[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W ostatnich dniach coraz częściej zdawała sobie sprawę, żewiele rzeczy dzieje się jakby za kulisami świata, w którym żyła.W efekcie nie wspomniała Alanowi nawet słówkiem ani o jednej,ani o drugiej sprawie, lecz on natychmiast wyczuł, że coś ją gnębi.Spacerowym krokiem doszli do szerokiej polany na skrajuurwiska, z którego roztaczał się przepiękny widok na tę częśćhrabstwa Yorkshire.Eleanor zatrzymała się przy płaskim kamie�niu i zaprosiła Alana, żeby usiadł koło niej.Pomyślała, że wygląda na zmęczonego i smutnego, on zaśod pierwszych słów dowiódł, że nie stracił nic ze swej zdolnościczytania jej myśli.- Co cię martwi, Eleanor? - zapytał.- Nic i wszystko - odpowiedziała wymijająco ze słabymuśmiechem.- Wiem, że to niezbyt grzecznie z mojej strony.- zaczął,ujmując jej rękę.- Wcale nie - przerwała mu.- Będę z tobą szczera.To z po�wodu lorda Knaresborougha.Wydaje mi się, że on sprowadzana innych kłopoty.Bardzo się różni od sir Harta.choć dziadekgo szanuje.Lord bawi się ludzmi, mimo iż mógłby być dla nichuprzejmy.Dla mnie jest zawsze miły - dodała, zaprzeczając jak�by samej sobie.Alan pomyślał, że wie, dlaczego Knaresborough odnosi siędo niej inaczej niż do pozostałych, ale uznał, że nie ma prawajej o tym powiedzieć.- Podziwiam go - przyznał głośno.- Co nie znaczy, że golubię.Z niego może być wspaniały przyjaciel i straszliwy wróg.Uwielbia sprawdzać ludzi.Nie martw się o mnie.Potrafię o sie�bie zadbać.Wtedy Eleanor powiedziała coś, co przypomniał sobiepózniej.- Nikt nie jest bezpieczny w jego obecności.Bądz ostrożny,Alanie.Pocałował jej dłoń, a potem pochylił się i pocałował ją w po�liczek.Jej słodki zapach odurzył go i podniecił, tak iż niewielebrakowało, żeby się zapomniał.Eleanor wtuliła się w jego ra�miona i wtedy zaczął ją delikatnie pieścić i całować.Była to słodka udręka dla nich obojga, w końcu sam ją prze�rwał.Eleanor, przeżywająca pierwsze porywy miłości, nie byław stanie niczego mu odmówić, dla nich zaś nie nadszedł jeszczeczas na coś więcej niż niewinne pieszczoty.Kiedy wracali do domu, trzymając się za ręce, Alan posta�nowił, że oświadczy się o jej rękę, ale przedtem musi rozwiązaćpewne tajemnicze sprawy i rozprawić się z duchami przeszło�ści.Eleanor miała rację - Knaresborough był rzeczywiście nie�bezpieczny.Dwa dni pózniej Alan został zmuszony do walkiz Ralfem.Knaresborough wspominał przedtem, że chciałby zo�baczyć prawdziwą walkę i doprowadził do niej podstępem.Na�stępnego dnia lord po obejrzeniu treningu odwiedził Ralfaw stajni i powiedział do niego drwiącym tonem:- Słyszałem, że ten australijski chłopak jest lepszy niż ty i żew czasie waszych treningów cię oszczędza.Była to prawda, ale Alan nikomu nie wspominał o tym anisłowem.Urażony do żywego Ralf gorąco zaprzeczył.WtedyKnaresborough pokiwał głową i rzekł:- Nic łatwiejszego, niż tego dowieść.Zapłacę ci, jeśli zdo�łasz go namówić, żeby z tobą walczył jutro rano.Jeśli go po�konasz w normalnej i uczciwej walce, to dostaniesz trzy razywięcej.- Skoro ma być otwarcie i uczciwie - rzekł Ralf - to po�wiem mu, że chcę się z nim zmierzyć w prawdziwej walce.Alan, kiedy usłyszał tę propozycję, najpierw odmówił, naty�chmiast jednak zrozumiał, że musi się zgodzić, by nie zranićdumy Ralfa, tak zręcznie podsyconej przez Knaresborougha.Nikomu nie zwierzył się ze swoich obaw.Wiedział bowiem,że gdy dojdzie do prawdziwej walki, nie będzie w stanie się po�hamować i zaatakuje Ralfa z całą siłą oraz charakterystycznądla siebie przebiegłością, z powodu których wolał dotąd z Ral�fem tylko trenować.Nie było jednak żadnego sposobu, żeby na�kłonić do zarzucenia tego pomysłu Ralfa czy Knaresborougha.Następnego więc dnia ubrany w strój do walki udał się na wrzo�sowisko za rezydencją, gdzie ujrzał czekający na niego rozgorą�czkowany tłum.Oprócz parobków z majątku i służby domowej przybyła tak�że szlachta i robotnicy z Brinkley oraz okolicznych miasteczekw nadziei na ciekawe widowisko, o którym, jak się potem oka�zało, nic nie powiedziano kobietom.Knaresborough zadbał, żeby wszystko odbyło się jak na pra�wdziwym meczu.Również on zorganizował widownię i zakłady.Alan czuł, jeszcze zanim walka się rozpoczęła, że mimo da�nej sobie obietnicy, iż będzie oszczędzał Ralfa, nie oprze się żą�dzy zwycięstwa, kiedy już znajdzie się na ringu.Bardzo szybkozorientował się, że łatwo sobie poradzi z Ralfem, który był star�szy od niego i słabszy, a ponadto najlepszy okres miał już zasobą.Zdawał sobie jednocześnie sprawę, że pięściarz, który gouczył w Sydney, nie mylił się, mówiąc, iż ma w sobie siłę, zrę�czność i wolę walki prawdziwego championa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]