[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszedłszy zgiął się wedwoje, potem wyprostował się nagle jakby sprężyną podrzucony, po-tem znów schylił się w niskim ukłonie, zakręcił głową, jakby ją wydo-bywał spod własnej pachy, i zaczął mówić szybko, głosem przypomi-nającym skrzypienie zardzewiałej chorągiewki: Czołem, panie Charłamp, czołem, ach! czołem, panie pułkowni-ku, najniższy sługa! Czołem, panie Harasimowicz odrzekł Charłamp. A czego towaść życzysz? Bóg dał gości, znamienitych gości! Przyszedłem służby ofiaro-wać i o godność spytać. Zali do ciebie przyjechali, panie Harasimowicz?NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG152 Pewnie, że nie do mnie, bom tego i niegodzien.Ale że to mar-szałka nieobecnego zastępuję, więc przyszedłem powitać, nisko powi-tać! Daleko waćpanu do marszałka odrzekł Charłamp bo marsza-łek jest personat i posesjonat, a waćpan sobie, z przeproszeniem, pod-starości zabłudowski. Sługa sług radziwiłłowskich! Tak jest, panie Charłamp.Nie za-pieram, Boże mnie chroń.Ale że książę dowiedziawszy się o gościachprzysłał mnie pytać, co za jedni, więc waść odpowiesz, panie Char-łamp, odpowiesz zaraz, choćbym był nawet hajdukiem, nie tylko pod-starościm zabłudowskim. Nawet i małpie bym odpowiedział, gdyby do mnie z rozkazemprzyszła rzekł nosacz. Słuchaj więc waść i zakonotuj sobie nazwi-ska, jeśli ci głowy nie staje, aby spamiętać.To jest pan Skrzetuski, ówzbarażczyk, i jego stryjeczny, Stanisław. Wielki Boże, co słyszę! zakrzyknął Harasimowicz. To pan Zagłoba. Wielki Boże! co słyszę!. Jeśliś się waćpan tak skonfundował usłyszawszy moje nazwisko rzekł Zagłoba zrozum, jak nieprzyjaciele w polu muszą się konfun-dować. A to pan pułkownik Wołodyjowski dokończył Charłamp. I to głośna szabla, a przy tym radziwiłłowska rzekł z ukłonemHarasimowicz. Księciu panu głowa pęka od roboty, ale przecie dlatakich rycerzy znajdzie czas, niezawodnie znajdzie.Tymczasem,czym można służyć waszmościom? Cały zamek na usługi miłych gościi piwniczka także. Słyszeliśmy o sławnych miodach kiejdańskich rzekł pospiesz-nie Zagłoba. A tak! odrzekł Harasimowicz sławne miody w Kiejdanach,sławne! Zaraz tu przyślę do wyboru.Mam nadzieję, że waszmościowiedobrodzieje dłużej tu zabawicie. Po to my tu i przyjechali, żeby od boku księcia wojewody nie od-stępować rzekł pan Stanisław. Chwalebna intencja waszmościów, tym chwalebniejsza, że takieciężkie czasy idą.To rzekłszy Harasimowicz skurczył się i stał się tak mały, jakby gołokieć ubyło. Co słychać? pytał pan Charłamp. Są jakie nowiny?NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG153 Książę oka całą noc nie zmrużył, bo przyjechało dwóch posłań-ców.yle słychać i coraz gorzej.Carolus Gustavus już wszedł za Wit-tenbergiem do Rzeczypospolitej; Poznań już zajęty, cała Wielkopolskazajęta, Mazowsze wkrótce będzie zajęte; Szwedzi już są w Aowiczu,tuż pod Warszawą.Nasz król uciekł z Warszawy, którą bez obrony zo-stawił.Dziś, jutro Szwedzi do niej wejdą.Mówią, że i bitwę znacznąprzegrał, że do Krakowa chce umykać, a stamtąd do cudzych krajów, opomoc prosić.yle, mości panowie dobrodzieje! Choć są tacy, którzymówią, że to dobrze, bo Szwedzi żadnych gwałtów nie czynią, umówświęcie dochowują, podatków nie wybierają, wolności obserwują, wwierze przeszkody nie czynią.Dlatego to wszyscy chętnie przyjmująprotekcję Karola Gustawa.Zawinił bo nasz pan, Jan Kazimierz, sro-dze zawinił.Przepadło już wszystko dla niego, przepadło!.Płakać sięchce, ale przepadło, przepadło! Czego się waćpan, u diabła, tak wijesz jak piskorz, gdy go w gar-nek kładą! huknął Zagłoba i o nieszczęściu mówisz, jakbyś był zniego rad?Harasimowicz udał, że nie słyszy, i wzniósłszy oczy w górę, po-wtórzył jeszcze kilkakrotnie: Przepadło wszystko, na wieki przepadło!.Trzem wojnom nieoprze się Rzeczpospolita.Przepadło!.Wola boska!.Wola boska!.Jeden nasz książę może Litwę ocalić.Złowrogie słowa jeszcze nie przebrzmiały, gdy Harasimowiczzniknął tak szybko za drzwiami, jakby się w ziemię zapadł, a rycerzesiedzieli posępnie, brzemieniem strasznych wieści przygnieceni. Zwariować przyjdzie! zakrzyknął wreszcie Wołodyjowski. Słusznie waćpan mówisz rzekł Stanisław. Dajże Boże wojnę,wojnę jak najprędzej, w której człowiek w domysłach się nie gubi, du-szy w desperację nie podaje, jeno się bije. Przyjdzie żałować pierwszych czasów Chmielnickiego rzekłZagłoba bo wtedy były klęski, ale zdrajców przynajmniej nie było. Takie straszne trzy wojny; gdy po prawdzie na jedną sił nambrak! rzekł Stanisław. Nam nie sił brak, jeno ducha.Niecnotą ginie ojczyzna.Daj Bóg,abyśmy się tu czego lepszego doczekali mówił posępnie pan Jan. Nie odetchnę, aż w polu rzekł Stanisław. %7łeby to już prędzej tego księcia zobaczyć! zakrzyknął Zagłoba.NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG154%7łyczenia jego sprawdziły się niebawem, gdyż po godzinie czasuprzyszedł znów pan Harasimowicz z niższymi jeszcze ukłonami i zoznajmieniem, że książę pilno żąda widzieć ichmościów.Porwali się tedy zaraz, bo już byli przybrani, i poszli.Harasimo-wicz wyprowadziwszy ich z cekhauzu poprowadził przez dziedziniec,na którym pełno było już wojskowych i szlachty.W niektórych miej-scach rozprawiano tłumnie, widocznie nad tymi samymi nowinami,które rycerzom przyniósł podstarości zabłudowski.Na wszystkich twa-rzach malował się żywy niepokój i jakieś oczekiwanie gorączkowe.Pojedyncze grupy oficerów i szlachty słuchały mówców, którzy, stojącpośrodku, gestykulowali gwałtownie.Po drodze słychać było słowa: Wilno się pali! Wilno spalone!.Ni śladu, ni popiołu! Warszawawzięta!.Nieprawda, jeszcze nie wzięta!.Szwedzi już w Małopolsce!Sieradzanie opór dadzą!.Nie dadzą! pójdą śladem Wielkopolanów!Zdrada! Nieszczęście! O Boże, Boże! Nie wiadomo, gdzie ręce i szablęwetknąć!Takie to słowa, jedne od drugich straszniejsze, odbijały się o uszyrycerzy, a oni szli przeciskając się za Harasimowiczem z trudnościąprzez wojskowych i szlachtę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]