[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potrzebujęludzi na warcie. A ja potrzebuję, by czyścili rowy melioracyjne.Potrzebuję, bykładli dachówki i siali na polach.Nie potrzebuję natomiast, by chrapali,kiedy powinni pracować. Musisz sobie radzić z tym, co mamy.Tak jak wszyscy. Poradzę sobie, ale nie uda nam się zrobić więcej niż połowę tegoco zwykle. Więc rób połowę! Nie odpuszczę żadnej warty.Bear znieruchomiał, tak jak kilka innych osób na placu.Perry niepotrafił zrozumieć, jak to możliwe, że tego nie pojmują.Rozpierzchła sięniemal jedna czwarta plemienia.Oczywiście, że nie byli w stanie zrobićwszystkiego.Perry miał nadzieję, że zgromadzą racje żywieniowewystarczające na podróż Fal do Wielkiego Błękitu, ale po zniszczeniachwywołanych niespodziewaną burzą i stracie ludzi mógł liczyć tylko na to,że uda mu się ich wykarmić.Byli przepracowani, niedożywienii potrzebowali planu.Perry myślał o tym przez cały dzień, kiedy oczyszczał rowy dlaBeara i sprawdzał obwarowania.Reef pracował z nim ramię w ramię.Kiedy nie było go przy nim, któryś z członków Szóstki zajmował jegomiejsce.Nie chcieli zostawić go samego.Nawet Cinder zdawał sięprzyjmować tę taktykę, dołączając do Perry ego, gdy tylko wódz oddaliłsię na choćby pięć minut samotności.Nie wiedział, czego się spodziewać.Początkowy szok minął i terazwidział sytuację jasno i wyraznie.Roar i Aria odeszli.Ruszyli do Rogów,by odnalezć Liv i Wielki Błękit.Niedługo wrócą.To wszystko.Takmusiało się stać.Perry nie mógł sobie pozwolić na inne myśli.Tego wieczoru kolację podano pózniej grupa Wylana zabrała trzykoguty a kantyna była dziwnie pusta i cicha.Perry nie miał ochoty naposiłek, ale jadł, wiedząc, że plemię go obserwuje.Musiał im pokazać, żechoć wszystko się zmieniło, życie trwa dalej.Reef szedł za Perrym krok w krok, gdy ten opuścił kantynęi skierował się do zachodniego punktu obserwacyjnego.Perry wyczuł, żeReef zbiera się w sobie, żeby mu coś powiedzieć.Zaciskając dłoniew pięści, czekał, aż usłyszy, że potrzebuje snu, cierpliwości albo jednegoi drugiego. Okropna kolacja odezwał się w końcu Reef.Perry wypuścił powietrze z płuc i rozluznił dłonie. Też jadłem lepsze. Czujesz to? odezwał się Reef, spoglądając na niebo.Perry pokiwał głową.Szczypanie w głębi nosa ostrzegało go, żekolejna burza jest bliżej, niż myśli. Ostatnio niemal bez przerwy odparł Perry.Eter płynął wściekle pozwijany, nadając niebu błękitną, chłodnąpoświatę.Teraz istniała niewielka różnica pomiędzy porami dnia.Dni byłyzasnute chmurami i niebieskimi smugami eteru.Noce stawały się przez niejaśniejsze.Ich granice zacierały się, tworząc jeden niekończący się dzień.Nieskończoną noc.Perry spojrzał na Reefa. Muszę nadać pewną wiadomość. Do kogo? zapytał Reef, unosząc brew. Do Marrona. Perry nie chciał po raz kolejny prosić go o pomoc,bo dopiero co zrobił to kilka miesięcy temu, kiedy wraz z Arią i Roaremszukali schronienia, niemniej położenie Fal było zbyt trudne.Potrzebowałjedzenia i ludzi.Musiał poprosić o przysługę, zanim jego plemię zacznieumierać z głodu albo przegra walkę o własną wioskę. To dobry pomysł zgodził się Reef. Poślę Grena z samego rana.Nawet kiedy Reef pojawił się, by im pomóc, Twig i Gren pozostalina stanowiskach, wciśnięci pomiędzy skały na skarpie.Ich czwórkasiedziała razem w nieskrępowanym milczeniu, otoczona delikatną mgłą.Niedługo potem pojawili się Hyde i Hayden, a za nimi Maruder.Wszyscy trzej mieli tego wieczoru wolne.Perry dostrzegł, że Hydeziewnął przy kolacji przynajmniej pięć razy.Zajęli pozycję na skarpie,podczas gdy mgła przeradzała się w deszcz.Nadal nikt się nie odezwał aninie odszedł. Cicha noc w końcu powiedział Twig. To znaczy, my jesteśmycisi, nie deszcz. Jego głos był szorstki i zachrypnięty po tak długimmilczeniu. Zjadłeś żabę, Twig? zapytał Hayden. Może razem z dzisiejszą zupą dorzucił Gren. %7łaby smakują lepiej niż te flaki mruknął Hyde.Twig odchrząknął, oczyszczając gardło. Kiedyś nawet prawie zjadłem żabę powiedział. Sam wyglądasz jak żaba, Twig.Masz żabie oczy. Pokaż nam, jak daleko skaczesz. Zamknijcie się i pozwólcie mu wykumkać tę opowieść.Sama historia nie była niczym wyjątkowym.Jako dziecko Twigprawie pocałował żabę, bo założył się o to ze swoim bratem, ale żabawyślizgnęła mu się z rąk i wpadła do ust.To nie była dla Twiga korzystnahistoria.Miał dwadzieścia trzy lata, a jeszcze nie całował sięz dziewczyną, i Szóstka dobrze o tym wiedziała, tak jak niemalo wszystkich innych rzeczach, które ich dotyczyły.Potem nastąpiłamasakra wszyscy dogryzali Twigowi, mówiąc, że może boi się, że pożabie całowanie dziewczyn sprawi mu zawód i że w pełni wspierają jegoposzukiwania księcia z bajki.Perry słuchał, uśmiechając się na co lepsze żarty.Czuł się terazbardziej sobą niż przez ostatnie dwa dni.W końcu znów zrobiło się cicho,z wyjątkiem kilku rytmicznych pochrapywań.Perry rozejrzał się wokół.Deszcz przestał padać.Ktoś spał.Pozostali oddychali swobodnie,skupiając się na mroku.Nikt nie odezwał się słowem, ale Perry słyszałwszystkich wyraznie.Rozumiał, dlaczego nie odstępowali go na kroki siedzieli z nim nawet dzisiaj, kiedy nie musieli.Nie odeszliby, nawet gdyby mieli wybór.Zostaliby przy nim. 18ARIA Mieliśmy dziś lepsze tempo. Aria wykręciła włosy i przysunęłasię do ognia.Wiosna nadeszła szybko, oznajmiając swoją obecnośćkilkoma dniami deszczu.Aria i Roar opuścili plemię trzy dni temui dziewczyna nareszcie czuła się w pełni sił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]