[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przede wszystkim nigdy dotąd nie zastanawiał sięnad zdrowiem gryfów, po prostu założył, że są zdrowe.Zawsze szybko dochodziłydo siebie po zranieniu i nigdy nie wyglądały na chore.Ale młode miały się właśnie pierzyć, tej jesieni zaczęły próbować krótkichślizgów w powietrzu ze szczytów bram i stosów drewna. Nawet nie ślizgi, raczejkontrolowane spadanie. Nadal były dwa razy mniejsze od rodziców, co oznacza-ło, że okres największego wzrostu miały jeszcze przed sobą.Jeśli w ciągu roku184podwoją swe rozmiary z tego, co Zpiew Ognia wiedział o innych istotach,niesie to ogromne obciążenie organizmu.Będą potrzebować specjalnego poży-wienia, które zapewni im wszystko, czego potrzebują w okresie tak intensywnegowzrostu.Może dlatego przyjechała tu trondi irn.A może z powodu samego Treyvana i Hydony.Może potrzebowali czegoś na przykład minerałów czy innych składników, czego nie mogli sami znalezć. Wkońcu są istotami stworzonymi.Wymyślił je Mag Ciszy i niezależnie od tego, jakwielkim był geniuszem, nie jest możliwe, by wszystkie szczegóły dopracował doperfekcji. Ludzie istnieli o wiele dłużej, a jak bardzo byli niedoskonali! Nawet nasze ptaki zapadają na dziwne choroby, dlatego każdy z nas musi byćekspertem w pielęgnacji określonego gatunku. Wolał nie myśleć o możliwychkłopotach zdrowotnych gryfów.Kiedy wyszedł zza drzew, dostrzegł, że w pałacowych stajniach rzeczywiściecoś się dzieje.Stał tam tłum zebrany wokół czegoś pękatego i ciemnego.Latającabarka?Być może.Zpiew Ognia przypomniał sobie, jak bardzo pragnął mieć takiewspaniałe urządzenie pragnął go jak żadnego innego przedmiotu.Jedyniek Leshya przechowali wiedzę, która pozwalała im tworzyć takie konstrukcje,głównie dzięki temu, że po kataklizmie ocalała biblioteka Maga Ciszy znalazłasię pod ich opieką.Oparte na pomyśle krytych barek służących do transportu to-warów i jednocześnie jako mieszkania dla ludzi pływających po rzekach, latającebarki spełniały te same funkcje, tyle że w powietrzu.Na ogół unosiły się na wyso-kości ramienia nad ziemią, ale mogły wznieść się na poziom wierzchołków drzewlub opaść nisko, na palec od ziemi.Aby je poruszyć, można było użyć magii, alezwykle ciągnęło je kilka koni, mułów lub wołów zwierząt o wiele tańszych niżusługi maga.Największą zaletą barek było to, że unosiły tyle, ile zdołało się nanie załadować i przymocować do nich, gdyż same w sobie nic nie ważyły.Zwie-rzęta ciągnęły je bez trudu, jakby nie miały żadnego obciążenia.Ponieważ nieposiadały kół, mogły przebyć teren pozbawiony dróg.Zpiew Ognia z łatwościąwyobrażał sobie, że ładuje wszystkie swoje rzeczy na barkę i wyrusza w podróżpo świecie.Przyśpieszył kroku i dostrzegł wierzchołek załadowanej barki unoszący sięponad zgromadzonym wokół tłumem.An desha musiał przybiec do ZpiewuOgnia, kiedy tylko wysłannicy dotarli na miejsce; chyba nikt z nich nie zdążyłjeszcze zdjąć swych bagaży.Zpiew Ognia przyłączył się do tłumu gapiów, a kiedy tylko najbliżej stojącydostrzegli go, rozstąpili się, robiąc mu przejście.Bagażu wydawało się zbyt dużonawet jak na kilkunastoosobową grupę co też ze sobą przywiezli?Przybyszy dało się od razu rozpoznać po strojach mieszance stylu Shin a ini Tayledras, ale z nalotem dziwnej egzotyki i nieco staroświeckiego smaku.Gry-fy już nadeszły cała czwórka przyglądała się uważnie trójce nowych gryfów185i młodej kobiecie w jaskrawym, pomarańczowo-szkarłatnym ubraniu marszczą-cym się w obfite fałdy, na łokciach i kolanach spiętym czarno-pomarańczowymi,ozdobnymi pasami.Obok niej stał mężczyzna w żywym błękicie i bieli, któregodługie czarne włosy i widziana od tyłu sylwetka wydawały się dziwnie znajome.Treyvan podniósł głowę i zauważył Zpiew Ognia. Hej! zawołał. Twój stary znajomy, Srebrny Lis! Srebrny Lis? Zpiew Ognia zamarł w pół kroku, a kestra chem Srebrny Lisz radością na twarzy odwrócił się, by go przywitać. Dlaczego An desha nie po-wiedział mi, że jest tutaj Srebrny Lis?Przez chwilę znów poczuł gniew, ale przeważył rozsądek. Skąd miał wie-dzieć, że znam Srebrnego Lisa? Poznałem go na długo przedtem, zanim spotkałemAn deshę, poza tym chyba nie wspominałem An deshy o nim, chyba że bardzoogólnie.Ochłonął szybko i mógł przywitać Srebrnego Lisa z czystą radością tymlepiej, gdyż uścisk kestra chern był naprawdę bardzo obiecujący. Co cię tutaj sprowadza? zapytał Zpiew Ognia, kiedy odstąpili od sie-bie. Myślałem, że wolicie zostać w Dolinie i nie ryzykować spotkania z tymniegościnnym klimatem! Jeśli o klimat chodzi, nie jest gorszy od pogody poza Doliną odrzekłSrebrny Lis. Co zaś do mojego przybycia kiedy tworzymy poselstwo, zgod-nie z tradycją włączamy do niego przedstawicieli wszystkich dyscyplin skinąłgłową Treyvanowi i Hydonie. Pierwsi, którzy robią rozpoznanie, to oczywiściezawsze srebrne gryfy.Srebrni są.hm, chyba nazwałbym ich naszą odmianą he-roldów.Stróże porządku, prawa i tak dalej, ale w ich skład wchodzą również nasizwiadowcy.Zwykle nie są to gryfy, chyba że wysyłamy ich naprawdę daleko.Dlatego wybraliśmy Treyvana i Hydonę, żeby najpierw odnalezli Doliny, a potemsami chcieli przyjechać do Valdemaru. Ale dlaczego kestra chern? powtórzył Zpiew Ognia.Srebrny Lis zaśmiał się. Ponieważ jest to jedna z dyscyplin, piękny ptaku! Długim palcem wska-zywał swych pobratymców, wymieniając po kolei inne rzemiosła. Rzemieślni-cy, zarządcy, uczeni, specjalista od uprawy roli, srebrni, magowie i kestra chern.Właściwie kestra chern jest dwoje trondi irn również zalicza się do tej dys-cypliny.Ostatniej dyscypliny, szamana, nigdy nie wysyłamy z poselstwem.Niema takiej potrzeby, zresztą uśmiechnął się jest z nami Lo isha shena Preta-ra sedrin, więc byłoby za dużo kapłanów.Jakby w odpowiedzi na swoje imię Shin a in ubrany od stóp do głów w ciemnygranat odwrócił się i przesłał im promienny uśmiech, po czym wrócił do rozmowyz Jarimem.Zimny powiew uświadomił Zpiewowi Ognia, że niepotrzebnie stoją na śniegu. Słuchajcie, nie wiem, czemu zamarzamy tutaj, skoro może nam być ciepło.186Przyszedłem zaoferować wam gościnę w moim domu.Myślę, że zmieścicie sięwszyscy.Mam przynajmniej kilka udogodnień cywilizacyjnych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]