[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale jeÅ›li nawet Han odczuwaÅ‚ pogardÄ™, nie byÅ‚o jej w jego gÅ‚osie.- W porzÄ…dku powiedziaÅ‚. Wrócimy po ciebie. Razem z ChewbaccÄ… od-wrócili siÄ™ i poszli dalej, stawiajÄ…c ostrożnie kroki.Trig wpatrywaÅ‚ siÄ™ w dwa ciemne ksztaÅ‚ty zanurzajÄ…ce siÄ™ coraz gÅ‚Ä™biej w cieÅ„,dopóki byÅ‚o cokolwiek widać.Wreszcie sylwetki zniknęły a on zostaÅ‚ zupeÅ‚nie sam.Nigdy nie czuÅ‚ do siebie takiej nienawiÅ›ci jak w tym momencie.PomyÅ›laÅ‚, żeKale poszedÅ‚by z nimi bez wahania i że przez caÅ‚e życie przeżywaÅ‚ sytuacje w któ-rych nerwy odmawiaÅ‚y mu posÅ‚uszeÅ„stwa.Ta byÅ‚a tylko jedna z wielu.I pewnie nieostatnia.WydawaÅ‚o mu siÄ™, że stoi już nad przepaÅ›ciÄ… bardzo dÅ‚ugo, czekajÄ…c że HanzawoÅ‚a gdzieÅ› z oddali: Tu jesteÅ›my albo udaÅ‚o siÄ™ ale niczego takiego nie usÅ‚y-szaÅ‚.Może spadli, wyszeptaÅ‚ tchórzliwy gÅ‚osik w jego gÅ‚owie.Ale gdyby tak byÅ‚o, czynie usÅ‚yszaÅ‚by ich krzyku?UsiadÅ‚ przy otwartym wÅ‚azie w bezpiecznej odlegÅ‚oÅ›ci od krawÄ™dzi i wpatrywaÅ‚siÄ™ w otchÅ‚aÅ„, wsÅ‚uchujÄ…c siÄ™ we wÅ‚asny oddech i gÅ‚uchy, miarowy Å‚omot tÄ™tna.W koÅ„cu usÅ‚yszaÅ‚ jakieÅ› dzwiÄ™ki dochodzÄ…ce z doÅ‚u czeluÅ›ci.Cichy szelestdaleko poniżej zasiÄ™gu jego wzroku.To oni.SÄ… na dole.SkoczyÅ‚ na równe nogi, przejÄ™ty bardziej tÄ… myÅ›lÄ… niż ukÅ‚uciem bólu w kola-nach i spróbowaÅ‚ siÄ™gnąć wzrokiem gÅ‚Ä™biej w dół.SÅ‚yszaÅ‚ kiedyÅ›, że zaÅ‚ogi gwiezd-nych niszczycieli liczÄ… po osiem tysiÄ™cy ludzi albo wiÄ™cej a jeÅ›li wszyscy byli zaka-żeni? Pewnie gniezdziliby siÄ™ gdzieÅ› razem w ciemnoÅ›ciach.Może ci z szybu wenty-lacyjnego nadeszli wÅ‚aÅ›nie stÄ…d, może tutaj czekali? A potem wyruszyli w stronÄ™głównego hangaru, jakby przywoÅ‚ani przez&OdwróciÅ‚ siÄ™ tkniÄ™ty przeczuciem, że ktoÅ› go obserwuje.To nie byÅ‚o tylko przeczucie.W koÅ„cu korytarza, oddalonym o jakieÅ› dziesięć metrów spoglÄ…daÅ‚a na niegowyÅ‚aniajÄ…ca siÄ™ z mroku twarz z półprofilu.Nawet z tej odlegÅ‚oÅ›ci Trig od razu jÄ… roz-poznaÅ‚, chociaż dopiero po chwili zdoÅ‚aÅ‚ wykrztusić przez zdrÄ™twiaÅ‚e z szoku usta:- Kale?Brat wpatrywaÅ‚ siÄ™ w niego z ukosa nie odwracajÄ…c gÅ‚owy, jakby w transie.Po-tem wyciÄ…gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ™ i przyciskiem na Å›cianie otworzyÅ‚ znajdujÄ…ce siÄ™ przed nim drzwi.- Kale, poczekaj! Nie&Kale przeszedÅ‚ przez drzwi i zniknÄ…Å‚.Trig pobiegÅ‚ za nim korytarzem, zataczajÄ…c siÄ™ lekko.W nogach czuÅ‚ mrowie-nie od dÅ‚ugiego siedzenia bezruchu czy naprawdÄ™ czekaÅ‚ tu aż tak dÅ‚ugo? KolanamiaÅ‚ zupeÅ‚nie miÄ™kkie i zaczÄ…Å‚ siÄ™ zastanawiać czy nie ugnÄ… siÄ™ pod jego ciężarem.DopadÅ‚ do wÅ‚azu, który otworzyÅ‚ jego brat i nacisnÄ…Å‚ guzik.Drzwi które siÄ™otworzyÅ‚y, nie byÅ‚y tak duże jak te, które Han odkryÅ‚ nad turbinÄ…; ten fakt sprawiÅ‚, żeTrig w jakiÅ› sposób poczuÅ‚ sie lepiej.PrzeszedÅ‚ na drugÄ… stronÄ™.- Kale? To&131Joe Schreiber Szturm ow cy Å›m ierciGÅ‚os uwiÄ…zÅ‚ mu w gardle.Pomieszczenie byÅ‚o jeszcze ciemniejsze niż hala, którÄ… zostawiÅ‚ za plecami.Na pierwszy rzut oka wydawaÅ‚o siÄ™ równie duże jak przepaść nad którÄ… baÅ‚ siÄ™przejść ale wyglÄ…daÅ‚o raczej na główne skÅ‚adowisko odpadów.Góra Å›mieci unosiÅ‚asiÄ™ do samego sufitu a smród zgnilizny unoszÄ…cy siÄ™ z jej szczytu przyprawiaÅ‚ omdÅ‚oÅ›ci.Trig zakryÅ‚ rÄ™kÄ… usta i rozejrzaÅ‚ siÄ™ Å‚zawiÄ…cymi oczami; baÅ‚ siÄ™ zakrztusić.Nig-dzie nie widziaÅ‚ brata ale przecież Kale wÅ‚aÅ›nie tu wszedÅ‚, zaledwie parÄ™ sekundwczeÅ›niej.- Kale powtórzyÅ‚ cicho bo nie wiadomo czemu baÅ‚ siÄ™ tu krzyczeć. To ja.Co ty tu robisz?Za jego plecami zatrzasnÄ…Å‚ siÄ™ wÅ‚az.R O Z D Z I A A 3 4WZGÓRZE SKÓRTo nie byÅ‚y Å›mieci.Trig zdaÅ‚ sobie z tego sprawÄ™, gdy zrobiÅ‚ jeszcze jeden krok naprzód w na-dziei, że trafi na jakiÅ› Å›lad Kale a po drugiej stronie.Wtedy wÅ‚aÅ›nie wszedÅ‚ stopÄ… nacoÅ› miÄ™kkiego i plastycznego a kiedy spojrzaÅ‚ w dół zobaczyÅ‚, że to byÅ‚a ludzka noga.Bardzo powoli podniósÅ‚ wzrok.Noga byÅ‚a poÅ‚Ä…czona z tuÅ‚owiem na którym leżaÅ‚ kolejny i jeszcze jeden a caÅ‚ypiÄ™trzÄ…cy siÄ™ przed nim stos musiaÅ‚ siÄ™ skÅ‚adać z setek poćwiartowanych ciaÅ‚ gÅ‚o-wy, rÄ™ce, nogi i caÅ‚e ciaÅ‚a, nagie koÅ›ci.Wiele z nich miaÅ‚o jeszcze na sobie przegniÅ‚eimperialne mundury i niekompletne zbroje szturmowców.Stos siÄ™gaÅ‚ aż do sufitu.zewszÄ…d atakowaÅ‚y Triga upiorne szczegóły.ZwÅ‚oki byÅ‚y okaleczone jak ochÅ‚apy wrzezni, niektóre z nich wyglÄ…daÅ‚y na częściowo pożarte, jakby ktoÅ› powygryzaÅ‚ kÄ™symiÄ™sa.RÄ™ce i nogi byÅ‚y opuchniÄ™te do tego stopnia, że skóra zaczynaÅ‚a pÄ™kać jak nakieÅ‚baskach.Trig zauważyÅ‚ nagle, że stoi w lepkiej kaÅ‚uży cieczy, która wyciekÅ‚a ze132Joe Schreiber Szturm ow cy Å›m iercizwÅ‚ok i zalaÅ‚a podÅ‚ogÄ™.PoczuÅ‚ że pomieszczenie zaczyna wirować.Krzyk wezbraÅ‚ w jego gardle alezamarÅ‚, bo chÅ‚opiec nie byÅ‚ w stanie otworzyć ust.PotknÄ…Å‚ siÄ™ usiÅ‚ujÄ…c nie patrzeć nato, co miaÅ‚ przed sobÄ… i wszÄ™dzie dookoÅ‚a.MarzyÅ‚ o tym, żeby to znikÅ‚o ale nie potrafiÅ‚od tego uciec.GdzieÅ› za nim byÅ‚y drzwi którymi wszedÅ‚, wÅ‚az który pozwoliÅ‚by mu siÄ™stÄ…d wydostać ale nie mógÅ‚ znalezć aktywujÄ…cego go przycisku.Po omacku oklepy-waÅ‚ Å›ciany i waliÅ‚ w nie na oÅ›lep pięściami ale bez efektu.Wreszcie tama w jego gardle pÄ™kÅ‚a i wydaÅ‚ z siebie wrzask, który byÅ‚ poÅ‚Ä…cze-niem słów nie i Kale.W tym momencie usÅ‚yszaÅ‚ miÄ™kki, wilgotny odgÅ‚os z wnÄ™trzatrupiej góry.CiaÅ‚a zaczęły siÄ™ poruszać, wypychane i przesuwane przez coÅ› w Å›rod-ku.I wtedy zobaczyÅ‚ wygrzebujÄ…cÄ… siÄ™ istotÄ™.Najpierw ukazaÅ‚a siÄ™ biaÅ‚a gÅ‚owa, biaÅ‚a jak larwa; potem przecisnęła siÄ™ caÅ‚areszta.Postać w ociekajÄ…cym, postrzÄ™pionym ubraniu i zakrwawionym heÅ‚mie sztur-mowca wstaÅ‚a i popatrzyÅ‚a na niego.Czarne polaryzujÄ…ce soczewki heÅ‚mu byÅ‚y pory-sowane i brudne, pokryte Å›luzem i posokÄ….Filtr powietrza byÅ‚ z jednej strony uÅ‚amanyi Trig dostrzegÅ‚ pod nim Å‚uszczÄ…ce siÄ™ zainfekowane gardÅ‚o.Wokół osÅ‚ony ust za-krzepÅ‚a krew, jakby coÅ› wygryzÅ‚o sobie drogÄ™ na zewnÄ…trz.Postać ruszyÅ‚a chwiejnym krokiem w jego stronÄ™.Trig zrobiÅ‚ krok do tyÅ‚u, ale potknÄ…Å‚ siÄ™ i upadÅ‚.PoderwaÅ‚ siÄ™ zaraz, daÅ‚ susa wbok i zaczÄ…Å‚ biec wokół góry.WyobrażaÅ‚ sobie, że usÅ‚yszy goniÄ…cÄ… go istotÄ™ ale mógÅ‚to być jedynie Å‚omot wÅ‚asnego serca.Nie miaÅ‚ odwagi siÄ™ obejrzeć, czuÅ‚ jednak żetam jest, że siÄ™ zbliża.Stale nasilajÄ…ca siÄ™ obecność którÄ… odbieraÅ‚ jak ucisk w oczo-doÅ‚ach i klatce piersiowej, pchaÅ‚a go naprzód coraz szybciej.Wszystko wirowaÅ‚o wokół Triga.KrÄ™ciÅ‚ gÅ‚owÄ… na prawo i lewo.Drzwi, gdzie-kolwiek byÅ‚y przepadÅ‚y na dobre.Strach pozbawiÅ‚ go zupeÅ‚nie zmysÅ‚u orientacji.NiepamiÄ™taÅ‚ już nawet, skÄ…d przyszedÅ‚.Gdy tak uciekaÅ‚ wokół stosu, przeskoczyÅ‚ nad trzema ciaÅ‚ami, zwiÄ…zanymi zesobÄ… sznurami za kostki i nadgarstki i wtedy coÅ› na górze przykuÅ‚o jego uwagÄ™ bÅ‚ysk Å›wiatÅ‚a.ZadarÅ‚ gÅ‚owÄ™ i zobaczyÅ‚ w suficie odsÅ‚oniÄ™ty szyb wentylacyjny, prowadzÄ…cydziesięć albo piÄ™tnaÅ›cie metrów w górÄ™, może nawet wiÄ™cej.W koÅ„cu siÄ™ zatrzymaÅ‚ i obejrzaÅ‚ siÄ™ za siebie.Postać w heÅ‚mie szturmowcapodążaÅ‚a za nim caÅ‚y czas.Za kilka chwil go dogoni.Tym razem Trig nie daÅ‚ sobie czasu do namysÅ‚u.ZaczÄ…Å‚ siÄ™ wspinać.ByÅ‚o jeszcze gorzej, niż siÄ™ spodziewaÅ‚.Stos poćwiartowanych koÅ„czyn i od-ciÄ™tych głów tworzyÅ‚ luzne, ruchome podÅ‚oże; zwÅ‚oki siÄ™ osuwaÅ‚y gdy czepiaÅ‚ siÄ™ ichwspinajÄ…c siÄ™ coraz wyżej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]