocześnie tkliwym.Zdała sobie sprawę, że liczyła godziny od jego pierwszego pocałunku i że tych godzin upłynęło zbyt wiele.Była już bliska przyznania, że jednak go kocha, ale razjeszcze ostatnim wysiłkiem woli myśl tę odrzuciła.Oderwała się od jego ust i odwróciła głowę.Pożądanie walczyło ze starymi lękami.Lęki zwyciężyły.- Jack, nie! - powiedziała zdecydowanie.- Nie jestemna to wszystko przygotowana.- Jesteś, a raczej byłabyś, gdybyś się nie bała powtórzenia przeszłości.Swoją drogą Wyatt i Virgil byliby tobąrozczarowani, Mallory.Im nigdy nic brakowało odwagi.Ciebie nieustannie paraliżuje strach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]